We wtorek 12.11 oraz w środę 13.11 kanadyjskie trio Metz
odwiedzi odpowiednio stołeczny klub Hydrozagadka i wrocławski klub Bezsenność.
Jest to wyjątkowa okazja, aby zobaczyć jeden z najlepszych koncertowych
zespołów ostatniego roku z bliska. Poniżej zapis rozmowy telefonicznej, którą
odbyliśmy z perkusistą Haydenem Menziesem, podczas podróży zespołu do Norwegii.
Gracie niesamowicie długie i intensywne trasy. Jak radzicie
sobie z trudem jeżdżenia, z samym zmęczeniem?
Większość czasu próbujemy przespać, w drodze oglądamy filmy
albo szukamy innych rozrywek, żeby się nie zanudzić. Łatwiej nam, kiedy
koncerty są dobre i spotykamy tylu miłych ludzi, którym podoba się płyta.
Ciężko jest być z dala od domu, ale i tak nam się podoba.
Jesteście teraz w Norwegii?
Prawie, jesteśmy jeszcze w drodze ze Szwecji.
Jak odbiór w Skandynawii?
Jak dotąd zagraliśmy jeden koncert, zeszłej nocy w
Sztokholmie, było świetnie. Przyszła kupa ludzi i wszyscy szaleli. Jutro
wracamy do Göteborgu na jeden dzień.
Dlaczego musieliśmy tak długo czekać na debiutancki
album? Przecież wasze pierwsze kawałki pojawiały się na MySpace już w 2007
roku.
Przerwę pomiędzy pierwszymi 7 calówkami chcieliśmy
wykorzystać, aby wykombinować, w czym jesteśmy najlepsi jako zespół, i co
najbardziej nam się podoba. Fajnie było eksperymentować z tymi piosenkami.
Myślę, że był to ważny okres, ale dotarło do nas, że chcemy zacząć tworzyć w
trochę inny sposób. Nie chcieliśmy się powtarzać, więc wykorzystaliśmy ten czas
na swoją korzyść, nie spiesząc się nigdzie. Nie mieliśmy deadline'ów czy
żadnego harmonogramu, więc skupiliśmy się na tym, aby stać się lepszą kapelą i
pisać lepsze utwory.
Określa się was jako noise rock. Jesteście znani z
głośnych, dzikich koncertów. Jakie znaczenie ma dla was hałas?
Ciężko jest nam sprecyzować, jakie ma to dla nas znaczenie.
Fajne jest to, że ludzie próbują wymyślać swoje sposoby na nazywanie tego, co
robimy, ale nie wiem, czy nasza trójka byłaby w stanie zdecydować się na jeden
gatunek albo etykietę. Szczerze mówiąc, po prostu piszemy muzykę, która
sprawia, że jesteśmy szczęśliwi, z której jesteśmy dumni. Ludzie będą nam
przypinać różne łatki, ale to w porządku. Nie jest to ani złe, ani dobre, to po
prostu słowa, których używają, aby nas opisać.
Czyli można powiedzieć, że najważniejsze jest dla was to, co was porusza, a wiadomo, że kiedy jest głośniej, to silniej na was działa,
prawda?
Dla nas nie jest celem granie nadmiernie głośno lub
energicznie, to przychodzi naturalnie i najbardziej nam pasuje. Nie znaczy to,
że gramy tylko w taki sposób albo że będziemy grać tylko w taki sposób.
Koncerty zawierają TEN element, dzięki któremu tak dobrze się bawimy. Myślę, że
to dlatego tak to wychodzi.
Jak układa się wasza współpraca z Sub Popem?
Są świetni. Od początku bardzo nas wspierali i dopingowali,
bardzo dobrze się dogadujemy. Są zawsze wtedy, kiedy ich potrzebujemy i nie ma
ich wtedy, kiedy ich nie potrzebujemy. Pasujemy do siebie, a oni wspierają nasze
decyzje. Wiesz, nasz album był już nagrany, kiedy podpisaliśmy z nimi umowę, więc
nie mieli żadnego wkładu w jego tworzenie ani nic podobnego. Cieszymy się, że
to oni zaopiekowali się tym materiałem i tym, że jesteśmy w ich wytwórni.
Jak wspominasz współpracę z Grahamem Walshem z Holy Fuck
podczas prac nad albumem?
