sobota, 11 maja 2013

Jedziemy na ...OFF Festival: Chelsea Wolfe, Drekoty, METZ, Micachu


W drugiej części Jedziemy na festiwal, a w tym przypadku OFF Festival, kilka słów na temat Chelsea Wolfe, Drekotów, METZ oraz Micachu. Opisuje Piotr Strzemieczny.





Chelsea Wolfe
No i co? Chelsea Wolfe w końcu przyjeżdża do Polski. Powinna była wpaść już wcześniej, ale, jak to się w życiu często układa, niektóre perły dostrzegamy z opóźnieniem. Już wydany w 2010 roku album TheGrime and the Glow pokazał, że Wolfe ma potencjał i może coś z tego być. Apokalypsis było tylko i wyłącznie pójściem za ciosem - kolejną mocną pozycją w dorobku młodej Amerykanki i potwierdzeniem tego, co już wiedzieliśmy bo debiutanckim wydawnictwie. Chelsea udanie połączyła mroczne odmęty skandynawskiego industrialu z modnym wówczas darkwave'em, a do tego dodała motywy będącego wiecznie na czasie amerykańskiego folku. Zmiana zaszła w ubiegłym roku, wraz ze zmianą wytwórni. Pendu Sound Recordings wymieniła na Sergent House, a swoje mroczne utwory zamieniła na zwiewne i akustyczne piosenki. No i bliżej w końcu Chelsea do PJ Harvey, z którą artystka od początku jest porównywana.

Występ na OFF Festivalu będzie pierwszym w Polsce i z całą pewnością nie można go opuścić, a Chelsea niedawno wydała nowy singiel, specjalnie na Record Store Day. W wydawniczych planach figuruje jeszcze Russian Karaoke, ale nie wiadomo, kiedy należy spodziewać się tej płyty. Może jeszcze przed katowickim koncertem?


Drekoty

Rodzimi wykonawcy są nierzadko lekceważeni zarówno przez organizatorów festiwali, jak i samych festiwalowiczów. Wiadomo, fajniej jest zobaczyć artystę, którego koncert w kraju szybko się nie powtórzy, niż zespolik, który gra w mieście średnio kilka razy w roku (czasem częściej). Powiedzmy to szczerze - takie podejście jest błędne, a i samym wykonawcom nie pomaga. Drekoty jednak na brak dobrej prasy i frekwencji koncertowej narzekać nie mogą. Ola Rzepka, po wydaniu w 2011 roku Trafostacji, w 2012 wypuściła, pod skrzydłami Thin Man Records, Persentynę. Płyta, jak to już w przypadku Rzepki bywa, była dość wymagająca i nie przez wszystkich ciepło przyjęta, no ale koncerty to koncerty i te w wykonaniu Drekotów są bardzo ciekawe. Jeśli zespół nie wyląduje o jakiejś śmiesznej godzinie, grając w pełnym słońcu, ten gig może wyjść bardzo porządnie.



METZ

To jeden z pierwszych zespołów, jakie ogłoszono na tegoroczną edycję OFF Festivalu i wybór jak najbardziej trafny. Pięć lat Kanadyjczycy tworzyli swój debiutancki album. Pięć lat musiało minąć od pierwszego gigu METZ do wydania... Metz i warto było czekać. Dziesięć, no ok, niech będzie jedenaście kawałków, które przelatują jeden po drugim, jak wiadomości w info-ekranach metra, i wszystkie na wysokim poziomie. Wydało ich Sub Pop, więc to o czymś świadczy. Do Polski przyjadą, jak w przypadku Chelsea Wolfe, pierwszy raz i mam nadzieję, że nie ostatni. Czego można się spodziewać? Muzycznych petard, hałasu i rozentuzjazmowanego tłumu w pełnym pogo (nie, nie takim pogo jak na The Kooks). Stopery pewnie będą schodzić jak ciepłe bułeczki, a jeśli ktoś jeszcze nie zakupił albumu, w stoisku z merchem na pewno będą ustawiać się długie kolejki.


Micachu

Micachu chyba wszyscy znają, nie wszyscy lubią, ale bodajże większość docenia. Mica Levi już w Polsce grała i grała też na OFF Festivalu. W 2009 roku odwiedziła jednak nie Katowice, a Mysłowice. Wówczas promowała wydane w marcu Jewellery, teraz wraca po ubiegłorocznej premierze Never, albumu nieprzewidywalnego, hałaśliwego i pełnego nieładu. Tym razem jednak Micachu przyjedzie bez swojego zespołu And the Shapes, a z komputerem i, zapewne, mikserem. W ramach OFF Festivalu Mica zaprezentuje swoje zdolności dj-skie, a przy okazji ulubione nagrania. Micachu dj-set? Brzmi ciekawie.


Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.