Prezentujemy najciekawsze polskie epki wydane w 2013 roku. Wybór był dość trudny, ale z początkowej puli czterdziestu mini-albumów udało nam się wybrać tych piętnaście najlepszych! Zapraszamy do lektury.
15. Eric Shoves Them In His Pockets - Lay Down
2013, wydawnictwo własne
Eriki
od pierwszych nagrań mają tego samego poważnego asa w rękawie. Takiego, że to
muzyka tworzona i zagrana bez kompletnej napinki na cokolwiek. To nie jest epka
powalająca brzmieniem, warsztatem, jakością nagrań, ale jest jednocześnie
zbiorem utworów kompletnie urzekających luzem i bezpretensjonalnością. To dobry
rok dla tych, których dalej zachwycają płyty Modest Mouse i Built To Spill,
może jeszcze trochę Pavement. Szezlong, Lewe Łokcie (mogę napisać, że fajne, to
nie ja ich wydaję). Eric Shoved Them In His Pockets w tym towarzystwie jest
zdecydowanie najbardziej kameralny. To tak „zwykłe” piosenki, że mógłby napisać
je twój sąsiad, gdyby tylko słuchał fajnej muzyki i odważył się to zrobić. I w
tym tkwi największy atut tej epki. Mateusz Romanoski
***
14. Plug & Play – Reisefieber
Dobrze Plugom zrobił lekki design i zmiana stylu na
bardziej przyjazny i popowy. Nie żeby kiedyś grali jakiś niesłuchalny syf czy
coś – po prostu teraz te piosenki faktycznie zażerają, a nawet roszczą sobie
prawo do radiowych singli. Słucham sobie „Cities I'll Never Go To” i wiem, że
na luzie dałoby się puścić takie numery w stacjach komercyjnych. Tyle tylko, że
pięcioosobowa załoga biłaby jakościowo pewnie całą playlistę tychże rozgłośni.
Bo taki „Sahara Beach” zostawia Foals w tyle, „Like Analog Tapes” udanie
posiłkuje się jangle popem, a „Brand New Day” zabiera słuchacza w bardziej
stonowane rejony. Cieszę się, że zamiast do Joy Division, Plugom bliżej teraz
do Phoenix. I to jest zdecydowanie dobry prognostyk przed ukazaniem się
kolejnego albumu bandu. Tomasz Skowyra
***
13. Lovers
in Uniforms - Let's listen to the sea
Gdyby poprawić jedyny mankament w Lovers in Uniforms
(wokal), to byłaby taneczna elektronika na europejskim poziomie. Gdyby chłopcy
nie mieli taki problemów logistycznych, powinni grać koncerty w całej Polsce i przebić
zajebistością takie formacje jak Rebeka, chociażby. Ale że życie jest
niesprawiedliwe, Lovers in Uniforms latem wydali Let's listen to the sea i chyba nie do końca było o tym albumie tak
głośno, jak być powinno. A szkoda, bo te
cztery kawalki (i intro) brzmią niesamowicie ciekawie. Są i radosne potupaje,
są fajne syntezatory, znajdzie się też gdzieś damski wokal i od razu chce się
jechać nad to piękne polskie morze. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że LiU
będą jeszcze nagrywać. Piotr Strzemieczny
***
12. Jesień - Dla najbliższych
Toż to nieomal poezja! Z podkładem, bo z podkładem, ze znakomitym, bo i rzeczywiście znakomitym, jednak wciąż. Jak mówi ludowa mądrość: Jesień plecień, bo przeplata – tu przeplata te dwa żywioły. Korelacja między tytułem wydawnictwa, a tytułami utworów godna uwagi. Lepsze niż Świetliki, a może nawet lepsze niż lepsze niż Świetliki. Jacek Wiaderny
***
11. Rubber dots - ...--
Nową epką Rubber dots trochę odeszli od stylu
kojarzonego z albumu o pięknym tytule Rubber
dots. Melodie stały się bardziej kanciaste, bardziej intrygujące, a całość
nabrała spójniejszego jednak charakteru. Trzy utwory, które składają się na mini-album
...-- , stanowią ciekawą odskocznię od innych rodzimych projektów
elektronicznych. A sam duet niech tworzy w najlepsze, z naciskiem na takie
melodie jak w "Butter Knife". Piotr Strzemieczny
Polecamy lekturę recenzji.
Polecamy lekturę recenzji.
