niedziela, 8 listopada 2015

RECENZJA: XX-LECIE REQUIEM RECORDS RDZEŃ

 XX-LECIE REQUIEM RECORDS RDZEŃ okładka 2015




WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 24 września 2015


Kompilacje to bardzo trudny orzech do zgryzienia. Najczęściej prezentują poziom tak zróżnicowany, że jakakolwiek ocena podsumowująca wydawnictwo nie będzie w żadnej mierze trafna. We wrześniu Requiem Records zorganizowało swój pierwszy festiwal. Trzy dni rozbite na dwa kluby (LAB i Fugazi) objęły artystów z tą oficyną już od dłuższego czasu związanych, jak i tych, którzy albo dopiero wydali swoje pierwsze płyty dla labelu Łukasza Pawlaka, albo dopiero to zrobią lub zrobili na przestrzeni ostatnich kilku tygodni. Rdzeń to piętnaście zespołów, kilku weteranów, kilka młodych talentów. Jak to wypadło?

Tak jak napisałam wcześniej - bardzo różnorodnie, żeby nie napisać: raz lepiej, raz gorzej. Bo w składankach właśnie to jest największa bolączka: że ciekawsze nagrania często są przeplatane tymi gorszymi.

Na plus przede wszystkim Krem, warszawskie trio, które szykuje się do wydania swojego debiutanckiego albumu. „Nie chce cię” pachnie trochę bardziej ugładzoną i popową wersją bardziej popowych utworów SGEB, czyli ładnie. Momentami jest ckliwie, momentami (więcej) chwytająco (refren), ale jednocześnie i efemerycznie (niestety). Czy długograj Kremu będzie jak krem-dela-krem? Być może własnie na to się zanosi.

Dobrze wypada też utwór ModernMoon. „Night Train” to kolejny (i nie ostatni) ukłon w stronę elektroniki lat osiemdziesiątych. Syntezatory, damskie wokale, które wchodzą w patos, nastroszone fryzury i feeria barw. Choć i jednocześnie jest dość melancholijnie, jak to bywało w latach osiemdziesiątych przecież. Faworytami są natomiast Vökuró. Czekam na więcej ich nagrań, bo wokalistka Paulina Ołdakowska ma bardzo ładną barwę głosu, syntezatory fajnie bujają, tylko to wyśpiewywane Sweet nothing kojarzy się z kiczem Calvina Harrisa i przeciętniary Florence. Das Moon to kolejna mocna pozycja i nie trzeba pisać nic więcej poza tym, że nasza recenzja ich ubiegłorocznej płyty trafnie oddawała stan legendarnego chyba już zespołu.

C.H.District? kolejny faworyt, ale tu nie ma się co dziwić, jeśli na scenie muzyki elektronicznej czynnie jest się od końca lat dziewięćdziesiątych. Szepty i Krzyki też in plus, choć nie słyszałam jeszcze Trzynastu stanów świadomości. Po „Entropinie” wypada ten stan rzeczy nadrobić.

Kinsky wiadomo. Reedycja Copula Mundi to niepodważalny szlagier. Fajnie, że Requiem zdecydowało się odświeżyć tę dwudziestotrzyletnią płytę.

A minus? Job Karma z „Earth”, które wybrzmiewa jakimś nudnym Depeche Mode; Klimt także przynudza, ale taki był urok jego tegorocznego albumu Genesa, że było ładnie, choć ulotnie. Za mroczną i trochę naciąganą, nawiązującą do zimnofalowego Vår wizją Augen X nie przepadam, odkąd ich poznałam, czyli jakiegoś dawnego koncertu w Eufemii lub Chmurach lata temu. Jude - nie przemawiali i nie przemawiają do mnie, choć na żywo formację Wiktora Skoka też już kilka razy widziałam i po prostu to... no nie działa. Choć Combat Exhaustion wypadało o niebo lepiej niż tegoroczne Stat.



***

7
(no, z  minusikiem)

Agata Pietrowska



POLECAMY LEKTURĘ:
RECENZJA: Klimt - Genesa
RECENZJA: Krojc - Fotogram
CZYNNIKI PIERWSZE: Gorzycki & Dobie – Nothing
CZYNNIKI PIERWSZE: God's Bow - Tranquilizer
CZYNNIKI PIERWSZE: Jachna/Buhl - Synthomathic
CZYNNIKI PIERWSZE: Klimt - Genesa
CZYNNIKI PIERWSZE: Das Moon - Weekend In Paradise
CZYNNIKI PIERWSZE: Krojc - Fotogram

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.