Nadrabiamy zaległości recenzenckie. Dziś albumy Armando Suzette, Jona Hopkinsa, Local Natives, of Montreal i St. Lucia.
Z rozmowy naszego redakcyjnego kolegi z Crab Invasion
dowiedzieliśmy się, że epka krakowsko-myślenickiego bandu tkwi w odtwarzaczu
Kuby Sikory (wokal+gitara Krabów) już od dłuższego czasu i nie spieszno jej,
żeby go opuścić. W moim pojawiała się może nie tak często, ale Armando Suzette
należy się pochwała. Po pierwsze, aranże zamieszczone na Calendar są
naprawdę intrygujące. Odnoszę wręcz wrażenie, że cały materiał doskonale
odnalazłby się jako instrumental. W muzyce zespołu Mateusza Tondery (znanego
też z występów w Die Flöte i White Rabbit's Trip) można zauważyć wyrafinowaną
filozofię zestawiania dźwięków, przywodzącą nieco na myśl dokonania Wild
Beasts. Muzyka nie każdemu przypadnie do gustu, bo nie należy do tych
lekkostrawnych, do połknięcia między kolejnym odcinkiem Na Wspólnej a
wieczornym maratonem Embarassing Bodies na TLC. Warto jednak obserwować
poczynania Armando, bo nie trudno przewidzieć, że ten band jeszcze nieźle
namiesza.
6.5
***
Jon
Hopkins – Immunity
2013, Domino
Ten rok był dla Jona Hopkinsa wyjątkowy – nie tylko ze
względu na to, że wygrał nasze roczne zestawienie na najlepszy utwór 2013. Jego
czwarty album, wydany sumptem Domino Records (co już samo w sobie wróży dobrą
płytę) zgarnął nominacje do najbardziej prestiżowych nagród, w tym do Mercury
Prize. Większość recenzji nie schodziła poniżej poziomu 7/10, a głosy zachwytu
nie cichły. To trzeba przyznać – dawno nie było tak dobrego albumu w klimatach
IDM. Sięgające szczytów list przebojów „Open Eye Signal” i nagrane wspólnie z
Purity Ring „Breathe This Air” to tylko przedsmak tego, co czeka nas po
włożeniu Immunity do odtwarzacza.
8
***
Local
Natives – Hummingbird
Frenchkiss/Infectious
W przypadku naszej recenzji krążka Local Natives zasada lepiej
późno niż wcale wydaje się być
najtrafniejszym komentarzem. Album wydany w końcówce stycznia 2013
zdążył już objechać z zespołem dużą część globu i wspiąć się na 12 miejsce TOP
200 Billboardu. To zbiór utworów, których produkcją zajął się jeden z ojców
sukcesu The National – Aaron Dessner. I trzeba przyznać, że zarówno on, jak i
panowie z Los Angeles zdecydowanie dali radę. Takiej muzyki chcemy słuchać –
dobrze skomponowanej i jeszcze lepiej wykonanej. Tu właściwie każdy utwór
mógłby być potencjalnym singlem. Jest naprawdę blisko ideału. Mam nadzieję, że
kolejny album Local Natives zasłuży już w pełni na ocenę dwucyfrową. A póki co,
pozostaje mi przez następny rok katować Hummingbird – z przyjemnością!
9
***
Dwunasty krążek of Montreal, ze względu na datę premiery
powinien być dla mnie albumem szczególnym (dokładnie w moje urodziny).
Amerykanie przyzwyczaili nas już, że każda kolejna płyta pojawia się w
maksymalnie dwa lata od wydania poprzedniej. Lousy With Sylvianbriar to
ukłon zespołu w stronę pierwszych lat swojej działalności, który przejawił się
między innymi rejestrowaniem materiału
przy użyciu 24 – ścieżkowego magnetofonu, jak to kiedyś mieli w zwyczaju. I
zaserwowali fanom kawałek niezłego gitarowego grania, z świetnym „Triumph of
Disintegration” i „Belle Glade Missionaries” na czele.
6.5
***
Debiutancki długograj St. Lucia – projektu, pod którym
kryje się pochodzący z Republiki Południowej Afryki Jean-Philip
Grobler z daleka przyciąga wzrok kwiecistą okładką. Jak się później okazuje,
równie barwne jest też wnętrze. Bardzo wakacyjne, synth-popowe brzmienie
pobudzi do życia nawet gdy na dworze pada i wieje. Kawałki, jak „All Eyes On
You” wielu może kojarzyć z reklam Taco Bell i Victoria's Secret (chyba bardziej
z Youtube, bo czy ktoś widział w polskiej telewizji którąkolwiek?). Płyta jest
idealna do jazdy samochodem (sam sprawdzałem) – kolejne kilometry umykają
niezauważone. Lekkie, niewymagające zbyt wiele, bezpretensjonalne brzmienie When
The Night może nie znajdzie się na listach TOP-ów, ale na pewno zaskarbi
sobie naszą ogromną sympatię, a to chyba najważniejsze.
6.5
Miłosz Karbowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.