***
10. Palcolor - Moontrap
Na początku ubiegłego roku była taka epka jak Moontrap. Trochę pograła w internetach, szum zrobiła też Oficyna
Biedota, a potem ucichło o Palcolorze. A szkoda, bo Moontrap dobrym wydawnictwem było (i jest). Czasem Palcolor gdzieś
pogra, czasem wrzuci nowe nagrania na bandcampa, którego warto śledzić, bo
często coś wrzuca. A sama epka? Cóż, dużo inspiracji, ale dobrych inspiracji, i
udana podróż - jak już sam tytuł mówi - na księżyc, hen daleko! Miło się
słucha, lekko usypiająco, ale bardzo nastrojowo. Wypada śledzić na bieżąco. Piotr Strzemieczny
Polecamy lekturę recenzji.
Polecamy lekturę recenzji.
***
9. Armando Suzette – Calendar
Tak się akurat złożyło, że duża część społeczeństwa
zacznie obcować z kalendarzami, bo w końcu trzeba się pozbyć starego kawałka
makulatury i przywiesić nowiutki, lanserski rozkład roku 2014. Ale fajnie
byłoby, gdyby choć część z tych osób sięgnęła po kalendarz stworzony przez
Armando Suzette. Niedługie to, bo trwa zaledwie 16 minut, a nie 365 dni, ale
zawartość jest zdecydowanie bardziej interesująca. Gdyby zagrać w skojarzenia, postawiłbym na „oldschoolowy Steely Dan znad Wisły”, bo choć te połączenia
akordów chwilami wydają się zupełnie nienormalne czy wręcz wstrząsające (nawet
nie będę wskazywał tracka, bo SĄ WSZĘDZIE… no dobra, dla mnie w „Advent Mists”
działa to najwyraźniej), to jednak Tondera i spółka zadbali o urokliwo-popowy
sznyt, dzięki któremu można słuchać epki nawet w niedzielne popołudnie zamiast
mixtape’ów pełnych Pearl Jam i Led Zeppelin. Tomasz Skowyra
Polecamy lekturę recenzji.
Polecamy lekturę recenzji.
***
8. Twardowski - Terms of Endearment
2013, U Know Me
Tomasz Twardowski od blisko dekady działa jako producent muzyki elektronicznej. Jego styl, wywodzący się z hip-hopu, jest fuzją slo-mo house'u z posthip-hopem i elementami nu-disco. Na najnowszej epce znajdziemy siedem kawałków. Niektóre przepełnione syntetycznym brzmieniem, jak np. "Foreshadowing". A inne w stu procentach oparte na brzmieniu żywych instrumentów, jak chociażby "Smoochy Stuff". W Terms of Endearment Twardowski eksperymentuje z samplingiem, robiąc to na tyle umiejętnie, aby zachować miękkość i spójność tworzonych utworów. Agnieszka Strzemieczna
***
7. Sowa - Sowa
O Sowie wiadomo niewiele. Jak obwieszczają informacje prasowe, ten tajemniczy producent tworzy „w zaciszu piaseczyńskich lasów”, a jego utwory powstają „z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy ludzkiej technologii”. Po internecie roznoszą się także informacje o tym, że jest muzykologiem, jak również o tym, że uczestniczył w zakładaniu Wytwórni Krajowej.
Co natomiast wiadomo o Sowie, posiłkując się wyłącznie epką, którą wydał w sierpniu 2013 roku, a której limitowany nakład został wyprzedany? Otóż Sowa EP jest zbiorem kompozycji tak ciekawych, że trudno nie wziąć tego minialbumu pod uwagę, podsumowując miniony rok w muzyce.
