Norweżka zdecydowanie jest w świetnej formie.
Do wielkiego,
tegorocznego korowodu z powrotami dołącza norweska księżniczka popu Annie.
Długo by opowiadać o tym, co działo się u niej od czasu wydania Don’t Stop. Didżejowała, wraz z DJ-em
Fett Burgerem wypuszczała mixy, udzielała się w nagraniach innych (m.in. u
K-X-P, Designer Drugs czy The Toxic Avenger), żeby wreszcie napisać muzykę i
zagrać (!) w krótkometrażowym filmie The
Night Within (w planach była lub nadal jest epka o tym samym tytule, o czym
dowodzi wyprodukowany przez Skatebarda singiel. Niestety do dziś znamy zaledwie
15 sekund utworu, który pojawił się w trailerze). Wreszcie, po niemal czterech
latach blondwłosa songwriterka przygotowała nowe, autorskie piosenki.
Od czasu do
czasu Annie wspominała coś o nowej epce, potem mówiła nawet o wydaniu serii
epek na modłę Body Talk Robyn.
Jeszcze rok czy dwa lata temu ciężko było w to uwierzyć z powodu konsekwentnej
ciszy ze strony panny Bergen Strand. Dziś jednak ten scenariusz staje się
bardzo prawdopodobny. Najpierw otrzymaliśmy piosenkę „Tube Stops And Lonely
Heart”, która ostatecznie na mini-albumie się nie znalazła, a miała chyba
pełnić rolę zwiastuna epki oraz oddawać hołd rave’owej scenie Bergen lat
dziewięćdziesiątych. Ale słowa o trzech wydawnictwach zyskały mocy przede
wszystkim dlatego, że otrzymaliśmy pierwszą część trylogii, czyli epkę The A&R. Tytuł nawiązuje do dwóch
postaci: do Annie i do Richarda X, jednego ze stałych współpracowników
Norweżki. Spoglądając na artwork będący mimikrą starych winylowych klasyków
disco z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, możemy prawie domyślać się,
jak może brzmieć muzyka. Jesteście gotowi na Annie w pięciu smakach?
Na
Soundcloudzie Richarda co jakiś czas pojawiały się kolejne piosenki z epki.
Pierwszą była „Back Together” , która również na A&R znajduje się pod pierwszym indeksem. Nieco smutny wstęp ze słowami Annie: „Don’t give up when you feel you are far
away / you can lose yourself in the sound like it’s yesterday” za chwilę
zmienia się w radosny, skoczny song. Kryształowo-pastelowe łańcuszki
syntezatorów przypominają o starych płytach Saint Etienne, a sentymentalny klip
dodaje całości czaru. Drugi utwór jest najbardziej melancholijnym fragmentem
epki. Produkcyjne błyskotki, pochodzące jakby z nieistniejącej muzycznej windy,
perłowa masa błyszczących pierścieni i czuwająca nad wszystkim Annie, przy
której czuję się tak bezpieczny i uspokojony – to między innymi dlatego „Hold
On” jest moim ulubionym momentem w zestawie.
Trzecim track
natomiast porusza się w diametralnie innym klimacie. Annie przybiera tu chyba
postać nieśmiertelnej atomówki Bubbles i na uroczym podkładzie wykonuje
szlagier „Ralph Macchio”. Ujawnia się słabość skandynawskiej divy do lat
chłopaków z lat osiemdziesiątych (wystarczy wspomnieć, że jej kot nazywał się
Joey, co miało być nawiązaniem m.in. do Joeya McIntyre’a z New Kids On The
Blocks. Niestety, zwierzak w 2010 przeniósł się do lepszego świata) w końcu to
najprawdziwszy hołd dla gwiazdora Karate
Kid, brzmiący przy tym jak zwolniony kawałek Aquy!
Przedostatni
fragment „Invisible” wreszcie pokazuje zapowiadane rave’owe wpływy.
Rzeczywiście słychać tu echa klasyków techno czy house’u sprzed dwóch dekad. Mi
ten masywny, junglowy beat z technicznym podkładem i acidowymi synthami kojarzy
się z 808 State i podobnymi. No i duży plus za Manniego. Zamykający epkę „Mixed
Emotions” również mknie na drum’and’bassowym podkładzie, z tym że tu rytm jest
synkopowy, a całość faktycznie brzmi nieco jak przeboje w stylu „You’re Not
Alone” Olive. Innymi słowy – Annie trafia po raz piąty. Żeby recenzja nie
kipiała od fanatyzmu (pozdrowienia dla Magdy – największej fanki Annie na
świecie!) – to może nie są tak porażające i unikalne numery, jak te na
znakomitym debiucie Anniemal,
niemniej jednak Norweżka zdecydowanie jest w świetnej formie. Dlatego mam
nadzieję, że kolejne epki utrzymają poziom The
A&R, a może nawet go podwyższą. Czekam niecierpliwie.
8
Tomasz Skowyra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.