A Place to Bury Strangers znowu sieją zamęt. Po bardzo dobrych, ubiegłorocznych
wydawnictwach przyszedł czas na kolejną epkę. Tym razem jednak nie z materiałem
autorskim, ale z coverami.
A wybór padł dość nietypowy, bo totalnie odległy stylistycznie od tego, co grają Plejsi. Z jednej strony mamy wychowanych na The Jesus and Mary Chain, My Bloody Valentine, Spacemen 3 czy innym Slowdive A Place to Bury Strangers, z drugiej zaś Dead Moon, którzy raczej inspirowali większość wykonawców obecnej amerykańskiej sceny lo-fi, z Ty Segallem, Mikalem Croninem, King Tuffem i The Black Lips na czele. Ten myk już od samego początku zapowiadał się ciekawie. A jak jest w rzeczywistości?
Sieka. Tak najprościej opisać to, co
dzieje się na Strange Moon, a co jest
rzeczą już naturalną w twórczości A Place to Bury Strangers. Ale jakże mogłoby
być, skoro to najgłośniejszy zespół w Nowym Jorku? Pierwsze takty „Don’t Burn
the Fires” jednak na to nie wskazują – Plejsi zaczynaja jak Dead Moon i ciągną
charakterystyczny, surf-garażowy motyw w linii melodycznej, narzucając na nią
tony rozkręconego na maksimum kręcidełka z gainem. Gdzieniegdzie przebijają się
psychodeliczne wychylenia, jak chociażby w „Graveyard” czy najbardziej
indie-noise’owo-garażowo-lo-fi kawałku, „Don’t Look Back”. APTBS pod
„nóż” wzięli materiał z debiutanckiego albumu Dead Moon, In the Graveyard (utwór tytułowy i „Don’t Burn the Fires”), Unknown Passage („I’m Wise”, „54 40” , „Dead Moon Night”) i Dead Ahead (“The 99s”), czyli naprawdę
spory przegląd dyskografii bandu z Portland .
I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie fakt, że momentami coś
tu nie gra. Psychodeliczne wstawki, tak charakterystyczne dla bandu z Portland , nie do końca
pasują do APTBS. Tak jest w bardzo monotonnym i niemalże nudnym "I'm
Wise", który w oryginale przecież prezentował się pozytywnie. Odmiennie
odbierać można "Graveyard", bezapelacyjnie numer jeden na Strange Moon. Utwór pochodzący z debiutu
Dead Moon w wykonaniu A Place to Bury Strangers to prawdziwy sztos, który
powala i miażdży. Nie gorzej wypada "Dead Moon Night", a za tą dwójką
plasuje się "Don't Look Back" z rewelacyjną, chaotyczną i krzykliwą
końcówką. Ten mini-album to kawał porządnego grania. Plejsi poradzili sobie z
materiałem Dead Moon niemal bezbłędnie. Ale czy ktoś mógł ich podejrzewać o
odwalenie fuszerki?
7
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.