wtorek, 7 stycznia 2014

Fuck you, Hipsters! podsumowują: najlepsze zagraniczne epki 2013


Piętnaście najlepszych zagranicznych epek wydanych w 2013 roku. Zapraszamy do zapoznania się z naszym rankingiem.




15. Best Coast - Fade Away
2013, Jewel City

No dobrze, to tak: Best Coast debiutowali w 2010 roku niesamowicie uroczym albumem Crazy For You. Dwa lata później zanotowali jednak taaaaaaaaaaaki spadek jakościowy, że nawet uroda pani z teleekspresu po botoksie wypada lepiej (w porównaniu z The Only Place, rzecz jasna). No cóż, Bethany i Bobb musieli zauważyć, że coś jest nie tak, bo wydane na Record Store Day dwa nowe utwory stanowiły bardzo udaną odskocznię od miałkiego długograja z 2012. No i oto mamy kolejne wydawnictwo, tym razem niby krótkodystansowe, choć na dobrą sprawę mogłoby być podciągnięte do łatki LP. Fade Away to znowu uroczy i gówniarski, a przede wszystkim bardzo dziewczęcy indie/noise pop. Tych piosenek chce się słuchać, a słuchając ich znów można poczuć się młodym, rześkim, radosnym i w ogóle! Niech to będzie prztyczek w nosek dla osób, które uważają, że Best Coast skończyło się na Kill 'Em All Crazy For You. Piotr Strzemieczny

***

14. Fort Romeau - Stay/True
2013, Ghostly International

Stay/True jest kolejnym wydawnictwem labelu Ghostly International wymienionym na naszej liście (patrz też miejsce trzynaste). Album składa się z czterech utworów, z których dwa pierwsze są klasą samą dla siebie i stanowiły selekcję wielu znakomitych dj-ów. Utwór „Stay/True” jest dziś znakiem rozpoznawczym producenta. Nie ustępuje mu na krok (a może nawet lekko wyprzedza) drugi kawałek, „Your Light”. Dwa ostatnie stanowią raczej tło, ale są dobrym zamknięciem krążka. Choć o nich po przesłuchaniu płyty się raczej nie pamięta. Dobrze, że Fort Romeau odszedł trochę od surowego grania, jakie mogliśmy odnaleźć na krążku Kingdoms. Podążenie w stronę łagodniejszych i bardziej rytmicznych klimatów wyszło mu na dobre. Wojciech Irzyk

***

13. Gold Panda - Trust
2013, Ghostly International

Rok 2013 był dla brytyjskiego producenta okresem wyjątkowo udanym. Na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy Gold Panda wydał jeden długogrający album oraz dwie epki. Ta ostatnia Reprise stanowi niejako przedłużenie jego albumu Half Of Where You Live, za to Trust jest kompletnie samodzielnym tworem, zawierającym trzy zupełnie nowe, fantastyczne utwory. W tym jeden, który sam producent określił za najlepszy, jaki kiedykolwiek skomponował - „Burnt-Out Car In A Forest”. Epka różni się klimatem od longpleja, na którym muzyk uwypukla swoją fascynację melodiami wschodu, nie jest tak ascetyczna, a trzy kawałki na niej zebrane są dużo ciekawsze niż większość z LP. Przez cały czas towarzyszą nam trzaski i charakterystyczny szum przypominający dźwięk odtwarzanej płyty winylowej, co dodatkowo potęguje doznania. Trust nie jest na tyle nowatorska i powiela wcześniejsze dokonania Pandy, ale na pewno zasługuje na dobre, przyznane przez nas trzynaste miejsce. Wojciech Irzyk

