Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jesteśmy sentymentalni. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jesteśmy sentymentalni. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 sierpnia 2011

Jesteśmy sentymentalni: Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach (2005, Offmusic)

Nie pamiętam już jak trafiłem na Kombajn do Zbierania Kur Po Wioskach, ale do tej pory tego nie żałuję.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Jesteśmy sentymentalni: Calvin Harris - I Created Disco (2007, Columbia / Almost Gold)


I Created Disco pokazało, że nie warto wierzyć w zagraniczne recenzje. Zjechany praktycznie zewsząd debiutancki album Calvina Harrisa wychodził wysoko ponad dramatycznie słabe noty krytyków muzycznych.



niedziela, 7 sierpnia 2011

Jesteśmy sentymentalni: Placebo – Sleeping With Ghosts (2003, Astralwerks) ‎


Jeśli to nie jest najlepsza płyta Placebo, to na pewno znajduje się w dwójce „best LP” londyńskiego zespołu. Bo ze Sleeping With Ghosts może konkurować tylko Without You I’m Nothinhg. Ale dzisiaj, w ramach jesteśmy sentymentalni, przedstawiamy czwarty, wydany w 2003 roku album grupy Briana Molko.


niedziela, 17 lipca 2011

Jedziemy na festiwal + Jesteśmy sentymentalni: Primal Scream – Screamadelica


Rok 1991, dla wielu fanów dobrej muzyki, na zawsze przeszedł do historii – Primal Scream wydali wtedy swój największy album i przy okazji jedną z najważniejszych płyt wszechczasów. Teraz, dwadzieścia lat po ukazaniu się Screamadeliki, Szkoci zawitają do Katowic, aby zorganizować jedną z najlepszych imprez „ever”.

sobota, 18 czerwca 2011

Jesteśmy sentymentalni: Sufjan Stevens - Illinois (2005, Asthmatic Kitty)

Chcielibyście pozwiedzać Stany Zjednoczone ale myślicie, że nie macie z kim? Boicie się, że zgubicie drogę, tudzież dany widok was nie zachwyci? Nie obawiajcie się! Jest ktoś, kto z wami z chęcią pojedzie. Ba, on was na tę podróż zaprasza. Zachęca, byście poczuli, może nie całe USA, ale na pewno jeden stan. Jaki? To za chwilę, bo wpierw przygotujcie się na siedemdziesięcioczterominutową podróż.  Podróż po Illinois. Podróż z Sufjanem Stevensem!

poniedziałek, 21 marca 2011

Jesteśmy sentymentalni: Enter Shikari - Take To The Skies (2007, Ambush Reality)

Sentymentem można darzyć Celine Dion, Lionela Richie, Tupaca, Five Horse Johnson, Tesle (tych wykonawców, no, może poza Shakurem, nie polecam), można także pierwszą długogrającą płytę Enter Shikari.


środa, 15 grudnia 2010

Jesteśmy sentymentalni: Sufjan Stevens - Seven Swans (2004, Sounds Familyre)

Kolejna odsłona ‘Jesteśmy sentymentalni’, tym razem, pierwszym razem, coś niepolskiego, ale amerykańskiego, dokładnie –z Detroit. Sufjana Stevensa, bo o nim mowa, opisywaliśmy tutaj już dwukrotnie jego ostatnie wydawnictwa, a na Mówią Na Mieście cofnęliśmy się trochę w czasie, wracając pamięcią do Illinois. Również i teraz odbywamy podróż wstecz – do 2004 roku, kiedy to ten multiinstrumentalista nagrał Seven Swans – płytę wręcz kultową, a moją, z całą pewnością, ulubioną.


Dwanaście piosenek, czterdzieści sześć minut świetnej, nastrojowej muzyki, znakomicie pozwalającej się wyciszyć, odpocząć, czerpać radość z przebywania w samotności. Czyli to wszystko, do czego Sufjan nas przyzwyczaił całą swoją twórczością, zawartą na ‘tylko’ dziesięciu płytach (weźmy pod uwagę fakt, że nagrywa od 2000 roku). Tak naprawdę, to praktycznie każdy kawałek na tym krążku jest wyjątkowy, ma coś w sobie, każdy mógłby stać się hymnem melancholików, jednym zdaniem – każdy jest piękny. I nieważne czy wymienimy w tytule „To Be Alone With You”, „Sister”, „The Dress Looks Nice On You”, czy „He Woke Me Up Again” – każdy prezentuje ten sam, wysoki poziom.