Było naprawdę wspaniale. Graham zwrócił się do nas we
wczesnej fazie, kiedy mieliśmy już kompozycje, ale dopiero zaczynaliśmy myśleć
o tym, jak powinny zostać nagrane. Jesteśmy dobrymi kumplami, więc po prostu
gadając wpadaliśmy na fajne pomysły. On miał wiele znakomitych koncepcji, więc
współpraca z kimś, kto nie miał konwencjonalnego podejścia, wydała nam się
idealnym połączeniem. On próbował robić rzeczy trochę inaczej, tak samo jak my,
więc łatwo nam się współpracowało. Było ekstra.
Płyta jest dosyć prostolinijna muzycznie, bawiliście
się w jakieś studyjne eksperymenty?
Tak, próbowaliśmy nagrywać w trochę bardziej odmienny
sposób, zamiast po prostu rozkładać instrumenty i rejestrować to tak jak
gralibyśmy na żywo. Wydawało nam się, że to byłby najlepszy sposób przełożenia
na płytę koncertowej energii, jednak szybko zorientowaliśmy się, że wcale tak
nie jest. Zamiast tego chcieliśmy użyć studia jako narzędzia do
eksperymentowania z dźwiękami, brzmieniami, pomieszczeniami, mikrofonami itd.
Graham okazał się w tym bardzo pomocny, my również dołożyliśmy swoje trzy
grosze, więc świetnie się bawiliśmy podczas sesji. Nie chcieliśmy się z niczym
spieszyć. Zależało nam na tym, żeby eksperymentować ile się da, żeby nie było
nudno.
Wasza płyta odniosła duży sukces, czy jest coś, co wam się
na niej nie podoba, lub coś, co chcielibyście zmienić?
Nie wydaje mi się, że chcielibyśmy cokolwiek zmieniać.
Jesteśmy z niej zadowoleni i nie wydawalibyśmy jej w żaden inny sposób.
Dopilnowaliśmy tego, żeby być z niej w pełni zadowoleni i zrobiliśmy wszystko,
aby nagrać dokładnie taką płytę, jaką chcieliśmy. Jeśli cokolwiek miałoby się
zmienić, myślę, że są to rzeczy, na które zwrócimy uwagę w przyszłości. Stoimy
murem za tym, co zrobiliśmy, nadal kochamy grać ten materiał. Teraz jest czas
żeby zacząć myśleć o pisaniu nowych utworów.
Macie jakieś plany na przyszłość? Czy piszecie nowy
materiał, macie w planach wydać drugi album?
Zdecydowanie tak. Jak wspomniałeś na początku,
koncertujemy już od dłuższego czasu, więc nie mieliśmy okazji, aby skupić się na
pisaniu nowego materiału. Jak tylko wpada nam wolna chwila, rozmawiamy o nowych
pomysłach i staramy się je ogrywać. Pracujemy nad kilkoma nowymi utworami i
jesteśmy podekscytowani perspektywą powrotu z trasy i rozpoczęcia pracy nad
nowym albumem w stu procentach. Nie mamy żadnego ustalonego terminu, więc teraz
staramy się dokończyć trasę, aby móc następnie w całości skupić się na nowych
nagraniach. Prędzej czy później do tego dojdzie.
Jak wspominacie wasz występ na OFF Festiwalu? Na scenie
wydawaliście się wniebowzięci mimo słońca i upału.
Tak, tego dnia było bardzo gorąco, słońce paliło nas podczas
grania, ale świetnie się bawiliśmy. Wiele słyszeliśmy o tym festiwalu od
naszych znajomych, jest znany na całym świecie. Byliśmy podekscytowani, że
możemy tam zagrać, więc ławo było się tym nacieszyć.
Przemyślenia przed koncertami w Warszawie i Wrocławiu?
Jesteśmy podekscytowani, ostatni raz jak tutaj byliśmy, była to jedna z tych rzadkich okazji, kiedy mieliśmy trochę
wolnego od koncertów. Spędziliśmy trochę czasu w Polsce, udało nam się zobaczyć
miasto [Katowice przyp. ML], co jest dla nas rzadkością, bo zazwyczaj nie mamy
czasu na takie rzeczy. Cieszymy się, że wracamy zagrać klubowe koncerty, będzie
niezła impreza.
Rozmawiał Marcin Lewandowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.