Za sprawą Please Feed My Records robimy powrót do przeszłości, czyli jeszcze raz w bieżącym roku cofamy się do płyt wydanych w 2014 roku. Dlaczego? Bo warto, bo czasami trzeba wspierać rodzimych wykonawców, bo muzycznie są po prostu tego warci. W dwunastej odsłonie zapomnianej przez społeczeństwo, los i Boga Kumulacji zaglądamy do katalogu zielonogórskiej oficyny.
Verlake - Missing
Informacji na temat Verlake, tak samo jak i na temat innych artystów ze stajni PFMR, jest niewiele. Ze świecą zresztą szukać innych recenzji płyt tej wytwórni. Mało wzmianek, mało newsów, personalia skryte często pseudonimami lub skrócone do podania imienia. Missing to najświeższy materiał z opisywanych tu płyt Please Feed My Records, bo z grudnia. Pięć utworów, z czego cztery autorskie autorstwa Verlake'a, jedna w remiksie rosinskiego. Michał obraca się w rejonach sennej, typowo pościelowej elektroniki. Melodie wybrzmiewają leniwie, nie spiesząc się ani na sekundę. Utwór tytułowy jeszcze tego nie pokazuje, bo industrialne pogłosy wraz z surowym rytmem przywodzą na myśl jakieś okolice techno (to zmienia się wraz z rozwojem „ Missing”, nadając i kawałkowi, i samej płycie tego niedzielnego charakteru), a na pierwszy plan z czasem wychodzą syntezatory. To klawisze nadają ton całemu Missing. Gdyby wziąć pod lupę wszystkie tytuły z epki, „Idyll” chyba najlepiej oddawałoby stan płyty. Idylla, muzyczna odyseja. Coś ciągnącego się spokojnie, bez nagłych zwrotów akcji, raczej postawienie na stoicyzm melodii. Tak Verlake przygotował swój minialbum. Drugi indeks jest, tak samo jak i pozostałe kawałki, po prostu, po ludzku błogi. I nawet jeśli rytm nieco przyspiesza, to rozciągnięte partie syntezatorów nie pozwalają na spektakularne wariacje („Youth 2” i „Laatokka”). Leniwe jest Missing i bardzo przyjemne. Kolejne dobre wydawnictwo Please Feed My Records.
***
UNFINISHED - UNFINISHED
UNFINISHED, czyli połączone siły artystów związanych z PFMR. Razem przygotowali krótką, bo krótką (sześć kawałków), ale dobrą płytę. Tematycznie znowu oscylujemy wokół chillowej elektroniki. Delikatne pasaże, dużo melodyki, odjęcie typowo technicznych zagrywek, a sama rytmika, tak istotna przy wszelakiej maści elektronicznych gatunkach, przy UNFINISHED raczej schodzi na dalszy plan. Tak jest przynajmniej w pierwszych trzech nagraniach, gdzie liquidowo-ambientowe synthy budują cały klimat. Rytm stanowi tło, dodatek do delikatnych kompozycji, lekko dryfujących i wyciszających. Akcja pojawia się wraz z „A Place to Stay”, okołohouse'owym kawałkiem, a momentami, przez swój bit, zahaczającym o transowość techno. Fajnie prezentują się te industrialne pogłosy. Mimo to, prawdziwym sztosem UNFINISHED jest utwór zamykający album. „Winter by the Window” to kapitalny ambient, rozegrany na klawisze, nieśmiałą gitarę i wpadający w ucho bit. Niezła płyta dream teamu Please Feed My Records. Okładka te w paszczkę.
***
CHEAP TAXI - HTL SONGS
Najstarsza pozycja z tutaj opisywanych i kolejna, w której palce maczał Mateusz Rosiński. Tym razem nie jak w UNFINISHED, czyli jako kolabo, ale solo, w pobocznym projekcie (nie jako rosinski, którego płytę opisywaliśmy tu), jako Cheap Taxi. I jako Cheap Taxi, jak głosi legenda, utwory na HTL SONGS nagrał w pokojach hotelowych.
I jakże to odmienne kawałki od tych nagranych kilka miesięcy później, tych, które znalazły się na WONDERFUR. Tutaj Cheap Taxi oscyluje wokół chillwave'owych, rozmarzonych pasaży z jednej strony, a ambientowych wyciągaczy z drugiej. Rosiński znalazł też miejsce na trochę bardziej pokręcone, nazwijmy to awangardowe brzmienia, z porwanym bitem, z różnego rodzaju glitchami atakującymi uszy słuchaczy („Recognize”) lub przesterami unoszącymi się nad wycofanymi partiami wokali („Something more”) lub też psychodelicznymi, niemal plemiennymi samplami/krzykami („They were all 27”). Ten ostatni kawałek, można teraz napisać, niejako zwiastował to, co wydarzyło się potem na WONDERFUR. Chodzi o mocniejsze, bardziej techniczne i jednocześnie dzikie nagrywki. Chyba jednak wolę Mateusza w tej mroczniejszej odsłonie.
I jakże to odmienne kawałki od tych nagranych kilka miesięcy później, tych, które znalazły się na WONDERFUR. Tutaj Cheap Taxi oscyluje wokół chillwave'owych, rozmarzonych pasaży z jednej strony, a ambientowych wyciągaczy z drugiej. Rosiński znalazł też miejsce na trochę bardziej pokręcone, nazwijmy to awangardowe brzmienia, z porwanym bitem, z różnego rodzaju glitchami atakującymi uszy słuchaczy („Recognize”) lub przesterami unoszącymi się nad wycofanymi partiami wokali („Something more”) lub też psychodelicznymi, niemal plemiennymi samplami/krzykami („They were all 27”). Ten ostatni kawałek, można teraz napisać, niejako zwiastował to, co wydarzyło się potem na WONDERFUR. Chodzi o mocniejsze, bardziej techniczne i jednocześnie dzikie nagrywki. Chyba jednak wolę Mateusza w tej mroczniejszej odsłonie.
***
Piotr Strzemieczny
POLECAMY LEKTURĘ:
RECENZJA: rosinski - WONDERFUR
RECENZJA: Jester Frost - Hats in Bed
CZYNNIKI PIERWSZE: rosinski - WONDERFUR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.