***

12. Sigur Rós - Brennisteinn EP
2013, wydawnictwo własne

Sigur Ros mają nadzwyczaj płodny czas. Rok po nagranej po pięcioletniej przerwie Valtari i zmianie składu w tym roku zaatakowali opisywaną epką i świetnym pełnoprawnym materiałem, a przy okazji zaskoczyli wyjątkowo mocnym jak na nich brzmieniem. Przydatne szczególnie kiedy jakiś mało rozgarnięty recenzent nie wie, co dopisać do listy pod tytułem „piękno, Islandia, śpiew elfa, smyczek przy gitarze, pałka perkusyjna przy basie”. Mateusz Romanoski

***

11. Laurel Halo - Behind the Green Door
2013, Hyperdub/SeeYouSoon.pl

Halo jest jedną z najbardziej twórczych i postępowych producentek muzyki elektronicznej młodego pokolenia w ostatnim czasie. Swój talent do tworzenia muzyki oraz ten wokalny udowodniła na swoim pierwszym LP Quarantine, który powszechnie uznano za jeden z lepszych w roku 2012. W 2013 nie zwolniła tempa, wydając kolejny album długogrający oraz dwie epki. Najlepsze jest to, że te trzy wydawnictwa kompletnie się od siebie różnią, a łączy je jedynie pozbycie się przez producentkę wokalnych partii oraz odejście od avant-popowej stylistyki. Dzięki temu cała nasza uwaga jest zwrócona jedynie na jej dokonania instrumentalne. Wyróżniona przez nas epka Behind The Green Door jest spójną, ciekawą i przyjemną (sic!) w odsłuchu mieszanką instrumentalnych utworów inspirowanych angielską muzyką klubową wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Najlepszą pozycją wydaje się być otwierający utwór „Throw” z klasyczną, wiodącą partią klawiszową wspomaganą hi-hatami i połamanym basem. Pozostałe wydawnictwa Halo z tego roku to przepełniona świetnym nowatorskim, industrialnym techno Chance Of Rain (LP) oraz lżejsza, będąca w tle do dwóch powyższych, epka Hour Logic. Wojciech Irzyk

***

10. Japanther - Donut Shop Bounce
2013, Seayou Records

Stale otrzymuję od włodarzy Seayou Records nowe wydawnictwa i muszę przyznać jedno: większość jest NAPRAWDĘ warta uwagi. A że mało czasu, że zapominam, że coś tam coś tam, to często łapię się na tym, że jest już za późno. Japanther jednak z miejsca wziąłem. Tak w ciemno. I jakie było zdziwienie - to już nie te gówniarskie indiroki/postpanki. Zmieniło się wiele i zmieniło zarazem ciekawie. Donut. Shop. No i bounce. Zwłaszcza twerk. Nowa epka Amerykanów to kapitalne melodie na każdą imprezę, więc jeśli macie koleżanki, które potrafią robić to tak jak trza, nie wahajcie się. Zaproście je, odpalcie Donut Shop Bounce i bujajcie się do białego rana. Toż karnawał trwa w najlepsze! Piotr Strzemieczny

***

9. FKA twigs - EP2
2013, Young Turks

Chemiczne stężenie pomiędzy wokalistką Tahliah Barnett, formalnie znaną jako FKA twigs, oraz producentem Alejandro Ghersi, formalnie znanym jako Arca, jest niezwykle silne. Współpracują ze sobą z równie udanym skutkiem, co Walter White i Jessy Pinkman w najlepszym okresie (w końcu  chemia). A owocem tego kolabo jest niesamowicie nowoczesny zbiór intrygujących perełek w duchu r&b/trip-hopu. Wokal Tahliah niczym pędzel maluje subtelne impresje na tkankach przyozdobionych bogatymi ornamentami będącymi, trzymając się malarskiej paraleli, płótnem, na którym powstają kłębiące się gdzieś między jawą i snem obrazy. Dość znacznie rozpędza się ta dwójka. Czy w tym roku uraczą nas równie mistrzowskim materiałem, tym razem w formie longplaya? Tomasz Skowyra

