sobota, 27 grudnia 2014

RECENZJA: Konrad Kucz - Sleepy Music





WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 15 września 2014
KUP: Serpent.pl (CD)


Konrad Kucz, postać wybitna. A tak wybitna, że wystarczy wziąć jakikolwiek album sygnowany jego nazwiskiem, by się o tym przekonać. W ubiegłym roku przygotował The Four Seasons, płytę poświęconą czterem porom roku. Wybrnął z tego, jak to w jego przypadku, znakomicie. Tym razem mam do czynienia z muzyką śpiącą tudzież senną. Tytuł idealnie oddaje zawartość płyty.

Bo Sleepy Music to właśnie taka muzyka do snu. Tak najprościej można ująć zawartość albumu. Trzynaście kompozycji, czasem krótszych, będących czymś w rodzaju przerywników (lub też intrem), czasem krótszych, stanowiących coś w rodzaju niema suit. Razem budujących jeden twór. Spokojny twór. Nocny twór. Kucz ponownie łączy subtelną elektronikę z muzyką, nazwijmy to, poważną lub też klasyczną. Znowu towarzyszą mu instrumenty smyczkowe, tym razem legendarnego muzyka wspomógł Mateusz Kwiatkowski i jego wiolonczela. Wyszło, jak zwykle, uroczo, delikatnie, po prostu zmysłowo. I transowo.

Bo słuchając Sleepy Music, człowiek może czuć się jak w transie. Te spokojne melodie, które - wydawać by się mogło - niewiele się między sobą różnią, tworzą jedną senną opowieść. Opowieść długą i wciągającą, a najbardziej to relaksacyjną. Już samo „Intro” nadaje kierunek tej podróży, wiadomo, że będzie delikatnie i niespiesznie. Utwory uroczo wybrzmiewają, i nieważne, czy będzie to „Lazy Sunset” (część pierwsza lub druga), „Delusions”, „Screwer” czy „Happy Dawn” - w każdej z wymienionych postaci muzyka Kucza wznosi się ku górze, by za chwilę delikatnie opaść, pieszcząc i łachocząc zmysły słuchacza. 

„Rustles” wybija z transu lamentującą i lekko rozimprowizowaną wiolonczelą, która jeden jedyny raz na Sleepy Music wyrywa się ze sztywnych ram nadanych przez syntezatory. Ambient, tak ważny w twórczości Konrada Kucza, tym razem ustąpił miejsca awangardowemu podejściu Mateusza Kwiatkowskiego, który zresztą brał czynny udział przy komponowaniu tego utworu. „Night Souls” niesione jest przez chóralne pogłosy, tak bardzo urzekające i smutne. Tak muszą właśnie brzmieć dusze pozostawione same sobie w nocnej ciemności. „Lumpy Shadow” ma w sobie coś z mroku cieni, a tytułowa nierówność idealnie oddaje ducha nagrania - syntezatory majaczą tajemniczo w tle, wytwarzając mroczną aurę nad całością. 

Z drugiej strony Sleepy Music prezentuje też tę spokojną, pozbawioną misternych melodii odsłonę nocy. Muzyka do spania czy też senna muzyka na ogół bywa delikatna i niemal jednotonowa (z momentami). „Happy Dawn”, „Sad Part” i jej kontynuacja z next w tytule oraz zamykające album „Mozartimento” to kompozycje przypominające dryfowanie po bezkresnych morzach, wodach spokojnych i wpędzających w stan snu swoją delikatną neutralnością. Melodie ciągną się powoli, zmysłowo, nie spiesząc się ani przez sekundę. Ambientowe podłoże nagrań zgrabnie łączy się z neo-klasycznym podejściem do komponowania, a melancholijna wiolonczela, czuwając nad wszystkimi utworami, dodaje im charakteru muzyki poważnej i bardzo emocjonalnej zarazem.

7

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.