wtorek, 5 marca 2013

Recenzja: Palcolor - "Moontrap" (2013, Oficyna Biedota)

Oficyna Biedota wyskoczyła z kolejną ciekawą elektroniczną produkcją. Po ostatnim albumie Krojca przyszedł czas na epkę Palcolor.







Projekt Emila Macherzyńskiego z każdym kolejnym wydawnictwem ewoluował. To już nie są długie, ambientowe pejzaże jak na PAL1 czy nie do końca dopracowane szkice, które znaleźć można było na s/t epce. Jeżeli ktoś myślał, jeszcze przed przesłuchaniem Moontrap, że nowa produkcja Palcolor będzie nawiązywać do wydanego latem ubiegłego roku singla "Tec Sun", był w błędzie. Nowa epka pochodzącego z Łodzi dziennikarza i producenta prezentuje raczej rozmyte i senne brzmienia, nawiązujące swoją żywiołowością do PAL1 niż kolejnych wydawnictw, ale są to nagrania bardziej dopracowane i, wydawać się może, lepiej doszlifowane.

Moontrap jest krótkie, trwa niespełna dwadzieścia minut, ale Moontrap jest jednocześnie ciekawą i wystarczająco długą podróżą w kosmos, hen, hen daleko - na księżyc. Okładka i tytuł kasety jest wymowny i oddaje sedno kompozycji. Kawałki są leniwe, dryfujące i powolne, a szybszym tempem wybijają się jedynie dwa ostatnie indeksy - "Mini Dim" i Tulip". Nie oznacza to jednak, że pozostałe pozycje są kiepskie. "Subs" wlecze się w miły i relaksacyjny sposób, lekko usypiający, ale, poprzez wyczuwalną głębię w końcówce, niezwykle ciekawy.

Jedyne zastrzeżenie, jakie można kierować do Palcolor, to wyczuwalne naleciałości innych wykonawców. Utwór otwierający Moontrap kojarzyć się może swoim wycofaniem z kawałkami z Repliki, nowej płyty Oneohtrix Point Never, a w "Katniss Theme" odbijają się echa Forda i (znowu) Lopatina, i ich eightiesowego midi-chillpopu. Gdzieś w tle unosi się też duch Autechre i Kraftwerk. Nie są to zrzynki, te zabiegi raczej nie rażą, więc na dobrą sprawę nie ma się co czepiać. Dlatego pozostaje czekać na kolejny ruch Macherzyńskiego, bo Palcolor wyszedł mu całkiem, całkiem.
  
6.5

Piotr Strzemieczny 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.