piątek, 8 maja 2015

RECENZJA: Please Feed My Records - The Compilation




WYTWÓRNIA: Please Feed My Records
WYDANE: 2 kwietnia 2015

Włodarze Please Feed My Records nie próżnują i stale prezentują kolejne wydawnictwa. Po tradycyjnych albumach, które ukazały się niedawno (polecamy ten tekst, ten i ten), przyszedł czas na kompilację. 

A kompilacja, zatytułowana po prostu The Compilation, zrzesza artystów związanych z Zachodnią Ścianą kraju, stąd na płycie pojawiły się takie nazwy jak rosinski (jego nie mogło tu zabraknąć), Verlake, Ch-Ch-Ching, Admiration is for Poets czy Patryk Cannon. Oczywiście są też wykonawcy, których nie znałem i których pewnie inni słuchacze nie kojarzą, dlatego wartość dodana albumu Please Feed My Records jest o tyle większa. 

Bardzo fajnie wypadł Benncart ze swoim lekkim, house'owym „Rock With Me”, które, jak na złość, nakazuje wypatrywania upalnych letnich wieczorów. To jeden z lepszych utworów na The Compilation, niesamowicie taneczny i na wskroś radosny. Szkoda, że Benncart przygotował tylko jeden kawałek na płytę, bo takich ibizowo-chillowych wymiataczy parkietowych w każdym kurorcie powinno być tutaj więcej. Dziki i jednocześnie nieco techniczny feeling dostarcza ojciec-założyciel PFMR, rosinski. Jego „esool” to ponad trzy minuty (niestety tylko trzy minuty) nieokiełznanego rytmu (2:43 i wszystko jasne) i agresywnych syntezatorów, techno pełną gębą, do którego także wypadałoby nie stać. ODDAGE w „The End” prezentuje z kolei bardziej chillwave'ową stronę elektroniki, przeplataną subtelnym ambientowym obliczem popu. Takie rozmarzone, niemal dostojne melodie, którymi producent puszcza oczko do słuchaczy, bo tytuł tytułem, ale to nie jest jeszcze koniec płyty. Ch-Ch-Ching, uznany w kraju producent i jednocześnie właściciel Distorted Animals, wraca do upojnych czasów, kiedy wydawał DOM (rok 2012), czyli wszystko chwyta prostym rytmem i delikatną melodyką; nie słychać przerwy panującej od ostatniego długograja Pawła Trzcińskiego. Patryk Cannon nadaje albumowi mocnego, technicznego klimatu, raczej minimalistycznego i lekko industrialnego, co odróżnia „You're All Dead!” od większości utworów z The Compilation. Transowa rytmika i powiew nieodległego od lubuskiego okręgu Berlina gwarantowana. 
Udanie wydawnictwo zamyka Dawid Kwaśny ze swoim „Ultitled”, szumowiskiem na cztery minuty. Verlake także daje radę, a „Pyjama Trance” trafnie oddaje klimat nagrania. Tytułowa piżama faktycznie nawiązuje do lekko sennego charakteru utworu, a trance'owa dynamika sprawi, że track nie znudzi się tak szybko. Do bardziej popowej i ambientowej jednocześnie odsłony elektroniki nawiązuje Al_Most. „Już” spokojnie unosi się na falach klawiszy, nie wystrzela z prawej czy lewej strony tanecznymi fajerwerkami, preferuje stałość brzmienia, brak zmian. Czysty dryf. Tutaj też pozostaje żal, że trwa to tak krótko. 

Niewygodnie jest oceniać albumy-składaki, bo przecież nie wszystkie utwory prezentują ten sam poziom. Ale z The Compilation jest ten plus, że naprawdę większości miło się słucha. Dlatego nie mogło być innej noty postawionej poniżej, a niektóre nazwy z tracklisty warto sobie zapisać w zeszycie. A kilka nie, ale co ja będę pisał o negatywach, skoro pozytywów jest więcej. 


***


7

Bartosz Lachowicz 

POLECAMY LEKTURĘ:
RECENZJA: Verlake - Missing
RECENZJA: Ch-Ch-Ching - DOM
CZYNNIKI PIERWSZE: rosinski - WONDERFUR
CZYNNIKI PIERWSZE: Ch-Ch-Ching - DOM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.