WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 14 kwietnia 2014
Słuchaczu, daj się zaorać.
Przy pierwszym odsłuchu Trójpola, rzecz ta wydała mi się jakoś
szalenie prze, nad i ponad, męcząca słowem i przekombinowana. Jak pierwszy
odsłuch wychodzi nieudany, wiadomo od razu, że nowy materiał pewno będzie
klawy.
Drugi odsłuch pozwolił się o tym przekonać:
półgodzinny materiał wolsztyńskiej formacji wciąga w swój eklektyczny świat
coraz mocniej i choć słowo „eklektyczny” to typowy recenzencki frazes, albumy
takie jak Trójpole przywracają mu
blask. Bracia Majerowscy, zdolni przedstawiciele pokolenia z lat
dziewięćdziesiątych, jeszcze przed kwietniową premierą zapowiedzieli, że czeka
nas: dubowa część pierwsza płyty, druga pod znakiem r’n’b i folkowa trzecia, a
na dodatek tym razem wszystko po polsku. O zawrót głowy przyprawić może to
zwłaszcza starych fanów zespołu – chillująca atmosfera jak w „Bajce”, z padami
jak u Beach House, musi ustąpić na Trójpolu
miejsca kawałkom takimi jak „Tatarak”, niezwykle żywym, z silnym akcentem na
tekst. Tworzy to udane mixy, które tak odrzuciły mnie za pierwszym razem, za
drugim zaś wciągnęły: poetyka polskiej wsi wyrażona w językowych łamańcach,
spleciona z basem, syntezatorem i co tam jeszcze, klarnetu basowego nie
wyłączając; jednocześnie fuzja ta została wykonana bez ostentacyjnych fajerwerków
i umiar ten się ceni.
Z kolei przy trzecim odsłuchu wiadomo już o
co chodzi i można pozanurzać się w szczegółach i smaczkach, a tych mamy tutaj
jak na ludowym festynie, brać-wybierać. Wielkim Smakiem, jaki tu dostrzegłem,
jest rzadko spotykana zgodność na linii tytuł-utwór. W „Skafandrze”, cóż, czujemy
się jak w skafandrze, a gdy bracia podbierają tytuł od iwaszkiewiczowskiego
„Tataraku”, oddają mu hołd literackim szaleństwem w treści. Swoją drogą ów
właśnie „Tatarak”, z silnym Maanamowym sznytem, to jednocześnie przykład
świetnych, często wprost singlowych numerów – kolejnym „Kawalerskie opowieści”,
którego rytm hipnotyzuje, by pod koniec wciągnąć w ten trans galopującym
zaśpiewem. Wokale (śpiewają obaj bracia) WCIAS nie miały dotąd dobrej prasy i
przy okazji Trójpola także pojawiły
się wobec nich pewne zastrzeżenia, z drugiej jednak strony – do której i ja się
zaliczam – warsztatowe niedociągnięcia, opiewające uroki zamiejskiej sielanki,
wydają się w pewien sposób na miejscu.
W ogóle odnoszę wrażenie, że im więcej w
danym utworze owej swojskości, im więcej muzycy wessali w nią ze swoich wojaży
po polskich trójpolach, tym efekty pełniejsze, a część trzecia, czyli folkowa –
najbardziej fascynująca. W naszych Czynnikach Pierwszych bracia Majerowscy opowiadają,
że rozważali stworzenie całej płyty w tym duchu, no to oby duch ten jeszcze
kiedyś ich nawiedził. Wieś góro!
7.5
Jacek Wiaderny
Polecamy lekturę:
CZYNNIKI PIERWSZE: We Call it a Sound - Trójpole
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.