poniedziałek, 8 września 2014

RECENZJA: Movement - Movement EP


WYTWÓRNIA: Modular People
WYDANE: 2 maja 2014

Movement to istniejące niespełna 3 lata trio z Sydney. Movement EP to ich pierwsze wydawnictwo. Niecały rok wcześniej ukazał się ich świetny singiel „Us”, który niestety nie znalazł się na tej epce. To, co tu znajdziemy, nie odbiega od niego klimatem. Panowie z Movement sprawiają, że granica między R&B i elektroniką zaczyna się rozmywać. Z jednej strony ich kawałki są seksowne i bardzo sensualne, co wpisuje się w teorie R&B, a z drugiej znajdujemy lekko mroczne tło, ciężki, czasem złamany beat. Mimo wrażenia, że jest to ze sobą nie do pogodzenia, gatunki łączą się, tworząc spójną i jednolitą całość.

Pierwsze dźwięki „Like Lust” przywodzą na myśl rozgrzany piasek nad lazurową wodą. Klimat tego utworu tak wciąga, że ciężko się po nim pozbierać w naszej, już niestety jesiennej aurze. Wyraźna stopa perkusji i relaksujące dźwięki stanowią genialne tło dla wybijającego się zza tła wokalu. To stanowczo faworyt z tej epki. „Ivory” trochę klimatem przypomina produkcje Daft Punk z Random Access Memories, ale tylko trochę. Bo za chwilę mamy staroszkolne, najntisowe pianino, bardzo zmysłowy wysoki męski wokal i narastającą perkusję. Można go trochę staroświecko nazwać pościelowym utworem. A kto już co by z nim w tej pościeli zrobił, zależy tylko od preferencji słuchacza. Temperaturę dodatkowo podkręca teledysk, który to już po 10 minutach został zablokowany na youtube ze względu na zbyt dużą ilość nagości, na vimeo ciągle jest dostępny.

„5:57”, nadal w pościelowym klimacie, jednak z większym pazurem elektronicznych wydźwięków w tle. Jakby go trochę podkręcić, byłby dobry na parkiet. W stanie obecnym, w najlepszym wypadku na letnie, plażowe imprezowanie. Na mnie ten kawałek działa odrobinę hipnotyzująco. Nie jestem w stanie go przerzucić w odtwarzaczu na następny, mimo że nie należy do moich ulubionych. Coś w sobie ma, a przecież o to coś właśnie powinno chodzić, nieprawdaż? Płytę zamyka utwór „Control You” - ciepły, bardzo zmysłowo pulsujący. Lekko złamany beat nie przeszkadza w utrzymaniu klimatu.

Movement można spokojnie postawić na jednej półce zaraz za Onrą i Kixnare'em. Niby nie to samo, klimat Australijczyków też bardziej pościelowy niż parkietowy, jednak każdy utwór ma w sobie jakiś pazur, to coś, co sprawia, że nie możemy wyłączyć, nie wysłuchawszy do końca całej epki. A potem po raz drugi, trzeci, itd. Jestem absolutnie zauroczona tym krążkiem. Myślę, że będzie moim zimowym ocieplaczem, by choć przez moment poczuć się jak na australijskiej plaży.

8

Agnieszka Strzemieczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.