poniedziałek, 21 września 2015

RECENZJA: 3FoNIA - Mneme



WYTWÓRNIA: Pawlacz Perski
WYDANE: 9 września 2015

Kolejne udane wydawnictwo w Pawlaczu Perskim. To w skrócie. W nieco dłuższym wywodziku Mneme wygląda... O, właśnie tak.

Mneme to nowy album nagrywającego jako 3FoNia Jacka Mazurkiewicza. Dwa nagrania, tylko dwa, ale i aż dwa. Dwadzieścia pięć minut kombinowania i eksploatowania strunowca z dorzuceniem różnych, naprawdę przeróżnych efektów, przesterów i zabaw z dźwiękiem.

Klasycy będą obruszeni, fani improwizacji i muzycznych eksperymentów - wręcz przeciwnie.

Bo rzecz tyczy się wspomnianej wcześniej zabawy z formą, zabawy z dźwiękiem. I w dużej mierze improwizacji. Dobrym pomysłem w dzisiejszych czasach są przeróżnej maści eksperymenty w sferze muzycznej. Nagranie instrumentu i następnie poddanie go filtracjom. Tu coś dodamy, tam coś podkręcimy, gdzieś dorzucimy pogłos, przeciągniemy melodie(?); tak to wygląda. Tak prezentuje się także Mneme, dwuścieżkowa kaseta Mazurkiewicza, który tym razem postanowił poznęcać się nad klasycznym brzmieniem kontrabasu. Prasówka i wszystkie internetowe teksty mówią o egzorcyzmach i pewnie też bym o tym wspomniał, gdyby nie opcja z kopiowaniem opisów. Cóż, trudno, wspomniałem, bo ktoś, kto pisał ten tekst, wstrzelił się z porównaniem „Mneme 1” do wydzierania złych duchów z ciał nawiedzonych. Otwierający kasetę utwór jawi się jako wariacja na temat użyteczności instrumentu w połączeniu z elektronicznymi efektami i wykorzystaniem po prostu jego możliwości w różnych wariantach. Dlatego nie może dziwić rozciągnięcie brzmienia kontrabasu, które wpada w ambientowe tony, a dzięki dodatkowi różnych pojękiwań, cyfrowych efektów i wszędobylskiego pogłosu „Mneme 1” po prostu wpada w horrorowe pejzaże. To też fajny dowód na muzyczną kreatywność Mazurkiewicza, który dorzuca gdzieniegdzie i noise'owe fragmenty, i elementy klasycznego brzmienia kontrabasu. 

„Mneme 2”, które, choć to głupio brzmi, zamyka wydawnictwo, kieruje słuchaczy już w stronę smyczkowej improwizacji. 3FoNIA odchodzi od tego lekko mrocznego charakteru pierwszej części kasety, raczej daje upust swoim muzyczno-manualnym zdolnościom. A że te są więcej niż niezłe, wychodzi mi tu nadzwyczaj ciekawie. Hipnotyzujące, transowe powtórzenia smyka na strunach, wygrywanie niczym mantry niemal tożsamych melodii, do których co jakiś czas wprowadzany jest psychodeliczny, kakofoniczny dysonans, wybijający z uczucia letargu. To naprawdę dynamiczny, choć może wydawać się inaczej, utwór. Tak jak i całe Mneme. Ale czy może być inaczej, jeśli sam tytuł nosi imię muzy pamięci?


***

7

Piotr Strzemieczny


POLECAMY LEKTURĘ:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.