Druga część relacji z paryskiego festiwalu Sonic Protest. Opisuje Natalia Skoczylas.
FGO Barbara to teatr w dziewiętnastej dzielnicy Paryża - kulturalne
przedsięwzięcie gnieżdżące się w jednej z najbardziej zróżnicowanych,
migranckich okolic miasta. Takie, które pokazuje, że można robić balet tuż obok
skweru, na którym codziennie dziesiątki mężczyzn przez godziny stoją i dokonują
tajemniczych transakcji (nawet przyglądanie się im z bliska niewiele
rozwiązuje), i że hipsterka bez obaw zostawi rower, idąc na koncert Esplanador
Geometrico.
Trzeci wieczór z cyklu Sonic Protest odbył się pod znakiem eksperymentalnej
elektroniki, stroboskopów, palących się kabli i dziwacznych wizualizacji
właśnie w FGO Barbara i właśnie z Esplanador, Ryanem Jordanem, Fussilerem i DJ-em
Unglee Izi. Intensywna noc.
Otworzył ją Fusiller swoim magicznym stolikiem na środku sali,
na którym, tak, dobrze zgadujesz, znajdowały się przeróżne oldschoolowe
narzędzia - syntezatory spreparowane w domu, loopery i efekty zaadaptowane na
unikalne potrzeby Fusillera, gmatwanina kabli i mikrofon. Efekty sprzężenia
zwrotnego między paryskim artystą a jego przybornikiem są również przewidywalne
- zaloopowane dźwięki składają się na „melodie”, na tle których rozgrywa się
popis małych słuchowych zjawisk, sprzężeń, gliczy, hałasów, zakłóceń. Takie
występy ogląda się regularnie na eksperymentalno-elektronicznych wydarzeniach i
ten niczym się z grubsza od nich nie różnił. Po prostu dobrze jest mieć w
zanadrzu artystę z małym stolikiem, który zrobi ten introwertyczny dziwaczny
show, a potem z piwem z ręku poruszał się będzie między publicznością.
Ryan
Jordan dał najlepszy moim zdaniem popis tej nocy. Zaczęło się od wspomnianych już
palonych kabli - muzyk obszedł dookoła swój stolik i zapalniczką potraktował
elementy swojego instrumentarium. W powietrzu uniósł się cudowny zapach
industrialnego świata, a w chwilę później wraz z muzyką w ruch poszedł
stroboskop, wysyłający regularnie co kilka sekund snop światła do pogrążonej w
ciemności publiczności - efekt był piorunujący. Nie wiem, kto był w stanie
skupić się w pełni na muzyce, bo dzięki tej wizualnej torturze wrażenie zostało
kompletnie zaburzone. Ludzie zastygli w nienaturalnych pozach, kryjąc się, na
ile to możliwe, przed koszmarnymi rozbłyskami, niektórzy zakryli twarze, a
tylko kilka najodważniejszych postaci dzielnie patrzyło przed siebie. Odbiór
tego koncertu stał się niespodziewanie fizyczny - jak ból utrzymujący się na
granicy dzikiej przyjemności. Akompaniujący te psychofizyczne rewelacje noise
był po prostu wysoką dawką elektrycznych sprzężeń. Ryan Jordan nazywa swoją
artystyczną działalność audiovisual catharsis. Dużo powiedziane, ale całkowicie
uzasadnione.
Na deser - hiszpańscy herosi Esplendor Geometrico, tajemniczy kolektyw
artystów, w którym mózg całej operacji zostaje zawsze w cieniu, a performerzy
są czymś w rodzaju przedłużenia jego artystycznej wyobraźni. To był spektakl na
spazmatyczne krzyki, dziwaczne wizualizacje (androgeniczni tancerze z
tropikalnych plemion, uśmiechająca się tajemniczo niczym Mona Lisa nastolatka,
zapewne nagrywająca się na vloga, rysunki przedstawiające dystopijne monumenty)
i elektroniczną łupankę pierwszej klasy.
Z kolejnego koncertu, na który się wybrałam (niestety ostatniego) w ramach
Sonic Protest, warto było wynieść dosłownie kilka momentów - mam wrażenie, że
po przesłuchaniu i zobaczeniu pewnej dawki awangardowego grania, temat robi się
strasznie wtórny i coraz trudniej jest artystom zaoferować performance, o jakim
będziemy śnili tygodnie później. A tu niestety olśnienia nie było.
#1
Feral Choir, kolejny projekt z udziałem osób chorych
psychicznie w tym programie, był fantastycznym wokalnym doświadczeniem.
Kompozycje rozpisane na głosy potrafią oczarować - szum przechodzący w głośne
rozmowy, imitacje zwierząt, nakładające się na siebie warstwy - to wszystko
genialnie, ale kiedy trwa ponad godzinę, zaczyna się robić wtórnie i nudno.
#2
Z pierwszego koncertu, który wydarzył się na ołtarzu
kościoła St Merry przy Pompidou, publiczność przeniosła się na środek świątyni.
Kwadrat podestu służący za scenę był jednocześnie podpiętym do wzmacniaczy
źródłem dźwięków. Współpraca Bonvalet i Giuonnet, panów wyglądających raczej
jak amerykańscy farmerzy po godzinach przygrywający na skrzypcach (banjo na
scenie wskazywało na to, że pan z dziurami w koszuli pewnie przygotował popis
folkowy) - nic bardziej mylnego. Zamiast zabrać się za instrumenty, wzięli na
warsztat cały arsenał dziwnych narzędzi produkujących wszelkiego rodzaju sprzężenia,
spięcia, trzaski i hałasy, unikając za wszelką cenę choćby przypadkowej
melodii. Po czasie wgryzanie się w pozbawione formy i struktury dźwięki
przestało jednak bawić.
#3
Z występu Charlemagne Palestine z Mondkopfem zapamiętam
głównie elementy pozamuzyczne - choć ich mroczny amebientowy koncert z
zawodzącym wokalem był całkiem imponujący. Lepszy był jednak widok na organy,
które znajdowały się nad ich głowami, podświetlane od czasu do czasu głowy aniołów i
tajemniczy pan z latarką na głowie, który rejestrował wibracje rur tychże
organów w trakcie koncertu i, jak zakładam, wplatał je jednocześnie do całego
występu. Intrygujący pomysł. Szalony fortepian Charlemagne z pluszowymi
zabawkami, stukanie lampkami do wina i inne efekty, i tak wyparła sytuacja
wieńcząca to wydarzenie. Otóż zmęczeni awangardą wyszliśmy ze znajomym trochę
wcześniej i, obchodząc kościół, zauważyliśmy, jak zjawiskowo występ ten
prezentuje się z zewnątrz: tylna ściana kościoła, ta, na której są organy i
ogromny witraż za nimi, jest rozświetlona na czerwono, a ściany trzęsą się pod
naporem piekielnych basów. Ludzie zatrzymują się i filmują ten doprawdy
fascynujący widok. Nagle zatrzymuje się obok młody Francuz w okrągłych rogowych
okularach, z podkręconym wąsem, w niebieskim meloniku i niebieskim garniturze z
przykrótkim nogawkami i każdym guzikiem innego koloru i rozmiaru, i obowiązkowo
pstrokatych skarpetach, i szepcze nam do ucha: to jedyny kościół w Paryżu, na
którym wyrzeźbiono diabła. I wtedy go zobaczyliśmy, a tajemniczy gość szedł już
w swoją stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.