poniedziałek, 22 grudnia 2014

RECENZJA: Trzy tony - Efekt księżyca



WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 22 września 2014
KUP: Serpent.pl (CD)

Kilka zdań o Efekcie księżyca napisałem na potrzeby Płytowego Grudnia. Wiadomo, tam wypadało pisać pozytywnie i czasem wystawienie takiej laurki gryzie się z poglądami jednej czy drugiej osoby w redakcji - wtedy paczki opisuje redaktor, któremu wydawnictwa pasują. Na szczęście w przypadku Requiem Records nie miałem tego problemu, bo Trzy tony to dobry skład. I mimo że trio można określić mianem supergrupy (najczęściej supergrupy są najzwyczajniej w świecie kiepskie), to nie znajdziemy tu przypadłości charakterystycznych dla tego rodzaju zespołów. Trzech utalentowanych gości, trzy wybitne postaci i jedna płyta poświęcona nocny.

Przyznaję, opis koncepcji płyty mówi o zawartości tyle, co nic - ot, nocne życie świata; ot, próba muzycznego przekazania tych myśli, które pojawiają się właśnie w nocy, kiedy jest o trzy tony ciszej. Mi to, szczerze mówiąc, nie mówi nic. Mówi mi sporo natomiast sama zawartość Efektu księżyca, płyty naprawdę najlepiej brzmiącej w nocy. Aura tajemnicy rozpościera się nad wszystkimi nagraniami. Czasem Trzy tony idą w kierunku bardziej awangardowej improwizacji, czasem te utwory są bardziej ugładzone i wydają się być idealnie rozpisane. Z jednej strony mamy delikatny klarnet, by za chwilę gubić się w rwanej melodii fletu i nieregularnym rytmie perkusji. Raz wpadamy do muzycznego labiryntu, raz znajdujemy się na otwartej polance, gdzie księżyc i gwiazdy rozświetlają całą okolicę.

Cały album brzmi dość mistycznie, a wszystko przez zastosowane instrumentarium. Klarnet i flet, wespół z użytą elektroniką, budują senny nastrój, który uwodzi i hipnotyzuje słuchacza w większości utworów. I wzmaga skupienie, które w przypadku Efektu księżyca jest dość istotne, bo te dźwięki trzeba chłonąć całym sobą. Trzeba czuć te ciche postukiwania Jacka Buhla w „Rytuałach, uważnie śledzić klarnet Mateusza Szwankowskiego, który to się pojawia, to znika w ciszy nocy. Należy uważnie dostrzegać kończące poszczególne frazy, ledwie wyczuwalne odgłosy talerzy czy (chyba) odgłosów dzwoneczka(?). Tak, sam tytuł utworu jest adekwatny do dawki tej misternej siły, którą przerzuca na słuchacza trio. Bo gdyby zamknąć oczy, można wszystko sobie dokładnie zobrazować. Narodziny srebrnego światła rozpoczynają się delikatną melodią wygrywaną na klarnecie. To faktycznie rodzi się światło, a klarnet naprawdę brzmi srebrzyście. W tle spokojne postukiwanie perkusji i inne techniczne zgrzyty przypominają o bólach rodzenia i trudach z nim związanymi. Pojawiający się w trakcie trwania utworu flet nadaje kompozycji świeżości i nowego blasku. To jedna z najbardziej przystępnych i uroczych rzeczy na Efekcie księżyca. Muzyczne ukojenie, którego chce się doznawać cały czas, bez przerwy. 
Pierwsze free-jazzowe promyki następują wraz z „Rozmową człowieka z nocą. Wcześniejsze dwa kawałki miały tę raczej czytelną formę, tutaj bydgoscy muzycy w końcu zdecydowali się trochę poeksperymentować. Rwane melodie, niejednostajny rytm i kombinowanie charakteryzują tę momentami nerwową kompozycję (świdrujący flet, który unosi się wysoko, niczym gwiazdy na nocnym niebie), momentami spokojną jak lipcowa noc, momentami żywiołową jak burza. I zmienną, bo Rozmowa człowieka z nocą Trzy tony zbudowały na kilku rozbudowanych podłożach. 

Księżyc w wizji Buhla, Pawlickiego i Szwankowskiego ma też orientalną twarz. Tę twarz najlepiej można dostrzec późno w nocy. Jego dolina musi przypominać kraje Bliskiego Wschodu, o czym świadczy „Dolina Półksiężyca. Dziki flet, nieokiełznany i stale poszukujący klarnet oraz niemal transowa perkusja sprawiają, że to jeden z najlepszych utworów na płycie, płynący i porywający jak nurt rzeki. Delikatny jak ciemność i uwodzicielski jak noc właśnie. Słucha się tego tak przyjemnie, że aż żal, gdy pojawiają się Krople księżycowych strun, choć to też jest przecież udany utwór. 

Free-jazzowo jest znowu w „Tańcach magicznych. Flirt fletu z klarnetem bassowym, wzajemne zaczepki i ich wspólny taniec to wirtuozeria pierwszej klasy. Wysokie partie fletu interesująco kontrastują z niskimi tonami klarnetu, a improwizowana perkusja dodaje chaotycznego tła tym muzycznym zalotom. W brzmieniu pojękującego fletu wyczuć można pewną melancholię, która na Efekcie księżyca jest zresztą częstym gościem. Mimo nerwowości samego nagrania, nie ma tu mowy o jakimkolwiek stresie. Ta kompozycja relaksuje, a wspólne kakofoniczne szaleństwo podkreśla wyjątkowość płyty i talent bydgosko-toruńskiego tria. Tak jak i Inkarnacja, która stanowi niejako podsumowanie całego wydawnictwa. Noc się kończy, księżyc zostaje przyćmiony blaskiem słońca. Dzień budzi się do życia, a Trzy tony udowadniają tą płytą, że potrafią umiejętnie bawić się ciszą. Muzycy wiedzą, kiedy wypada zwolnić tempo, kiedy odstawić na dosłownie kilka sekund instrumenty, zrobić słuchaczowi psikusa niespodziewaną przerwą lub nagle zbudzić z letargu żywym fletem. To się nazywa talent i głowy pełne muzycznych pomysłów, prawda?

7.5

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.