Duży krok w twórczości Fuki Lata.
Na ten album zęby ostrzyli sobie może nie wszyscy, ale z całą pewnością większość fanów elektroniki. Fuka Lata w 2012 roku uderzyła pod postacią Saturn Melancholii, albumu tyleż prostego, co z łatwością wpadającego w ucho. Brakowało na niej co prawda typowych "bangerów", które rozbujałyby parkiety, a niektóre kompozycje niestety trochę się zbytnio dłużyły, ale na koncertach ten materiał sprawdzał się wzorowo. W tym roku duet dorzucił nową epkę, a wcześniej zdołał odwiedzić kilka znaczących festiwali, w tym Primaverę czy występ w odległym Montrealu. Jedno jest pewne, electric princess to kolejny krok na drodze rozwoju Fuki Lata.
Na ten album zęby ostrzyli sobie może nie wszyscy, ale z całą pewnością większość fanów elektroniki. Fuka Lata w 2012 roku uderzyła pod postacią Saturn Melancholii, albumu tyleż prostego, co z łatwością wpadającego w ucho. Brakowało na niej co prawda typowych "bangerów", które rozbujałyby parkiety, a niektóre kompozycje niestety trochę się zbytnio dłużyły, ale na koncertach ten materiał sprawdzał się wzorowo. W tym roku duet dorzucił nową epkę, a wcześniej zdołał odwiedzić kilka znaczących festiwali, w tym Primaverę czy występ w odległym Montrealu. Jedno jest pewne, electric princess to kolejny krok na drodze rozwoju Fuki Lata.
electric princess
to zaledwie cztery utwory, z czego otwierający epkę "Velvet Daze"
znaliśmy już od dłuższego czasu, kiedy zespół wypuścił go do internetów.
Zachwytów, achów i innych ochów nie było końca i tak naprawdę to były to
pozytywy w pełni uzasadnione. Nowym trackiem Fuka Lata odeszła od rozwiązań
kojarzących się właśnie z Saturn
Melancholią, postawiła na soczyście brzmiące, wystawione na pierwszy plan
syntezatory. To zazębiło. Wspomniane "Velvet Daze" to oniryczny ukłon
w stronę sentymentalnego ejtisowego synthpopu - jest ładne, melodyjnie, a wokal
Lee niemalże płynie. I właśnie pierwszy indeks z electric princess ukazuje nowe brzmienie Fuki Lata. Następujące po
openerze "Till the End" to prawdziwy szlagier, utwór najżywszy z całego
mini-zbioru i najbardziej przebojowy. Szybkie, transowe tempo udanie współgra z
dozowanym, bardzo okrojonym wokalem, a klawisze dodają lekko wiksiarskiego, co
wcale nie oznacza, że złego, charakteru. To ewidentnie najlepszy utwór, z jakim
Fuka Lata może wyskoczyć podczas gigu.
Nie gorzej prezentuje się pozostała dwójka z electric princess. Utwór tytułowy to znowu hipnotyczny bit i eteryczny śpiew Lee okryty dreampopową kołdrą dźwięków. Zamykający zaś całość "Simple Case" leży najbliżej niemieckiej sceny electro-synthpopowej. Mroczna melodia, tajemniczy i zrezygnowany wokal, a w skrócie ciemniejsza kontynuacja "Electric Princess" udanie spina cały materiał syntezatorową klamrą. Fuka Lata zrobiła, o czym wspomniałem wcześniej, całkiem pewny krok do przodu. Co będzie dalej? Trzeba czekać, ale ten czas z pewnością nie będzie stracony.
7
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.