***

8. Marika Hackman - Sugar Blind
2013, Dirty Hit

Wszystko, co mądre i ważne, napisałem już w recenzji. Marika Hackman - utalentowana singer/songwriterka młodego pokolenia - wydała w tym roku już dwie płyty. Najpierw longpleja, potem w grudniu opisywaną właśnie epkę. Sugar Blind to tylko cztery utwory, z czego trzy autorskie, a jeden to cover kompozycji Joanny Newsome. Ale jakie to piosenki! Smutne, lecz jednocześnie pełne nadziei. Urocze i ociekające melancholią. Hackman rozwija się z każdym kolejnym wydawnictwem i jedno jest pewne - może pójść w ślady Laury Marling. Jest na najlepszej drodze do tego. 

***

7. The Flaming Lips - Peace Sword
2013, Warner

Zdziwieni? Toż rok bez kilku wydawnictw Flaming Lips można uznać za stracony. Najpierw bardzo mocne The Terror, potem właśnie ta epka. Początkowo całość miała zostać użyta jako soundtrack do filmu Ender's Game, ale suma sumarum producenci zaakceptowali tylko kawałek tytułowy, "Peace Sword (Open Your Heart)". O filmie można sobie poczytać na filmwebie, a co do samego Peace Sword, to płyta ukazuje bardziej piosenkową odsłonę Flamingów, w porównaniu z The Terror, rzecz jasna. Bardzo ciekawa epka, wcale nie taka krótka i przede wszystkim ważna dla każdego psycho-fana Flaming Lips. Piotr Strzemieczny

***

6. Fleetwood Mac - Extended Play
2013, LMJS Productions

Oprócz tego, że Fleetwood Mac to absolutne legendy i herosi popu, to nie da się ukryć, że to już naprawdę stare dziady. Łatwo dopowiedzieć – stare dziady grające dla starych dziadów. Może i tak, ale co zrobić, skoro te ich cztery numery bronią się przed wszelkimi zarzutami o geriatrię i zniedołężnienie. Bo posłuchajcie sobie openera „Sad Angel” – życzę wszystkim indie-zespolikom hajpowanym przez Pitchfork z Vampire Weekend na czele, aby ułożyły piosenkę z tak wyjebanym chorusem. Ale co ze staroświecką balladą „It Takes Time”? Smyczki jakby pożyczone od The Cure, a całość jest rzeczywiście przejmująca. A zamykająca całą epkę „Miss Fantasy” urzeka kolejnym nośnym refrenem, o którym większość songwriterów może tylko pomarzyć – zatem kolejne punkty dla Lindseya. Ciekawe, czy zdecydują się na płytę? Jestem za, tylko proszę o bogatsze aranże i wszystko będzie cacy. Tomasz Skowyra

***

5. Banks - London
2013, Harvest Records

Tytuł tej jednej z najlepszych epek w 2013 wydaje się nie być przypadkowym. Pomimo tego, że Jillian Banks pochodzi z Los Angeles, jej utwory są na wskroś „brytyjskie” i pomimo podobnego rodowodu, nie przypominają pościelowych zamulaczy pokroju The Weeknd. Przyczyną tego jest z pewnością fakt, iż producenci, którzy pomagali Banks przy tym krążku (Lil Silva, Totally Enormous Dinosaurs, Jamie Woon i SOHN) pochodzą z Wielkiej Brytanii. Pierwszoplanowym utworem jest na pewno wyprodukowany przez Silvę i Woona "This Is What It Feels Like". Niewątpliwie od reszty odstaje ten ostatni - „Change”. Na wszystkich równie wspaniale prezentuje się główna aktorka tego spektaklu, która perfekcyjnie pracuje nad tym, aby jej utwory nie były ani monotonne, ani zbyt natarczywe. A na pewno nie brakuje im emocji i piękna. Wojciech Irzyk