Jak wspominaliśmy wcześniej, Sufjan jest osobą bardzo religijną. To można wyczuć, usłyszeć i zauważyć na każdej jego płycie. Ale Seven Swans jest krążkiem wyjątkowym, najintymniejszym z całego jego dorobku, z jego twórczości. To jego przesłanie, jego dowód wiary, hołd ku Abrahamowi, okazanie miłości i oddania. I tym sposobem mamy na płycie wiele odwołań bezpośrednio do Biblii, jak i sporą ilość cytatów z Pisma Świętego.
Wystarczy wspomnieć „To Be Alone With You”, w którym Stevens śpiewa o poświęceniu Jezusa dla społeczeństwa „You gave your body to the lonely, they took your clothes. You gave up a wife and a family, you gave your ghost; to be alone with me...to be alone with me you went up on a tree”. Ta piosenka zresztą jest zresztą najlepszym nagraniem, wg nas, na Seven Swans.
W the Transfiguration największy chyba obecnie singer/songwriter odwołuje się do przemienienia Jezusa na oczach swoich uczniów – Piotra, Jana i Jakuba, które można znaleźć w ewangelii wg świętego Mateusza.

Sufjan Stevens urzeka na tym krążku również, a może przede wszystkim, prostotą i skromnością. Michigan nagrane było z rozmachem, z użyciem wielu instrumentów. „Łabędzie” są tego zupełnym przeciwieństwem. To wykorzystanie naprawdę niewielu instrumentów, stronienie od perkusji (wymieńcie pięć piosenek – z pamięci – w których ona występuje). To ukłon w stronę instrumentów akustycznych, banjo, akordeonu. To przede wszystkim idealna wersja minimalnej płyty, ascetycznej.

Seven Swans jest genialną płytą. I co z tego, że wypełniona jest od pierwszej do ostatniej sekundy religijnością? Nagrana w rok po „monumentalnym” Michigan, nie będzie razić nawet ateistów. Bo osoby niewierzące i tak będą słuchać czwartego krążka Stevensa z ogromną radością i skupieniem. Tak magiczna jest ta płyta – przyciąga wszystkich. 

Piotrek.

piątek, 19 listopada 2010

Jesteśmy sentymentalni: Triquetra - T

Olsztyn uważany jest za taką Polskę „B” albo nawet „C” („D”, „E”, „F”, „G” -  sami zdecydujcie). Pod względem muzycznym też nie prezentuje się najlepiej – słabe kluby, w których króluje eskowy czy radiostacjowo-planetowy repertuar albo tancbudy studenckie, gdzie usłyszeć możemy hity w rodzaju David Guetta, Kid Cudi, Rihanna czy inny syf. Jeśli do tego dodamy mega wybitnych wykonawców, jak Afromental (ten niesamowity Wojtek „Łozo” Łozowski) czy Norbi, to już w ogóle „Boże, sprowadź w końcu ten Armagedon!”. I wydawać by się mogło, że jedyną fajną rzeczą w stolicy Warmii i Mazur jest UWM… Ale to nieprawda! Jest przecież jeszcze Łyna, Teatr im. Stefana Jaracza i… Triquetra!  

I o tym zespole dziś mowa. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego właśnie oni w drugiej części „Jesteśmy sentymentalni”. Otóż T, ich debiutancka płyta, jest naprawdę dobrym materiałem. To dziesięcio kawałkowy twór z gatunku (ponoć) hydro rock. A to, jak mówi wokal olsztyńskiego zespołu, Kuba Podolski, „rock mocny, transowy i konkretnie atakujący zmysły”. I ja się pod tym stwierdzeniem podpisuję trzema stopami. Bo Triquetra to, znowu to napiszę, solidna dawka mocnego rocka, to mocne riffy gitarowe z pogranicza stonera, to zadziorne i ciekawe teksty, to przede wszystkim zajebista, dynamiczna perkusja. No i głos wokala – tego słucha się z przyjemnością.

