piątek, 27 grudnia 2013

Zaległości recenzenckie #5: Armando Suzette, Jon Hopkins, Local Natives, of Montreal i St. Lucia


Nadrabiamy zaległości recenzenckie. Dziś albumy Armando Suzette, Jona Hopkinsa, Local Natives, of Montreal i St. Lucia. 



Armando Suzette – Calendar
2013, Draw Records

Z rozmowy naszego redakcyjnego kolegi z Crab Invasion dowiedzieliśmy się, że epka krakowsko-myślenickiego bandu tkwi w odtwarzaczu Kuby Sikory (wokal+gitara Krabów) już od dłuższego czasu i nie spieszno jej, żeby go opuścić. W moim pojawiała się może nie tak często, ale Armando Suzette należy się pochwała. Po pierwsze, aranże zamieszczone na Calendar są naprawdę intrygujące. Odnoszę wręcz wrażenie, że cały materiał doskonale odnalazłby się jako instrumental. W muzyce zespołu Mateusza Tondery (znanego też z występów w Die Flöte i White Rabbit's Trip) można zauważyć wyrafinowaną filozofię zestawiania dźwięków, przywodzącą nieco na myśl dokonania Wild Beasts. Muzyka nie każdemu przypadnie do gustu, bo nie należy do tych lekkostrawnych, do połknięcia między kolejnym odcinkiem Na Wspólnej a wieczornym maratonem Embarassing Bodies na TLC. Warto jednak obserwować poczynania Armando, bo nie trudno przewidzieć, że ten band jeszcze nieźle namiesza.

6.5

***

Jon Hopkins – Immunity
2013, Domino

Ten rok był dla Jona Hopkinsa wyjątkowy – nie tylko ze względu na to, że wygrał nasze roczne zestawienie na najlepszy utwór 2013. Jego czwarty album, wydany sumptem Domino Records (co już samo w sobie wróży dobrą płytę) zgarnął nominacje do najbardziej prestiżowych nagród, w tym do Mercury Prize. Większość recenzji nie schodziła poniżej poziomu 7/10, a głosy zachwytu nie cichły. To trzeba przyznać – dawno nie było tak dobrego albumu w klimatach IDM. Sięgające szczytów list przebojów „Open Eye Signal” i nagrane wspólnie z Purity Ring „Breathe This Air” to tylko przedsmak tego, co czeka nas po włożeniu Immunity do odtwarzacza.

8

***

Local Natives – Hummingbird
Frenchkiss/Infectious

W przypadku naszej recenzji krążka Local Natives zasada lepiej późno niż wcale wydaje się być  najtrafniejszym komentarzem. Album wydany w końcówce stycznia 2013 zdążył już objechać z zespołem dużą część globu i wspiąć się na 12 miejsce TOP 200 Billboardu. To zbiór utworów, których produkcją zajął się jeden z ojców sukcesu The National – Aaron Dessner. I trzeba przyznać, że zarówno on, jak i panowie z Los Angeles zdecydowanie dali radę. Takiej muzyki chcemy słuchać – dobrze skomponowanej i jeszcze lepiej wykonanej. Tu właściwie każdy utwór mógłby być potencjalnym singlem. Jest naprawdę blisko ideału. Mam nadzieję, że kolejny album Local Natives zasłuży już w pełni na ocenę dwucyfrową. A póki co, pozostaje mi przez następny rok katować Hummingbird – z przyjemnością!

9

***

of Montreal - Lousy With Sylvianbriar
2013, Polyvinyl

Dwunasty krążek of Montreal, ze względu na datę premiery powinien być dla mnie albumem szczególnym (dokładnie w moje urodziny). Amerykanie przyzwyczaili nas już, że każda kolejna płyta pojawia się w maksymalnie dwa lata od wydania poprzedniej. Lousy With Sylvianbriar to ukłon zespołu w stronę pierwszych lat swojej działalności, który przejawił się między innymi  rejestrowaniem materiału przy użyciu 24 – ścieżkowego magnetofonu, jak to kiedyś mieli w zwyczaju. I zaserwowali fanom kawałek niezłego gitarowego grania, z świetnym „Triumph of Disintegration” i „Belle Glade Missionaries” na czele.

6.5

***

St. Lucia – When The Night
2013, Sony

Debiutancki długograj St. Lucia – projektu, pod którym kryje się pochodzący z Republiki Południowej Afryki Jean-Philip Grobler z daleka przyciąga wzrok kwiecistą okładką. Jak się później okazuje, równie barwne jest też wnętrze. Bardzo wakacyjne, synth-popowe brzmienie pobudzi do życia nawet gdy na dworze pada i wieje. Kawałki, jak „All Eyes On You” wielu może kojarzyć z reklam Taco Bell i Victoria's Secret (chyba bardziej z Youtube, bo czy ktoś widział w polskiej telewizji którąkolwiek?). Płyta jest idealna do jazdy samochodem (sam sprawdzałem) – kolejne kilometry umykają niezauważone. Lekkie, niewymagające zbyt wiele, bezpretensjonalne brzmienie When The Night może nie znajdzie się na listach TOP-ów, ale na pewno zaskarbi sobie naszą ogromną sympatię, a to chyba najważniejsze.

6.5

Miłosz Karbowski  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.