***

4. Annie - The A&R
2013, Pleasure Masters

Ech, tylko czwarte miejsce  – podium było blisko – szkoda (szkoda też, że Kitty w ogóle nie znalazła się w rankingu – mówi się trudno). Ale dla mnie osobiście to i tak będzie numer jeden. Bo, po pierwsze – naczekałem się na nowy materiał od Norweżki, a po drugie – nie zawiodłem się. Annie wręczyła nam zestaw pięciu intrygujących numerów w retro-popowej oprawie, przy których ciężko kręcić nosem. Przede wszystkim The A&R jest hołdem dla białego house’u z lat dziewięćdziesiątych, i rzeczywiście czuć ducha czasu tamtej epoki słuchając epki. Ale porzucając konteksty – wszystkie te piosenki błyszczą same w sobie. Czy to będzie roztańczona prośba „Back Together”, urokliwe smutne disco „Hold On”, beztroskie wspomnienie z dzieciństwa „Ralph Macchio”, progresywny break’owy banger „Invisible” z „męskim doppelgangerem” wokalistki czy wreszcie lekko wstrząśnięty, cudownie orzeźwiający drink „Mixed Emotions”, podany przez Janet Jackson (ponoć niedoceniany, więc doceniam tu jak tylko mogę!). Pozostaje tylko czekać na kolejne równie dobre muzyczne wieści od eterycznej blondynki. Tomasz Skowyra

***

3. Shy Girl - Timeshare
2013, Hit City U.S.A.

Na człowieka odpowiedzialnego za projekt Shy Girls nakierował mnie Danny Harley a.k.a. The Kite String Tangle, a konkretnie jego rewelacyjny remix utworu pt. „Second Heartbeat”. Prawdą jest też, że zagłębiając się w twórczość Australijczyka, zaczęłam mylić go z Amerykaninem i na odwrót. Ostatecznie odcięłam się jednak od wspomnianego remixu i to ukazało mi znaczące różnice w stylistyce obu twórców.
Shy Girls podzielił się ze światem dawką nastrojowych utworów skąpanych w brzmieniu R&B, nasyconych miękkim i uwodzicielskim wokalem. Na Timeshare EP nie ma słabych momentów - to sześć dopracowanych kompozycji, pełnych intymności i spokoju. Ten minialbum jest również idealną odskocznią od ogromnego wodospadu czysto elektronicznych dźwięków, w które brnie obecnie znakomita większość producentów. Katarzyna Janik

***

2. A Place to Bury Strangers - Strange Moon
2013, Dead Oceans

Noise rockowy zespół nagrywa covery brudnej, garażowej kapeli? To musiało się udać, szczególnie biorąc pod uwagę umiejętności Olivera Ackermanna i spółki do tworzenia najbardziej pokręconych, surowych i hałaśliwych dźwięków. Strange Moon to mocny kopniak w zęby. Tu wszystko jest grane na 1000 procent i za taką postawę należy się wysokie miejsce w naszym zestawieniu. Marcin Lewandowski

1. Burial - Rival Dealer
2013, Hyperdub/SeeYouSoon.pl

Burial po raz kolejny pokazał, że jest poziom, poniżej którego nigdy nie zejdzie. Nowa epka jest, podobnie jak jego poprzednie produkcje, mroczna i niebezpiecznie połamana. To już nie jest dubstep. To jest powrót do korzeni. Jest future garage, 2step i oldschool. Rival Dealer to trzyczęściowa opowieść pełna głosów i dźwięków miasta. Staroszkolne, dziesięciominutowe intro "Rival Dealer" mocno i szybko wprowadza w klimat. "Hiders" - pełen atmosferycznych, trochę sielankowych brzmień - trochę zwalnia. W ostatnim, trwającym ponad trzynaście minut "Come Down to Us" robi się odrobinę patetycznie i melancholijnie. Spowolniony dubstepowy beat uspakaja wszystkie zmysły. Bez wątpienia najlepsza epka w minionym 2013. Agnieszka Strzemieczna

***

Redakcja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.