piątek, 4 marca 2011

Jaram się muzycznie: Jay Haze - Love=Evolution (2011)‎


 Na udostępnionym za darmo pod koniec stycznia albumie mamy zafundowaną porządną dawkę różnorodnych gatunków uzupełnionych ciekawie brzmiącymi  wokalami.


Na początku kojące deep housowe brzmienia powodują, że powoli odpływamy od wszystkiego co nas otacza. Zaproszeni goście wplatają w to wszystko z trochę egzotyki, miło jest posłuchać chociażby I wait for you  gdzie pojawia się wokal Lailii Tov. Z czasem klimat ten jest zmieniony, pojawiają się utwory trochę bardziej mroczne, z większą dawką elektroniki w czystej postaci, ocierających się w pewnym momencie o minimale i dub stepy. Ostatnie utwory z powrotem nastrajają nas spokojnie, tym razem jednak za pomocą zupełnie innych brzmień niż te z początku.

Trzeba zauważyć, że na płycie pojawia się naprawdę sporo egzotycznych brzmień umiejętni połączonych z nowoczesnymi elektronicznymi dźwiękami przeplatanymi wokalami. Czasem te eklektyczne połączenia nie wychodzą na dobre. Poziom płyty nie jest równy, możemy tu znaleźć kawałki którymi zachwycimy się na dłużej, jak i takie, które po jednym odsłuchaniu nie trafią już więcej na naszą playlistę, na szczęście przeważają te pierwsze.

Ulubione: Tonight, The Darkest Disco, The Light

4/6

Poś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.