Ani moja opinia, ani skojarzenia nie będą pierwszymi. Tajemnicze, momentami mroczne dźwięki Sowy wygenerowały bowiem porównania do twórczości Buriala u co najmniej kilku jeszcze osób. Nie należy oczywiście przesadzać z nazywaniem rodaka „polskim Burialem”, gdyż Sowa prezentuje własny styl i nasyca muzykę własnymi emocjami, mimo wszystko. Producent wyostrzył wspomnianą epką apetyt na długogrający materiał i mam nadzieję, że pod koniec roku 2014 znów trafi do podsumowania najlepszych/najciekawszych muzycznych produkcji roku. Katarzyna Janik
***
6. Klaves - At Dawn Again
No i co, zbliżamy się do tej ZŁOTEJ PIĄTKI, a wszędzie praktycznie tylko te elektroniki i elektroniki (małe zdziwko będzie z tym, co mamy na miejscu pierwszym, hehe), nie inaczej również na miejscu szóstym. A na nim uplasował się pochodzący z Poznania Klaves. Co można powiedzieć o Mikołaju Gramowskim? To był jego rok - fejm za zachodnią granicą, w Polsce również sobie pograł. To z Teielte, to z Hush Hush Pony, a to jeszcze zahaczył o Selectora. No i wydał At Dawn Again. Epką zainteresowało się Koh-I-Noor, więc nie mógł być to słaby materiał. No i nie jest. Kilkanaście minut łatwo wpadającego w ucho house'u wzbogaconego uk garage, uroczymi damskimi wokalami i chwytliwymi klawiszami. Klasa sama w sobie. Piotr Strzemieczny
***
5. XXANAXX - XXANAXX
XXANAXX tworzą Klaudia Szafrańska - wokalistka z Konina - oraz Michał Wasilewski, producent ze Szczytna. Spotkali się w Warszawie i postanowili stworzyć coś razem. Eksperymentują z różnego rodzaju syntetycznymi brzmieniami. Każdy utwór przepełniony jest głębokim, pulsującym bassem, dość żywym beatem i spokojnym melodyjnym tłem dla głosu Klaudii. Znajdziemy tu bardzo nastrojowy "Got U Under", ciekawie pocięty "Broken Hope" oraz bardzo klubowy, momentami trochę hipnotyczny, "Dissapear". Ponadto w bonusie mamy trzy remiksy owych utworów. "Broken Hope" został przetworzony przez xxxy, "Dissapear" zremiksował Envee, a "Got U Under" Spisek Jeden. Wysokie miejsce nie jest przypadkiem. Skoro XXANAXX zostało wyciagnięte z U Know Me przez Warner, coś musi być na rzeczy! Agnieszka Strzemieczna
***
4. Teielte - Crystalline
Teielte jak zawsze balansuje na granicy hip-hopem i elektroniki. Na Crystalline EP znajdziemy sześć utworów utrzymanych w specyficznej dla tego artysty stylistyce. Zatem będzie rytmicznie, mrocznie i bardzo syntetycznie. Teielte zahacza trochę o future garage ("Life Box" z Kasią Malendą na wokalu), beat ciągle nierównomiernie się łamie i przyspiesza ("Lullaby to Nightmares"), a bass miarowo i głęboko pulsuje ("Drummatic Science"). Po raz kolejny mamy do czynienia ze świetnie sklejoną elektroniką. Agnieszka Strzemieczna
***
3. Fuka Lata - Electric Princess
Ostatnia płyta wydana przed ucieczką z Polski, pierwsza,
o której można powiedzieć w stu procentach: this
is it! Fuka Lata kombinowali długo, bo przez
debiutancką epkę i debiutancki długograją, aż w końcu znaleźli brzmienie, w
którym czują się najlepiej, a które najlepiej im wychodzi (z punktu siedzenia
słuchacza). Krótka ta epka, bo zaledwie z czterema utworami, ale jeśli ma się w
trackliście takie hity jak "Velvet Daze" czy "Till The
End", do podsumowania wystarczyłyby tylko te dwa kawałki. Czekamy na
więcej ,bo Fuka Lata może w 2014 jeszcze bardziej namieszać. Piotr Strzemieczny
Polecamy lekturę recenzji.
Polecamy lekturę czynników pierwszych.
Polecamy lekturę recenzji.
Polecamy lekturę czynników pierwszych.
***
2. Chloe
Martini – Reborn
Anna Żmijewska
AKA Chole Martini rządzi. W zasadzie odkąd wyszła epka Reborn katuję ją
kilkanaście razy dziennie, robiąc tylko krótkie przerwy na herbatę. I wcale nie
tylko mnie trafiło. Często, gdy ją puszczam, słyszę głosy: "o, co to takie
zajebiste, przerzuć mi na telefon". Ale nie ma co się dziwić, bo żeby nie
załapać bossostwa takich sexi-jonitów jak "Temptation",
"Craving" (czy tylko ja słyszę tu unoszące się smugi Stealth Of
Days?) czy "Spellbound", trzeba się napraaaaawdę postarać. A i
remix Khadisma nie odstaje. Coś mi się wydaje, że mam swoją nową faworytkę –
marzę o regularnym albumie Chloe Martini! Ciekawe, czy to marzenie spełni się w
2014 roku? OBY. Tomasz Skowyra
***
1. 1926 - Bury the Ghost
Przesterowana jazda przez fascynacje członków składu od Sonith Youth poczynając i dalej aż w kosmosy, tak to prezentuje się ten plon współczesnej trójmiejskiej alternatywy. Cegiełka w twardym murze tegorocznych wydawnictw, gdzie władzą absolutną rządzą gitary - choć tu z nutką szumów, ale wiadomo - Bałtyk. Z 1926 na pewno jeszcze się zobaczymy. Jacek Wiaderny
***
Redakcja FYH!
"Bo taki „Sahara Beach” zostawia Foals w tyle" Szanuje was ale tu chyba ktoś sie spił...
OdpowiedzUsuń"Bossostwo" od Dejnarowicza pożyczone? uhh
OdpowiedzUsuń