niedziela, 17 lipca 2011

Jedziemy na festiwal + Jesteśmy sentymentalni: Primal Scream – Screamadelica


Rok 1991, dla wielu fanów dobrej muzyki, na zawsze przeszedł do historii – Primal Scream wydali wtedy swój największy album i przy okazji jedną z najważniejszych płyt wszechczasów. Teraz, dwadzieścia lat po ukazaniu się Screamadeliki, Szkoci zawitają do Katowic, aby zorganizować jedną z najlepszych imprez „ever”.



Jedenaście utworów, które na zawsze odmieniły muzyczny świat. Niesamowite kompozycje wprawiające w ruch całe ciało, sześćdziesiąt pięć minut dźwięków, które nikomu chyba nie pozostały obojętne. Zdobyte uznanie na całym świecie i wykreowanie marki, jakiej wcześniejsze albumy (Sonic Flower Groove i Primal Scream) nie potrafiły stworzyć. Tak pokrótce można opisać trzecią płytę pochodzącego z Glasgow zespołu. Jednak gdzieś musiał pojawić się ten kluczowy dla losów Primal Scream moment. Przecież skok jakości nie nastąpił samoistnie. Istotne było poznanie Andrew Weatheralla, uzdolnionego angielskiego didżeja, który zasłynął z remiksów dla takich wielkich jak New Order, Happy Mondays i…właśnie zespołu dowodzonego przez Bobby’ego Gillespie.
Na drugiej płycie Primal Scream zawarli utwór „I’m Losing More Than I’ll Ever Have”. Jak wiadomo, album nie przyjął się tak, jak Szkoci by chcieli. Na pomoc przybył więc Weatherall, który zremisował wyżej wspomniany kawałek. I co on z nim zrobił – zostawił proste dźwięki klawiszy i bas, usunął oryginalne instrumenty, w tym i gitarę,  dodał perkusyjny bit z „What I Am”, sampel śpiewu Bobby’ego z „Terraplane Blues” oraz „chyba” najważniejszy „szczególik” – (również) sampel z filmu „The Wild Angels”, w którym Peter Fonda wygłasza „We wanna be free. We wanna be free to do what we wanna do. And we wanna get loaded”. Tym sposobem ostatnie słowo z cytowanego zdania stało się tytułem zupełnie nowego utworu grupy Primal Scream, który powstał na bazie…starego utworu szkockiej formacji. „Loaded” szybko stało się przepustką bandu z Glasgow do sukcesu. Kawałek zadebiutował na szesnastym miejscu UK Single Chart! To był właśnie początek wielkiej muzycznej przygody do tej pory niewiele znaczącego zespołu.
  
Myśląc o samej Screamadelice mówimy o jedenastu naprawdę wysokiej klasy kompozycjach, swoistym novum na muzycznej scenie nie tylko Wielkiej Brytanii, lecz w ogóle. Bo kto z taką gracją łączył ze sobą gospel chórki, balladowe granie, dub, acid-house oraz madchesterowe indie klimaty? Płyta numer trzy była i jest idealnym przykładem wizjonerstwa, futuryzmu muzycznego i wielkiej kreatywności. Słychać to w każdym z utworów, począwszy od „Movin’ On Up”, czyli jednym z lepszych open tracków jakie kiedykolwiek słyszałem, przez „Come Together”, ponad dziesięciominutowy gospelowo-house’owy hymn zachęcający do celebracji muzyki,  aż do zamykającego krążek „Shine Like Stars” – pieśni bardzo spokojnej, usypiającej wręcz, złożonej z przeróżnej maści efektów dźwiękowych – przyjemnego śpiewu Gillespie współgrającego z elektronicznym bitem perkusyjnym, uroczo brzmiącym akordeonem i sennymi klawiszami.


„Come Together”, czyli jeden z bardziej znanych utworów Primali rozpoczyna się samplem zaczerpniętym z filmu Wattstax, produkcji poświęconej Watts Summer Festival w Los Angeles. Wówczas Jesse Jackson wypowiedział ważne słowa:

This is a beautiful day
It is a new day
We are together, we are unified
And all for the cause
Because together we got power
Apart we got power
Today on this program you will hear gospel,
And rhythm and blues, and jazz
All those are just labels
We know that music is music”

Faktycznie, Primal Scream potwierdzili te zdania. Bobby Gillespie i spółka dobrze wiedzieli, że muzyka jest muzyką i że różne gatunki można ze sobą pięknie łączyć.


W sobotę, szóstego dnia sierpnia, Szkoci zabiorą nas w sentymentalną podróż do roku 1991. Nikogo nie powinno zabraknąć dziesięć minut po północy pod Sceną mBank. Właśnie wtedy przekonamy się, jak Screamadelica smakuje po dwudziestu latach!

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.