wtorek, 25 grudnia 2012

Zaległości recenzenckie #5: Asia i Koty, Drekoty, Melody's Echo Chamber, Chelsea Wolfe

Powoli nadrabiamy zaległości recenzenckie. Kilka słów o albumach wydanych w mijającym roku. Drekoty, Melody's Echo Chamber, Chelsea Wolfe oraz Asia i Koty w naszych opisach.




Drekoty – Persentyna (2012, Thin Man Records)


Debiutancki długograj Oli Rzepki to te same rozwiązania, co przy Trafostacji, z tym, że z rozszerzonymi aranżacjami i instrumentarium. Nadal jest dziwnie, pokrętnie, mocno psychodelicznie i intrygująco. Nowe kawałki wciągają różnorodnością i chwytliwością brzmieniową. Na plus wypadają otwierający płytę „Listopad” (hipnotyczne syntezatory w środku utworu), bujające „Za”, popowy „Powrót” i depresyjna „Parestezja”. Gorzej, porównując wersje z Trafostacji, wypadają te stare utwory – „Poddania’ i „Masłem”, w których chyba niepotrzebnie pozbyto się tego szorstkiego i prostego formatu (wzbogacone wejście w „Poddaniach”). Nie przemawia do mnie „Raut” i stanowczo za długie zakończenie Persentyny, blisko szesnastominutowy „Szary”. Debiutu Drekotów słucha się jednak przyjemnie, choć to płyta wymagająca. Ocena nie może być inna, niż przy Trafostacji. 7/10 


Melody’s Echo Chamber – Melody’s Echo Chamber (2012, Fat Possum)

Niby nic nowego, bo takich rozmarzonych melodii i rozmytych wokali wszędzie na pęczki od jakiegoś czasu. Dreampopowe lo-fi kompozycje czasem wypadają lepiej (debiut Best Coast, Eternal Summers na przykład), czasem gorzej (drugi album Best Coast chociażby). Do tej pierwszej grupy na pewno zalicza się Melody Prochet, która debiut nagrała razem z Kevinem Parkerem aka Tame Impala. Melody’s Echo Chamber to kawał dobrej eterycznej muzyki. Wkomponowany do niektórych utworów język francuski również na plus. Otwierające płytę „I Follow You”, „Some Time Alone, Alone” i tak dalej, i tak dalej. Wymienić można aż dziewięć kompozycji, bo tylko dwa kawałki są średnie. Melody’s Echo Chamber spisała się na medal. 8.5/10 


Chelse Wolfe - Unknown Rooms: A Collection of Acoustic Songs (2012, Sargent House)

Chelsea w zupełnie innej odsłonie. Po mrocznych, industrialno-goth-darkwave’owych dwóch pierwszych albumach przyszedł czas na zmianę oficyny i płytę akustyczną. Nie ma już tego hipnotycznego zacięcia, piosenki stały się bardziej przystępne i, co tu dużo mówić, mniej straszne, ale łagodność, z jaką Amerykanka podeszła do wykonania nadrabia różnice. Unknown Rooms przypomina stare utwory PJ Harvey czy debiutantki Mariki Hackman, i nie ma w tym nic złego. „Flatlands”, „I Died With You” i „Virginia Woolf Underwater” to najmocniejsze strony albumu. Pozostaje czekać na Russian Karaoke. 6.5/10



Asia I Koty – Miserable Miaow (2012, Nasiono)

Nowej płycie Joanny Kuźmy pisaliśmy w Płytowym Grudniu. Miserable Miaow, choć smutne i akustyczne, nie nudzi. Asia i Koty ma patent na pisanie ładnych, wypełnionych melancholią piosenek, w których wszystko ze sobą współgra. Raz jest ciszej, raz głośniej, a czasem wszystko przystopuje i wypelni się ciszą. Ciężko wyróżnić wybijające się utwory, bo całe Miserable Miaow prezentuje się solidnie i równo. Szkoda tylko, że zabrakło takiego folkowego bangera, jak „Hazy Morning”. 7/10 



Piotr Strzemieczny 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.