sobota, 11 maja 2013

Recenzja: Black Pus - "All My Relations" (2013, Thrill Jockey)


Niewiele osób zna Black Pus, chociaż główny projekt Briana Chippendale'a kojarzy każdy fan noise'u. Tak się składa, że perkusista Lightning Bolt wydał niedawno swój kolejny album. Solowy album.









Kiedy Chippendale zaczynał działać pod szyldem Black Pus, jego poboczny projekt znało zaledwie kilka osób, a domowym sposobem wypalane albumy na płytach CD-R można było kupić jedynie w undergroundowym sklepie w jego rodzinnej miejscowości, Providence. Lata minęły, fame Lightning Bolt też zrobił swoje, a Black Pus wydawał w najlepsze i... to się opłaciło. Perkusista LB trafił pod skrzydła Thrill Jockey, a All My Relations jest debiutem w tejże oficynie.

I trzeba to od razu napisać - jakim debiutem! Osiem pełnokrwistych kawałków, osiem utworów niosących ze sobą kwintesencję noise'u, wreszcie - osiem pozycji, które zdominowała - o dziwo! - perkusja. Tak prezentuje się All My Relations w wielkim, telegraficznym wręcz skrócie. Podsumowaniu, które można by ująć w formie migawki w Teleekspresie, bo jakkolwiek najnowsza płyta Chippendale'a jest dobra, tak jest to również wydawnictwo, które przelatuje w try miga. Ledwie włączy się "Marauder", a za chwilę leci "All Out of Sorts" i zanim się obejrzymy, to kończy się "A Better Man". Czy to zarzut? Nie, skądże.

Są płyty, których niesamowicie długi czas trwania jest jedynie zaletą. Cieszymy się, że im więcej na krążku minut, tym rzadziej będziemy skipować do początku. Jednocześnie nie da się zaprzeczyć, że wydawnictwa, które nam po prostu przelatują, również są potrzebne. Ba, ileż radości przynosi puszczanie czwarty raz w ciągu jednej godziny utworu numer, dajmy na to, dwa, i to bez opuszczania poszczególnych kawałków! Zatem czas trwania All My Relations to pierwszy pozytyw. A czy drugim będzie zbliżone brzmienie wszystkich kompozycji?
Nie da się ukryć, Black Pus powiela znane z nagrań Lightning Bolt schematy. Musi być głośno, bardzo głośno, nerwowo i chaotycznie. Skąd więc to zbliżenie, skoro wszystkie utwory Brian oparł na improwizacji? Chodzi o sam wydźwięk - miało być bez planu, miało być dziko i niemalże niegrzecznie i tak rzeczywiście jest. Psychopatyczny ni to śpiew, ni to jęk, a na pewno krzyk w "All Out of Sorts" nadaje utworowi charakteru. Dodamy do tego drum and bassowe tempo perkusji, które na najnowszym albumie Amerykanina przewodzi, i na zakończenie nagłe urwanie, i już jesteśmy w domu. All My Relations to kolejna płyta, na której Chippendale po prostu improwizuje na perkusji pod ułożony wcześniej na komputerze podkład, jeśli tak przeróżnej maści sample i inne dźwięki nazwać można. Utwory wzbogaca przerobiony przez efekty wokal Briana, który w dużej mierze oparty jest na krzykach i jękach, jak chociażby w "Marauder".

Solowy album Chippendale'a leży blisko dokonań jego głównej formacji. "Word on the Street" spokojnie znalazłoby się na którymś ze starych albumów Lightning Bolt. Fani zespołu nie powinni też być zawiedzeni "1000 Years" czy "Fly on the Wall", gdzie kumulacja hałasu jest naprawdę imponująca. I chyba jedynym zaskoczeniem jest "Hear No Evil", w którym Black Pus poszedł w stronę w dziwnie pokręconych dancepunkowych rejonów, o co, szczerze mówiąc, nie podejrzewałbym Chippendale'a.

Brakuje czasem basu Briana Gibsona, co nie może dziwić, ale All My Relations nie należy traktować jako produktu zastępczego za nowy album Lightning Bolt. To bardzo dobra płyta i bardzo charakterystyczna dla Chippendale'a, którego stylu gry nie da się pomylić z nikim innym.

7

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.