czwartek, 18 grudnia 2014

RECENZJA: Jachna/Buhl - Atropina




WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 24 września 2014
KUP: Serpent.pl (CD)

Wojciech Jachna i Jacek Buhl - dwaj uznani muzycy, dwie utalentowane postacie zamknęły się na strychy Biblioteki Miejskiej w Bydgoszczy i grały. Grały długo, namiętnie, tworząc melodie pełne hipnotycznego transu. Szorstkości i swoistej tajemniczości brzmienia dodał sam sposób rejestracji dźwięku, za pomocą czterośladowego magnetofonu. Efekt jest taki, jak można się było spodziewać.


Dziki z jednej strony, misterny z drugiej. Dziki, bo często chaotyczna i nierówna perkusja (choć momentami wręcz przeciwnie) Jacka Buhla nadaje utworom mocno kakofonicznego wydźwięku, jak gdyby Buhl postanowił trochę pojamować pod trąbkę Wojciecha Jachny. Osoby to zresztą nietuzinkowe i - jak to się mówi - ze sporym „doświadczeniem scenicznym”, w końcu grali w takich składach jak Contemporary Noise Sextet, Innercity Ensemble, Trzy Tony, Alameda 4 (większość osób zna zapewne Alameda 3) czy Variete. Uff, wyliczanka długa, choć zdaję sobie sprawę, że niepełna. Nie zmienia to faktu, że jednak ilość składów może robić i z pewnością robi wrażenie. Ale wróćmy do tematu. Dziki był, teraz misterny. A misterny, bo unosząca się nad perkusją i elektronicznymi zabawkami trąbka wibruje i świdruje uszy słuchaczy, rozpościerając nad utworami złowrogą aurę tajemniczości. Instrumenty dęte mają zresztą to do siebie, że ich wydźwięk jest po prostu często melancholijny i jakby niedopowiedziany. Tak jest i na Atropinie i w każdym z dziewięciu budujących album utworów. Kompozycji bardzo różnorodnych, oscylujących wokół naprawdę odmiennych stylistyk. 

Otwierający czwartą już płytę duetu „Beduin” pachnie pewnym orientalizmem. Ta unosząca się w powietrzu szamańska trąbka, te delikatne bębny w tle stanowią wciągające zaproszenie do odsłuchu pozostałego materiału. „Nocny pociąg” faktycznie przypomina podróż koleją. Niespokojny rytm oraz buczące między perkusją i lamentującą, urywaną trąbką elektroniczne wstawki sprawiają, że faktycznie czuć tę przejażdżkę (i to w warunkach lepszych niż w Kolejach Mazowieckich). Przy „Samotnej Boi” w końcu można zauważyć te eksperymentalno-awangardowo-freejazzowe pociągi Jachny i Buhla, którzy brzmią jak starzy kumple zwołani na wspólne kombinowanie, własnie na strychu. Luźny charakter kompozycji, nieregularna perka i trąbka, która wygrywa jakby obok niej - klasa sama w sobie w tematyce improwizacji. 

Zupełnie odmiennie prezentuje się „Na podniebnych huśtawkach”. Faktycznie, trąbka unosi się pod niebem, zahaczając - całkiem niebezpiecznie - o smoothjazzowe rejony, jednak to perkusja w tym utworze stanowi kluczowy punkt. Ona uwodzi słuchacza i sprawia, że skupienie wytęża się z każdą mijającą sekundą. Luzacki kawałek, dobry przestój przed następującymi po nim naprawdę avant-jazzowymi numerami. Bo w dalszej części Jachna i Buhl bawią się w najlepsze. Nie spieszą się, sięgają do głębokich rejonów muzyki minimalistycznej. Grają swoje, bawią się rytmiką (Buhl) i rwanymi melodiami (Jachna, który raz dmie w trąbkę od niechcenia, by za chwilę walić z całych płuc), tworząc z Atropiny album kakofoniczno-improwizowany, ze melancholijnym, skądinąd, tematem głównym kompozycji. Czy ktoś jednak powiedział, że to zarzut? 


Nie.

7.5

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.