Olsztyn uważany jest za taką Polskę „B” albo nawet „C” („D”, „E”, „F”, „G” - sami zdecydujcie). Pod względem muzycznym też nie prezentuje się najlepiej – słabe kluby, w których króluje eskowy czy radiostacjowo-planetowy repertuar albo tancbudy studenckie, gdzie usłyszeć możemy hity w rodzaju David Guetta, Kid Cudi, Rihanna czy inny syf. Jeśli do tego dodamy mega wybitnych wykonawców, jak Afromental (ten niesamowity Wojtek „Łozo” Łozowski) czy Norbi, to już w ogóle „Boże, sprowadź w końcu ten Armagedon!”. I wydawać by się mogło, że jedyną fajną rzeczą w stolicy Warmii i Mazur jest UWM… Ale to nieprawda! Jest przecież jeszcze Łyna, Teatr im. Stefana Jaracza i… Triquetra!
I o tym zespole dziś mowa. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego właśnie oni w drugiej części „Jesteśmy sentymentalni”. Otóż T, ich debiutancka płyta, jest naprawdę dobrym materiałem. To dziesięcio kawałkowy twór z gatunku (ponoć) hydro rock. A to, jak mówi wokal olsztyńskiego zespołu, Kuba Podolski, „rock mocny, transowy i konkretnie atakujący zmysły”. I ja się pod tym stwierdzeniem podpisuję trzema stopami. Bo Triquetra to, znowu to napiszę, solidna dawka mocnego rocka, to mocne riffy gitarowe z pogranicza stonera, to zadziorne i ciekawe teksty, to przede wszystkim zajebista, dynamiczna perkusja. No i głos wokala – tego słucha się z przyjemnością.
Pierwszym kawałkiem, jaki usłyszałem, był (jak się dowiedziałem, gdy wreszcie płyta wpadła w moje dłonie) Szpieg. Ten kawałek polecam najbardziej. Zresztą to on natchnął autora do właśnie wbicia tego zespołu i tej płyty do działu „Jesteśmy sentymentalni”. Co prawda płyta została wydana na początku 2006 roku, a piosenkę (źle to brzmi) odtworzyłem gdzieś w lipcu/sierpniu 2007, więc stosunkowo późno, ale jednak warto było. Krążek, jak wychodzi samo z siebie, ma już 4 lata (zaraz będzie „piątka”). Po nim zespół wypuścił jeszcze „Atom”, a obecnie kończy prace nad najnowszą płytą.
Ale T to nie tylko Szpieg. To również inne dobre kawałki, jak np. skoczny Punkt, melancholijno-uspokajające … (tak, tytuł to trzy kropki), zachęcające do buntu 77, czy prawie jedenastominutowy, momentami post-kyussowski Constans.
To wszystko (a jest jeszcze więcej, jak np. Prastora – kawałek nagrany w języku rosyjskim) składa się na jedną z moich ulubionych płyt. Bo poza sentymentem do samego miasta, mam sentyment do tego krążka. Więc jeśli chcecie również zapałać pozytywnym uczuciem do Triquetry i ich debiutanckiego LP, to śmiało. Na stronie można zakupić za naprawdę małe pieniądze (15 złotych plus koszt przesyłki). Warto!
Deser
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.