piątek, 17 kwietnia 2015

RECENZJA: Young Fathers - White Men Are Black Men Too



WYTWÓRNIA: Big Dada
WYDANE: 6 kwietnia 2015

Mamy rok 2015, na scenie alternatywnego hip hopu dominują Death Grips i Run The Jewels, nieco w tyle plasuje się Danny Brown, Clipping i Shabazz Palaces. W samym epicentrum wzmożonego zainteresowania czarną muzą dotrzeć do słuchaczy próbują także Young Fathers. Z jakiegoś powodu wychodzi im to nieco słabiej od wyżej wymienionych wykonawców, choć uważam, że robią oni najciekawszy, a na pewno najbardziej zróżnicowany rap z całego tego grona. „Rap” to w tym przypadku słowo-wytrych, ale członków Young Fathers musi ono wyjątkowo drażnić, gdyż robią wszystko, by od tej etykietki uciec. To szkockie trio tworzone przez Alloysiousa Massaquoi (z pochodzenia Ghańczyk) Kayusa Bankole i G Hastingsa muzyką zajmuje się od lat, ale dopiero w roku 2013 ich twórczość wypłynęła na szersze wody za sprawą znakomitej epki Tape Two. Dźwięki tworzone przez Młodych Ojców to ekscentryczny konglomerat chłodnej elektroniki, hip hopu i r'n'b, gdzie ciepłe soulowe wokale i flegmatyczny rap wspierają egzotyczne podkłady inspirowane niekiedy muzyką afrykańską. Pomimo potencjału na bycie projektem stricte popowym, artyści, bardziej niż na nagrywaniu bangerów, koncentrują się na budowaniu własnej autorskiej wizji muzycznej, w której to przecinają się rozmaite gatunki i w której rap niekoniecznie musi dominować. Po przeprowadzce do większej wytwórni Big Dada Records (będącej przybudówką Ninja Tune) zespół wydał w końcu swój pierwszy długogrający album. Składniki muzycznego koktajlu, jaki Szkoci serwują swoim słuchaczom, nie zmieniły się zanadto, może produkcja była nieco czystsza i silniej zaakcentowano więzy łączące kapelę z brytyjską szkołą hip-hopową (ten bas!). Nowy rok przyniósł nowe wydawnictwo pt. White Men Are Black Men Too, tym razem błyskawicznie zwracając na siebie uwagę krytyków. Przyjrzyjmy się zatem temu materiałowi.

Podkłady na White Men... są  zdecydowanie bardziej energiczne niż na poprzednich wydawnictwach. Otwierający płytę Still Running cechuje swobodna struktura, szerokie spektrum wokalne z interesującą muzyczną kulminacją na koniec. Wytypowany do promowania płyty utwór Shame urzeka minimalistyczną aranżacją i skocznością. Ważną rolę pełnią tutaj nakładające się na siebie linie wokalne. Muzycy robią także użytek z bogatego instrumentarium: słychać piszczałki, dzwonki, bębny i całą gamę innych, nierzadko egzotycznych instrumentów.
Krótkie 27 z ciepłym jangle-popowym klimatem stanowi wstęp do nieco mroczniejszego Rain or Shine. Oba utwory doskonale obrazują całą twórczość Młodych Ojców. W tym pierwszym mamy do czynienia z ciekawym połączeniem indie popu z rhytm'n'bluesem, natomiast drugi charakteryzuje motoryczny bit w stylu Neu!, w który wpleciono wokale typowe dla tropikalnego folku.

Nie okłamali nas więc muzycy tytułem swej płyty, gdyż faktycznie chodzi tu o relacje między muzyką czarnych a muzyką białych, a mówiąc dosadniej - burzeniem muzycznych granic między oboma światami. Pomimo sporej obecności popowych melodii na płycie, da się też odczuć pierwiastek abstrakcyjny, a nawet schizofreniczny, jak np. w Sirens, gdzie dominuje nastrój błogości podszytej niepokojem, trochę jak u Aphex Twina. Old Rock'n'Roll z orientalnie brzmiącym, kakofonicznym podkładem sprawdziłby się doskonale jako soundtrack do szamańskiej ceremonii. Pod sam koniec trafia się perełka w postaci „John Doe”, kawałka czerpiącego z chip music, mającego potencjał na bycie hitem w najlepszym znaczeniu tego słowa.

Young Fathers to projekt wciąż niedoceniany, co dla mnie jest niezrozumiałe. Na ich tle „alternatywność” Run The Jewels jest w gruncie rzeczy pozorna, a Death Grips są ostatnio dość monotematyczni. Z radością obejrzę ich występ na off festivalu, do czego zresztą i was namawiam. Zapewne będą promować swój najnowszy krążek, a jest to dzieło wyzwolone z gatunkowych okowów, działające na podświadomość, gdzie, pomimo szorstkiej produkcji, znalazło się miejsce na subtelność i rozmach stylistyczny. Usłyszycie tu zarówno gospel, jak i krautrock, nawiązania do Aphex Twina (ostatnio słychać go wszędzie!) i do ludycznej muzyki afrykańskiej. Płyta wielokrotnego użytku. 

7.5

Jakub Gąsiorowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.