Drekoty – Persentyna (2012, Thin Man Records)
Debiutancki długograj Oli Rzepki to te same rozwiązania, co
przy Trafostacji, z tym, że z
rozszerzonymi aranżacjami i instrumentarium. Nadal jest dziwnie, pokrętnie,
mocno psychodelicznie i intrygująco. Nowe kawałki wciągają różnorodnością i
chwytliwością brzmieniową. Na plus wypadają otwierający płytę „Listopad”
(hipnotyczne syntezatory w środku utworu), bujające „Za”, popowy „Powrót” i
depresyjna „Parestezja”. Gorzej, porównując wersje z Trafostacji, wypadają te stare utwory – „Poddania’ i „Masłem”, w
których chyba niepotrzebnie pozbyto się tego szorstkiego i prostego formatu
(wzbogacone wejście w „Poddaniach”). Nie przemawia do mnie „Raut” i stanowczo
za długie zakończenie Persentyny,
blisko szesnastominutowy „Szary”. Debiutu Drekotów słucha się jednak
przyjemnie, choć to płyta wymagająca. Ocena nie może być inna, niż przy Trafostacji. 7/10
Melody’s Echo Chamber – Melody’s Echo Chamber (2012,
Fat Possum)
Niby nic nowego,
bo takich rozmarzonych melodii i rozmytych wokali wszędzie na pęczki od
jakiegoś czasu. Dreampopowe lo-fi kompozycje czasem wypadają lepiej (debiut
Best Coast, Eternal Summers na przykład), czasem gorzej (drugi album Best Coast
chociażby). Do tej pierwszej grupy na pewno zalicza się Melody Prochet, która
debiut nagrała razem z Kevinem Parkerem aka Tame Impala. Melody’s Echo Chamber to kawał dobrej eterycznej muzyki.
Wkomponowany do niektórych utworów język francuski również na plus. Otwierające
płytę „I Follow You”, „Some Time Alone, Alone” i tak dalej, i tak dalej.
Wymienić można aż dziewięć kompozycji, bo tylko dwa kawałki są średnie.
Melody’s Echo Chamber spisała się na medal. 8.5/10
Chelse Wolfe - Unknown Rooms: A Collection of Acoustic Songs (2012, Sargent
House)
Chelsea w
zupełnie innej odsłonie. Po mrocznych, industrialno-goth-darkwave’owych dwóch
pierwszych albumach przyszedł czas na zmianę oficyny i płytę akustyczną. Nie ma
już tego hipnotycznego zacięcia, piosenki stały się bardziej przystępne i, co
tu dużo mówić, mniej straszne, ale łagodność, z jaką Amerykanka podeszła do
wykonania nadrabia różnice. Unknown
Rooms przypomina
stare utwory PJ Harvey czy debiutantki Mariki Hackman, i nie ma w tym nic
złego. „Flatlands”, „I Died With You” i „Virginia Woolf
Underwater” to najmocniejsze strony albumu. Pozostaje czekać na Russian Karaoke. 6.5/10
Asia I Koty – Miserable
Miaow (2012, Nasiono)
Nowej płycie Joanny Kuźmy pisaliśmy w Płytowym Grudniu. Miserable Miaow, choć smutne i
akustyczne, nie nudzi. Asia i Koty ma patent na pisanie ładnych, wypełnionych
melancholią piosenek, w których wszystko ze sobą współgra. Raz jest ciszej, raz
głośniej, a czasem wszystko przystopuje i wypelni się ciszą. Ciężko wyróżnić
wybijające się utwory, bo całe Miserable
Miaow prezentuje się solidnie i równo. Szkoda tylko, że zabrakło takiego
folkowego bangera, jak „Hazy Morning”. 7/10
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.