Wróć. Inaczej. Pamiętacie Lady Sovereign? Ale nie z tej ostatniej płyty ("Jigsaw") i koncertu w Królikarni. Tak? To dobrze. To teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie jej męską wersję, starszą o dwa lata, mającą lekką(?) wadę wymowy. Już? No, to otrzymujemy Professora Greena. Młodego rapera ze wschodniego Londynu, który dopiero teraz debiutuje swoim materiałem zatytułowanym "Alive Till I'm Dead" (kto do cholery wymyśla te tytuły?).
Professor Green to raper, którego pamiętam jeszcze z 2007 roku, kiedy gościnnie występował na zremixowanym przez The Streets kawałku The Twang "Either Way" (tu możesz odsłuchać). Green, wtedy młody, wyglądający jak dzieciak, spodobał mi się, ale nigdzie nie mogłem znaleźć jakichś jego produkcji. Z wyglądu niewiele się zmienił (głównie doszły dziary), ze stylu rapowania już jednak tak. Oczywiście na plus.
Brytyjski HH jest o tyle fajny, że wykonawcy nie boją się bawić w łączenie styli. I "Alive Till I'm Dead" to klasyczna pozycja z działu UK Hip-Hop/Grime. 12 kawałków Stephena Paula Mandersona to przekrój przez ulubione brzmienia Brytyjczyków - jest UK Garage, Dubstep (jeszcze w nie najlepszym wykonaniu, ale jednak jest), Breakbeat, dub reggae. Są także tradycyjne hip-hopowe beaty.
Za produkcję płyty wzięły się takie osoby, jak Mike Skinner (to on wyszedł mu z propozycją nagrywania dla jego labelu The Beats), Lily Allen i Plan B. Na featuringach usłyszeć możemy wspomnianą przed chwilą Allen, Example, Labirynth czy Maverick Sabre.
Co możemy zarzucić Greenowi? Płyta nie jest równa. Lepsze kawałki przeplata tymi gorszymi, które z chęcią chcemy przełączyć. Co jeszcze? Wiek. Manderson "poważnie" debiutuje w wieku 27 lat. Szkoda, bo Wielka Brytania miała go już wcześniej. Reszta Europy dopiero poznaje tego rapera.
Ocena: 3.5/5 (na zachętę. No i ten akcent!)
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.