czwartek, 11 listopada 2010

I See Stars

Różne są gatunki muzyczne, doprawdy. Słyszeliśmy o chiptune, o 8-bit, 16-bit, emo (sic!), pora usłyszeć także o takim tworze jak… NINTENDOCORE! „Kurde, co to?” spytacie. A odpowiem Wam, że… zło wcielone. Ale żeby oporządzić ten rodzaj twórczości, zahaczmy o I See Stars, pochodzący z Warren (Michigan) sześcioosobowy zespół.

Co takiego fajnego grają I See Stars? Hmm, jeśli screamo uznać za „coś fajnego”, to grają właśnie emo. Do tego należy dodać trochę post-hardcore’u (tego w złym wydaniu). A wszystko urozmaicone elektroniką na podobieństwo gier komputerowo-konsolowych.
O, właśnie takie fajne są ich kawałki. Ogólnie pan wokalista (Devin Olivier) bardzo, ale to bardzo lubi zdzierać sobie struny głosowe i w irytujący sposób zawodzić. Nie to, że nie lubię, gdy wokal się drze, bo w niektórych przypadkach to fajne, powiem więcej – jara mnie to. Potrafi wprawić w dobry nastrój, napędzić do działania. Ale I See Stars robią to nieudolnie, męcząco. Co z tego, że niekiedy gitara brzmi w miarę OK., że pałkers się stara wybić spoko rytm, skoro to wszystko, razem wzięte, jest do dupy?

Analizy piosenek nie będzie – po prostu nie ma sensu. To jest zły zespół. Tak, jak durną nazwą jest nintendocore. Albo Nintendo albo post-hardcore. Proste, nie?

A jeszcze tak w obowiązku dziennikarskim – zespół wydał dwie płyty. W 2006 roku EP-kę „ Green Light, Go!”, a w 2009 już long play’a – „3D”.

Sprawdź ich twórczość tu
Ocena: 1.5/6 (ta połówka to za nazwę, bo przecież "gwiazdki są fajne i są emo")

Deser

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.