poniedziałek, 17 grudnia 2012

Recenzja: Ch-Ch-Ching - "Dom" (2012, Qulturap)

Dom to hipnotyczna płyta, której nie można pozostawić obojętnie po jednym przesłuchaniu.













Ch-Ch-Ching, czyli Paweł Trzciński, czyli osoba, którą można było posłuchać wcześniej chociażby w The Complainer, wydał niedawno swój debiutancki album. Dom, czyli zaledwie sześć utworów utrzymanych w stylistyce lo-fi, to pierwsze solowe oblicze Trzcińskiego. Jeżeli, drogi czytelniku, masz ochotę zagłębić się w magiczny świat dźwięków, tej pozycji nie może zabraknąć w twojej domowej kolekcji.

Ciężki, wolny bit uzupełniony o synthpopowe brzmienie i psychodeliczny wokal, w który często wkrada się fałszywa nuta, tworzą ciekawy efekt slow motion, który bardziej niż na parkiecie, znajdzie uznanie w domowych pieleszach cichej niedzieli, kiedy to każdy szybszy rytm powoduje zawroty głowy. „Home” to od dzisiaj mój niedzielny hymn, którym będę oficjalnie żegnać weekendy.

Jak sam Paweł w naszych „Czynnikach pierwszych” stwierdził – album narasta wokół znaczenia słowa dom, jako nie tylko obiekt, ale i ludzie. Stąd bardzo emocjonalny wydźwięk wszystkich utworów. „Eyes” ciężko przedziera się przez wszystkie rejony mózgu, z jednej strony budząc lekki niepokój, z drugiej zaś rozleniwia minimalizmem dźwięków. Utwór ten przywołuje na myśl senne obrazy, które powodują, że przewracamy się z boku na bok, nie mogąc się odnaleźć w wizualizowanej w mózgu historii. Mój ulubiony na płycie - „Openup” - na chwilę powoduje przebudzenie z mrocznej, majaczącej rzeczywistości. Przyjemnie bujający, połamany bit przyjmie się także w bardziej stojąco – tupiącej pozycji odsłuchu.

Ciekawy także jest „Fanfare”, gdzie syntezator oraz charakterystyczny bęben brzmią nieomal ejtisowo. Zamykający krążek „Loveissdound” jest bardziej parkietowy. Charakteryzuje się około house’owym brzmieniem, którego, jak i zresztą całej płyty, nie da się jednoznacznie zaszufladkować. Ambientowe tło kontrastuje z szybszym, tanecznym bitem. 

Dom to hipnotyczna płyta, której nie można pozostawić obojętnie po jednym przesłuchaniu. Przy każdym ponownym odtworzeniu widać i czuć go coraz bardziej. Polecam szczególnie zimową porą, kiedy mamy bardziej refleksyjne podejście do otaczającego nas świata.

7

Agnieszka Strzemieczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.