środa, 30 października 2013

Recenzja: Rubber dots - ...--



WYTWÓRNIA: wydawnictwo własne
WYDANE: 11 października 2013
WIĘCEJ O ARTYŚCIE
FACEBOOK



Duet Iwanek-Głowacki debiutował w 2011 roku płytą o wdzięcznym tytule Rubber dots. To właśnie wtedy pisaliśmy o nim (duecie, rzecz jasna), że brzmi jak polska wersja Sneaky Sound System, z tym że "przefiltrowane przez polską rzeczywistość pozbawioną australijskiego słońca, kangurów i tych wszystkich koali". Dwa lata później doszło do pewnych zmian.

Nie są to spektakularne modyfikacje, ot kosmetyczne poprawki. O co chodzi? Przede wszystkim o większą szorstkość brzmienia, melodie bardziej kanciaste i spójne niż przy okazji debiutu. Co ważne, Rubber dots nie zatracili swojej przebojowości, a wręcz intrygują minimalistyczną różnorodnością w produkcji. Każdy z kawałków, które znalazł się na ...-- to zupełnie inna odsłona duetu. Nie zmienia się jedno - głęboki wokal Ani Iwanek, który jak zawsze brzmi tajemniczo i lekko uwodzicielsko. Ale po kolei.

O każdym z utworów szerzej, a przede wszystkim w najbardziej właściwym kontekście przeczytać można w naszych czynnikach pierwszych, gdzie Rubber dots rozłożyli najnowszą epkę piosenka po piosence. Wyjaśniono też znaczenie tytułu, który na pierwszy rzut oka (i po lekturze materiałów prasowych) mógł wyglądać dość tajemniczo. Cóż, "Tytuł naszej epki to nie żaden tajemniczy rebus, tylko po prostu numer zapisany alfabetem Morse’a. Numer 3 – jako że to jest nasze trzecie wydawnictwo, a do tego zawiera trzy utwory. Chcieliśmy, żeby tytuł był minimalistyczny i miał formę raczej graficzną niż znaczeniową" i przyznać trzeba, że duetowi wyszło, bo hasło "więcej formy, mniej treści" idealnie pasuje do muzyki na ...--.

Epkę otwierają surowy, tribalowy rytm, do którego stopniowo dołączają kolejne smaczki i śpiew Ani Iwanek. Przy osiemdziesiątej sekundzie w tle rozbrzmiewają delikatne klawisze i utwór spowalnia, uzyskuje rozmarzonego wydźwięku, i ten motyw powtarza się w "Butter Knife" kilka razy. Tak, refren Rubber dots wyszedł bardzo ładnie. Wcale nie gorzej prezentuje się "Peanut's Pot", kawałek promujący ...--i jednocześnie najbliższy temu, co zespół robił na debiutanckim albumie, szczególnie na samym początku, bo później to już pojawiają się skojarzenia z Moloko i ich "Forever More", szczególnie w starym remiksie Mmikimausa, jeszcze z czasów bodajże Barbie Baru (a to za sprawą tego dzikiego brzmienia basu), a trochę z "Coracao", prawdziwym hitem 2004 roku. Całość zamyka dość trensowe "Roe Eyes", które z pewnością dobrze sprawdza się w parkietowo-imprezowych warunkach, a dodatkowego uroku dodaje kompozycji melancholijny śpiew Iwanek. 

...-- to w głównej mierze bardziej przystopowane rozwiązania kojarzone z Rubber dots. Duet ładnie sobie poradził z takim podejściem do kompozycji, kładąc nacisk na dopracowanie perkusyjnego brzmienia. Na tym tle wokal Ani Iwanek, który sam w sobie jest ładny i niepodrabialny na rodzimym gruncie, wiele zyskuje. Ładny album, zespół wykonał porządny krok wprzód.

7

Piotr Strzemieczny

ZOBACZ TAKŻE:
Recenzja: Rubber dots - Rubber dots, 2011
Czynniki pierwsze: Rubber dots - ...--

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.