WYTWÓRNIA: Osterdam Records
WYDANE: 23 czerwca 2014
KUP: CD
Debiutancki album
The Natural Born Chillers jest po brzegi wypełniony przeróżnymi dźwiękami,
przez co nie tylko nie sposób określić go w jakiś konkretny sposób, ale także
trudno jest opisać go wyczerpująco, nie podejmując się stworzenia przy tym
elaboratu. Tego oczywiście czynić nie mam zamiaru, bo muzyki lepiej się słucha,
niż się o niej czyta (czy pisze).
TNBC łączy w sobie wiele stylistyk i
najlepiej będzie, jeśli brzmienie tego albumu sprowadzi się do szeroko
rozumianej muzyki elektronicznej, której twórcy nie boją się eksperymentować.
Dzięki temu debiut kwartetu z Ostrowa Wielkopolskiego to nie tylko przyjemnie
bujające klubowe hity, ale także rockowe zacięcie, a momentami także przystępna
trance’owa wixa.
Już pierwszy
kawałek prezentuje to, czego można spodziewać się po tej płycie. Co więcej, „Here
Comes Big Bad Wolf” to swoiste zaproszenie, którego nie można odrzucić, bowiem
oferuje energię, przyjemność i tajemnicę, będąc zatem idealnym rozpoczęciem TNBC.
Szkoda tylko, że
następny utwór, „Hommage à”, został tak boleśnie zmasakrowany przez występujący
w nim żeński wokal (który w domowym zaciszu nazywam po prostu „wkurwiającym
skrzeczeniem”). Ten kawałek ma w sobie spory potencjał i byłby moim drugim
„numerem jeden” (zaraz po rewelacyjnym „Marasmus”), jednak na płytę trafił w
wersji niemalże asłuchalnej, jeśli mnie pytać o zdanie. Wcale nie lepiej wypada
również żeński udział w kawałku pt. „Levitzky”, ale w tym przypadku
przynajmniej nie dostaję szału.
Całkiem dobrze
prezentuje się natomiast wszelka męska aktywność wokalna na TNBC. A już najlepiej na tej płycie
wypada męska aktywność muzyczna. Panowie z The Natural Born Chillers nagrali
bardzo ciekawy krążek, zawierający w sobie ogrom dobrego brzmienia, które – co
oczywiście dobre – trudno jest zaszufladkować i ogarnąć po kilku pierwszych
odsłuchach, co skutkuje chęcią obcowania z płytą przez dłuższy czas. Najlepsze
w tym materiale jest jednak to, że wyziera z niego moc energii. I to tego
rodzaju energii, która pozwala poczuć radość, lekkość, swoistą bezkarność (tak,
słyszę TNBC jako soundtrack do Watch Dogs) i... wolność.
9
Katarzyna Janik
tak bardzo nie lubicie hipsterow, to dlaczego piszecie o tych kseroboyach ?
OdpowiedzUsuń