Pierwszym kawałkiem, jaki usłyszałem, był (jak się dowiedziałem, gdy wreszcie płyta wpadła w moje dłonie) Szpieg. Ten kawałek polecam najbardziej. Zresztą to on natchnął autora do właśnie wbicia tego zespołu i tej płyty do działu „Jesteśmy sentymentalni”. Co prawda płyta została wydana na początku 2006 roku, a piosenkę (źle to brzmi) odtworzyłem gdzieś w lipcu/sierpniu 2007, więc stosunkowo późno, ale jednak warto było. Krążek, jak wychodzi samo z siebie, ma już 4 lata (zaraz będzie „piątka”). Po nim zespół wypuścił jeszcze „Atom”, a obecnie kończy prace nad najnowszą płytą.

Ale T to nie tylko Szpieg. To również inne dobre kawałki, jak np. skoczny Punkt, melancholijno-uspokajające (tak, tytuł to trzy kropki), zachęcające do buntu 77, czy prawie jedenastominutowy, momentami post-kyussowski Constans.

To wszystko (a jest jeszcze więcej, jak np. Prastora – kawałek nagrany w języku rosyjskim) składa się na jedną z moich ulubionych płyt. Bo poza sentymentem do samego miasta, mam sentyment do tego krążka. Więc jeśli chcecie również zapałać pozytywnym uczuciem do Triquetry i ich debiutanckiego LP, to śmiało. Na stronie można zakupić za naprawdę małe pieniądze (15 złotych plus koszt przesyłki). Warto!

Deser  

środa, 20 października 2010

Jesteśmy sentymentalni: Osiedle pełne rymów, czyli HIP HOP jak okiem sięgnąć

Kiedy "Machina" obdarowywała swoich czytelników płytami muzycznymi (a nie filmami), w 1998 roku dołączona została naprawdę dobra składanka muzyczna, wydana przez wytwórnię R.R.X. "Osiedle pełne rymów, czyli HIP HOP jak okiem sięgnąć". I jest to kompilacja serio dobrych kawałków - jedna z najlepszych, jakie kiedykolwiek słyszałem.

Zacznijmy od tego, że na track-liście znalazło się 11 kawałków. Wśród artystów znaleźć można było takie nazwy jak: Warszafski Deszcz/Trzyha, Vienio i Pele, WYP3, Slums Attack, Mor W.A (jeszcze w starej nazwie z "S.E.N. na początku) oraz DJ 600 V. Jak widać, czołówka polskiej sceny HH.

Oczywiście na płycie słyszeliśmy także zespoły, które obecnie nie funkcjonują, jak na przykładStereofonia, OMP (Olimpu Muzyczna Plejada). Członkowie tych zespołów występowali jeszcze na niektórych składankach Volta i słuch o nich zaginął.

"Osiedle pełne rymów..." to zbiór najlepszych kawałków z tamtego okresu - usłyszeć możemy "Letnią Miłość", "Mam to co Ty" (w remixie), "Relaks w sobie noś", czy "Unoszę głowę", czyli tracki, które słuchała cała hiphopowa Warszawa. Niektóre nagrania, jak "Dźwięki stereo" czy "Letnia Miłość" to już klasyka. Nie zabrakło również kawałka z jednego z najważniejszych chyba projektów HH w Polsce - Wspólnej sceny (płyta wydana w 1997 roku). To 10 osób zamiłowanych w polskim rapie, które nagrały wspólny kawałek. Usłyszeć możemy m.in. WYP3,Tedego czy Mleko.

Podsumowanie: Płyta była (i nadal jest) bardzo dobra. Szkoda niektórych formacji, które się rozpadły, a także samych raperów. Niektórzy odbili od stylu, który prezentowali w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, niektórzy zakończyli swoją "przygodę z tworzeniem muzyki". A szkoda.

Posłuchaj: 10 Osób - Wspólna scena 


Ocena: 4.5/5

P.