wtorek, 23 czerwca 2015

RECENZJA: Metz - II



WYTWÓRNIA: Sub Pop
WYDANE: 5 maja 2015
KUP: SeeYouSoon.pl (CD) / (Vinyl)

Kanadyjczycy nie zaskakują na drugim albumie. II mogłaby być I, chociaż nowy longplay jest zdecydowanym krokiem w kierunku krainy noise-rocka. Album trwa niespełna 30 minut i jest to atut, biorąc pod uwagę powtarzalność kompozycji. Muzycy nie są mistrzami finezji, nadrabiają za to niespotykaną wściekłością, intensywnością i energią. Z tej płyty bije moc, która zmusza słuchacza do odczuwania muzyki całym sobą. 

Zaczyna ją bezkompromisowy „Acetate”, oparty na paskudnie brudnym, powtarzanym motywie basowym, który wspaniale współgra z grą Haydena Menziesa na perkusji. Panowie dorzucają do tego schizowy riff gitarowy w zwrotkach i opętany wokal Alexa Edkinsa. Prosta recepta na skuteczny, punkowy wpierdol. Tym tropem podąża większość utworów, jednak można usłyszeć więcej niż na poprzednim krążku zmian tempa.

„Spit You Out” powolnie kroczy połamaną rytmiką do wybuchowego finału w postaci genialnej solówki gitarowej. „Wait in Line” stosuje podobny patent, jeżeli chodzi o strukturę kompozycji, i niebezpiecznie zbliża się do Nirvany, do której zespół jest często (nie wiadomo czemu) porównywany. Z wolniejszych utworów najbardziej wyróżnia się zamykający album „Kicking a Can of Worms”. Jeżeli cały album jest nokautem, to jego końcówka brzmi jak kopanie leżącego w brutalnym amoku furii. METZ odkłada w nim punkową stylistykę na półkę, zastępując ją czystym, błogim hałasem. 

Przed doskonałym finałem zespół raczy słuchaczy serią krótkich, konkretnych strzałów na mordę. „The Swimmer”, „I.O.U” czy „Eyes Peeled” (kolejna zajebista solówka) łączy zaraźliwa energia, złość i temperament. Najlepszy z tego cyklu jest „Nervous System”, który zaczyna się od maniakalnego wrzasku i pędzi jak rozpędzony samochód, którego kierowca chce rozjechać wszystkich na swojej drodze. Z „Landfill” aż bije jadem, szczególnie w rozgniewanym refrenie. 

Być może na nowej płycie jest mniej oczywistych wymiataczy, takich jak „Wasted” albo „Wet Blanket”, nie wpływa to jednak na jej jakość. II jest bardziej agresywna i charakterna kosztem schematycznych kompozycji. Co z tego, skoro w takiej muzyce liczą się emocje, a nie kunsztowne melodie? Po raz kolejny muzyka wyróżnia się świetną produkcją. Wszechobecny chaos wiernie oddaje atmosferę koncertu, z drugiej strony słychać każdy niuans i zamierzony zgrzyt. Trzymam kciuki, aby z rozpędu nie rozkwasili sobie nosa na trzecim albumie.

***

7

Marcin Lewandowski

POLECAMY LEKTURĘ:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.