niedziela, 21 czerwca 2015

FESTIWALOWA ODPYTKA: Arkadiusz Hronowski, Soundrive Fest


Tegoroczny Soundrive odbędzie się dopiero we wrześniu, ale organizatorzy już teraz odsłonili wszystkie asy. O organizacji tak dużego przedsięwzięcia, jakim jest trzydniowy festiwal, o sponsorach tytularnych, o dobrze artystów i w ogóle o wszystkim - o tym rozmawiamy z Arkadiuszem Hronowskim, pomysłodawcą Soundrive Festu, w naszym specjalnym dziale - Festiwalowa odpytka 


Którą edycję festiwalu w tym roku organizujesz?

W tym roku to będzie już czwarta edycja Soundrive Fest.

Ilu artystów będzie liczyć finalnie line-up tegorocznej edycji?

Zagrają 24 kapele - 12 zagranicznych oraz 12 polskich.

Kto przyjeżdża na Twój festiwal?

Na Soundrive Fest przyjeżdża bardzo różnorodna publiczność. Od osiemnastolatków po pięćdziesięciolatków. Najlepsze jest jednak to, że nie ma tam nikogo przypadkowego. Ludzie przyjeżdżają do nas, bo chcą odkrywać nową muzę i wiedzą, że u nas jest zajebista, przyjazna, festiwalowa atmosfera. W końcu nie co dzień masz okazję bawić się w postprodukcyjnych halach w otoczeniu stoczniowych dźwigów.

Czym się kierujesz, dobierając artystów do line-upu?

Naszą ideą jest odkrywanie muzyki i tym się właśnie kierujemy, bookując artystów. Najczęściej zapraszamy młodych, mało znanych wykonawców, którzy czasem nie mają w swoim dorobku nawet płyty, ale są bardzo obiecujący i dobrze rokują. Nie raz się już zdarzyło, że artysta zagrał u nas, a potem nagle zaczęto go bookować w Polsce. Tak było, na przykład, ze skandynawskim Haisekaite, które niedawno grało w Warszawie albo King Khang and The Shrines, którzy wystąpią na tegorocznym OFF-ie.

Największe urwanie głowy związane z organizacją festiwalu?

Zabiegamy o to, żeby Soundrive pozostał kameralnym festem, mimo że cieszy się coraz większą popularnością. Zdarzają się chwile napięcia, ale nie ma jakichś dramatycznych sytuacji, bo my po prostu lubimy swoją pracę. Ekipa festowa jest zawsze w pełnej gotowości.

Największa radość związana z organizacją festiwalu?

To, że mogę pokazywać naszym fanom zajebiste kapele. Takie, po których przesłuchaniu mi spadają buty. A potem grają koncert na scenie B90 i buty spadają wszystkim pozostałym, hehe. Jak przychodzą do mnie ludzie po koncertach i mówią „Stary, ale mega koncert! Skąd ty ich zwiałeś?!”, to jest megasatysfakcja.

Duży sponsor w nazwie festiwalu: tak czy nie?

Zdecydowanie nie! To zabijanie idei niezależnych festiwali. Soundrive Fest jest wspierany przez dużych sponsorów, ale czy widzisz tu gdzieś baloniki, smycze, banery i, nie daj Bóg, ulotki? Nie, bo nasi sponsorzy wiedzą, co i dlaczego wspierają. Nie muszę im udowadniać, że warto to robić. Oni wiedzą, że to ma sens tylko wtedy, kiedy wciąż pozostaniemy jako fest alternatywny.
  
Najtrudniejsze negocjacje miałeś z...

Wszystkie te, które zakończyły się fiaskiem.

Najdziwniejsze widzimisię artysty w riderze?

Na Soundrive Fest grają normalni artyści i nie „fisiują”, na szczęście.

Polscy artyści jako zapchajdziury czy gwiazdy głównych scen?

Na równi z tymi zagranicznymi. Myślę, że to jedna z tych rzeczy, która nas wyróżnia. Zdrowe podejście do muzyki. Oczywiście jedni są bardziej znani, drudzy mniej, ale na Soudrive Fest nie ma headlinerów. Wszystkich traktujemy jak gwiazdy.

Na co absolutnie nie można sobie pozwolić, organizując festiwal?

Na brak spiętego budżetu.

Czy festiwal musi równać się pole namiotowe?

Nie, dlaczego? My jesteśmy w środku miasta, na terenie Stoczni Gdańskiej. To ma swój niepowtarzalny klimat.

Jaki jest udział mediów w działalności festiwalu?

Najczęściej pracujemy z pasjonatami, blogerami, mediami niezależnymi czy niszowymi, którym po prostu zależy na promowaniu muzyki alternatywnej. Jest jednak kilku porządnych dziennikarzy muzycznych, również w mediach komercyjnych, z którymi nam się dobrze współpracuje.

Festiwal zimą - da się czy się nie da?

Oczywiście! W B90 mam dwie porządne sceny, zmieści się tam ponad dwa tysiące osób. Na wiosnę zamontowaliśmy ogrzewanie, więc mamy warunki ku temu. Zresztą odbywają się u nas festy indoorowe, na przykład, dwudniowe święto muzyki metalowej DOCKMETAL.

Jak zachęcisz czytelników do udziału w tegorocznej edycji Festu?

Karnety na nasz festiwal kosztują 100 złotych za 3 dni świetnej muzy. To kwota wręcz symboliczna! Chcemy, aby KAŻDEGO było stać na nasz fest, żeby wszyscy mieli do niego równy dostęp bez rozróżniania ze względu na zasobność portfela. Oprócz dwóch scen mamy całą przestrzeń ulicy Elektryków, gdzie także będą odbywać się live acty. Dodatkowo odbędą się panele dyskusyjne i warsztaty z udziałem zagranicznych gości z branży muzycznej.  

Zacznijcie odkrywać muzykę. Bądźcie niezależni w opinii, nie dajcie sobie wmówić  i sami zdecydujcie, kto jest dobry! 

***

rozmawiał Piotr Strzemieczny

POLECAMY LEKTURĘ:
FESTIWALOWY FLESZ: Soundrive Fest
RECENZJA: Małe Miasta - MM
RECENZJA: Peace - In Love
CZYNNIKI PIERWSZE: Dog Whistle - Dog Whistle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.