sobota, 28 marca 2015

RECENZJA: Arszyn / Duda - Automata




WYTWÓRNIA: Pawlacz Perski
WYDANE: 8 stycznia 2015

Pięć lat duet Arszyn/Duda kazał czekać na nowy album. W 2010 roku ukazało się, jeszcze za pośrednictwem Lado ABC, ŚĘ, teraz Krzysztof Topolski i Tomasz Duda znowu zebrali się w sobie, zaprosili innych zdolnych muzyków i wypuścili w świat Automatę.

Trzeba umieć robić impro. Jak się nie umie, wyjdzie kaszanka. Jak się umie, wychodzi coś, co nie tak wcale łatwo jest opisać, a już na pewno nie tak łatwo jest o tym opowiedzieć. Wiadomo, dźwięki niby bez ładu i składu, improwizowane granie, jak sama nazwa wskazuje. Jednak każdy głupi może chwycić za instrument. Z gitarą będzie łatwo, bo - wiadomo - coś tam się na gryfie złapie, coś tam się szarpnie za struny i dźwięk wyjdzie. Z klawiszowymi instrumentami jest podobnie. Jakiś akord tu, jakiś akord tam. Z dęciakami może być gorzej. Trzeba umieć dmuchać, ale dąć z całych płuc już nie trzeba przy perkusji. I to też jest plus. Mamy dostęp do instrumentów? No to poimprowizujmy sobie przy weekendzie. Ależ się sąsiadów zleci.

Fajniej, gdy na grę decydują się ludzie mający pojęcie o muzyce. Wtedy impro może być fajne, te chaotyczne na pierwszy rzut przygrywki nabierają spójnego charakteru, tworząc jedną zwartą i nurtującą całość. Wiadomo, perkusja swoje (Arszyn), saksofon swoje (Duda), a Automata jawi się w pełnej swojej krasie w pełni kompletnie. To przede wszystkim pełne sesje, a nie płyta nagrana na spontanie (ŚĘ), w Sztokholmie, w towarzystwie innych muzyków. Topolskiego i Dudę tym razem wsparli Gosia Kęsicka, Joanna Duda, Johannes Bergmark i Per-Ake Holmlander, odciskając swój wkład w brzmienie duetu. Wcześniejsze, dobre, ale proste, oparte na zasadzie free-impro kawałki wypadają na tle nowych kolegów dość blado. W końcu koncepcja i instrumentalny rozmach robią swoje. No i więcej tutaj akcentów elektronicznych, chociażby za sprawą Arszyna czy Bergmarka, choć nie można zapominać o perkusyjnych zabawach i jazzowych odchyłach. 

Kluczem Automaty są częste zmiany tempa. Taki „Host”, blisko dwunastominutowy sztos, spokojnie mógłby zostać podzielony na kilka innych kawałków. Jazzowy saksofon Dudy i dynamiczna perka Arszyna dominują w pierwszej części. Saksofon jest niejako spójnikiem tych partii, bo to on rozpoczyna muzyczne wojaże fortepianu (Joanna Duda) i tuby (Per-Ake Holmlander). Chaotyczny, ale oparty na temacie dynamicznego rytmu utwór nie pozwala się nudzić słuchaczom, wymagając dodatkowego skupienia. To skupienie zresztą jest bardzo istotne w przypadku całego albumu. „Cluster” naprawdę podchodzi pod rwany i ostry atak... clustera, „Podwodne Zabawy”, dzięki buchli 200, generującej pojawiające się i znikające dźwięki, przypomina prawdziwe figle pod wodą i, co za tym idzie, łapanie oddechu. Nie można pominąć też partię oboju Gosi Kęsickiej w tym samym kawałku, tak kontrastującej z muzyką duetu i pozostałych gości. Pełnej zgiełku i pewnego nieładu. Eksperyment? Zabawa prób i błędów, przy czym to ostatnie, jeśli nawet występuje, to tylko w pozytywnej formie? Tak, chyba tak. A już na pewno przedstawienie ciekawego dialogu Arszyna i Dudy, do których z chęcią i radością włączają się pozostali rozmówcy, przygotowując tym samym bardzo interesującą, rozimprowizowaną dyskusję na temat niezrozumiałego. Bo niezrozumiały jest chaos, ale chaos też jest piękny, co nie?


7

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.