wtorek, 14 lipca 2015

RECENZJA: Marek Malinowski Quartet - Alone



WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 15 maja 2015

Jazz jaki jest, każdy widzi i wie. Bywa spoko, bywa niesamowicie irytujący. Bywa awangardowy i rozimprowizowany, bywa komercyjny i w sam raz do windy. Bywa też klasyczny, który raz jest lepszy, a raz gorszy. Marek Malinowski postawił na lekką klasykę, spełniając się na Alone w stu procentach.

Kwartet dowodzony przez Malinowskiego nie do końca lgnie w jazzową klasykę, bo na Alone znajdzie się trochę elementów post-rockowych, skrytych pod odsłoną brzmienia trąbki, ale gdy się w album uważnie wsłucha, znajdzie się te momenty. Nie o nie jednak tutaj chodzi, tylko o całokształt, bo Marek Malinowski Quartet przygotowali album kompletny, ciekawy i poniekąd wyczerpujący. Wielowątkowy i rozległy, o szerokim spektrum brzmieniowym. To swoista opowieść malowana czterema instrumentami, z których każdy ma swoją odrębną, niepowtarzalną barwę i charakter.

W otwierającym płytę utworze tytułowym kwartet powoli buduje narrację. Delikatna i lekko melancholijna trąbka Michała Michoty przewodzi pozostałemu instrumentarium, które mikroskopijnie dopełnia perkusja i gitara. Ta gitara Marka Malinowskiego, wraz z rozwojem kompozycji, przechodzi na pierwszy plan. Trąbka zamiera, perkusja ożywa, bas również nabiera odpowiedniego wydźwięku. Gdy wszystko ustaje, „Alone” przechodzi w kolejną mocną kompozycję. „November Melody” opiera się na sennej aurze, swoistym rozmarzeniu, jesiennym - jak już tytuł mówi - wycofaniu. Ta melodyka dostarczana przez Marek Malinowski Quartet w głównej mierze zanurza się w odmęty marzycielstwa. Gitarowe solówki wyrywają się z jazzowych aranżacji, by dodać nieco post-rockowego charakteru, podczas gdy trąbka niezmiernie wibruje nad wszystkim - raz szaleńczo, raz jako akompaniament i stabilizator nagrań. Perkusja Alberta Karcha również normuje kompozycje, wybijając tempo w każdej z piosenek. A te utwory, poza jednym wyjątkiem (misterna momentami energiczna „Aura”), oscylują wokół delikatnych i niemal sypialnianych tekstur. Melodie ślamazarnie rozwijają się i głaszczą słuchaczy stonowanymi aranżacjami. Takimi z jednej strony dostojnymi, z drugiej czułymi i ciepłymi. Chyba tak brzmią płyty pełne i wieloletnie. 

***

7.5

Bartosz Lachowicz

POLECAMY LEKTURĘ: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.