środa, 24 lipca 2013

Jedziemy na... Soundrive Fest: 2:54, Dignan Porch, Esben and the Witch, Wall of Death

Prezentujemy trzecią odsłonę naszego cyklu "Jedziemy na... Soundrive Fest". W sierpniu w gdańskim klubie B90 wystąpi, plejada to za dużo powiedziane, ale dobra reprezentacja niezalowych reprezentantów, o których może być niedługo głośno lub tych, które odwiedzają już największe światowe miasta i największe festiwale. Dziś opisujemy 2:54, Dignan Porch, Esben and the Witch oraz Wall of Death, czyli w większości zespoły pochodzące z Wysp Brytyjskich. Sylwetki wykonawców przedstawia Piotr Strzemieczny.


2:54
Ten duet szybko wdarł się na tak zwane salony. Fanki Melvins, Kyuss czy Queens of the Stone Age. Skąd taka nazwa? Ponoć zaczerpnięta z jednego z utworów właśnie tych pierwszych. Swoją muzyką próbują wskrzesić modę na brytyjską nową falę. Czy im się uda? Cóż… koncertują z Warpaint, Widowspeak, Chelsea Wolfe, The Big Pink, Johnem Talabotem i The xx, chociaż ten ostatni zespół wcale chluby nie przynosi. O debiutanckim albumie, tak twórczo zatytułowanym 2:54 media rozpisywały się w większości w superlatywach. Siostry Thurlow mają ogromny potencjał, żeby przebić się do „pierwszej indie-ligi”. Warto je zobaczyć na żywo, bo potem to już może nie być aż TAKI fejm.




DIGNAN PORCH
Trochę The Jesus and Mary Chain, trochę tego lepszego MGMT i nawet Television Personalities, a gdzieniegdzie (w większości) zaczerpnięcia z Pavement, Guided By Voices, Dismemberment Plan czy Yo La Tengo. Ładne inspiracje? Znamy to skądś? No cóż, tą droga szli kiedyś Yuck, szło kilka innych ciekawych zespołów, a ostatnio chociażby History of Apple Pie. Z Dignan Porch sprawa wygląda jednak tak, że oni debiutowali wcześniej, a początkowo za większością produkcji stał Joe Walsh, mózg, pan i władca oraz głowna siła napędowa brytyjskiej formacji. W ubiegłym roku wydali swój drugi już długograj, Nothing Bad Will Ever Happen, a który ponownie ukazał się nakładem Captured Tracks. Captured Tracks - mówi to coś komuś? I bardzo dobrze, i jest to chyba już czynnik wymowny. Największy minus Dignan Porch? Po Deluded EP z zespołu odeszła Philippa Bloomfield, perkusistka (i grafik), o której można powiedzieć wiele dobrego, ale najbardziej trafnym określeniem byłoby "chciałbym być piegiem na jej policzku". W Gdańsku Dignan Porch mogą wypaść różnie, ale jedno jest pewne - będzie "soooooł najtis".





ESBEN AND THE WITCH
Anglików ci pod dostatkiem w tym roku w Gdańsku, to pewne jak śnieg na Grenlandii. Dobrze, fajnie. A jednym z wyspiarskich reprezentantów będą Esben and the Witch, którzy także w Polsce, co prawda sporo po fakcie, ale jednak!, zdecydowali się promować swój ostatni, wydany w lutym bieżącego roku album Wash the Sins Not Only the Face. O tej płycie można powiedzieć wiele i nie będą to słowa nazbyt pozytywne, ale pamiętajmy, że wcześniej było Violet Cries. To właśnie tym krążkiem Esben zyskali gros fanów, dzięki niemu się wypromowali i mam nadzieję (złudną), że większość setlisty stanowić będą właśnie stare kawałki. A czego możemy się spodziewać po samym gigu? Aury tajemniczości, kaptura na głowie Rachel, sporo darkwave'u i publiczności "jak w transie". Co by nie mówić o ostatniej płycie, to może być dobry koncert. Jutub w końcu nie kłamie, nespa?


WALL OF DEATH

Chociaż nazwa mówi „łomot”, samo brzmienie rozmywa obraz post-punków łamane na post-shoegaze’ów. Francuskie trio Wall of Death to, równie jak 2:54, ubiegłoroczni debiutanci. Ich długograj Main Obsession nie spotkał się jednak z tak ciepłym odbiorem przez krytyków, amerykańsko i angielskojęzyczne media raczej o WoD się nie rozpisywały, ale to błąd. Spory. Wall of Death mają w sobie wszystko, czego należy wymagać od składów uderzających melodyjnie w rejony post-psychodelicznego noise rocka. Są klawisze, są przestery, czasem perkusista mocniej przyciśnie stopę, a czasem chłopacy zapragną być A Place to Bury Strangers. I tak to wygląda. Z jednej strony może być szalenie melodyjnie, by w niespodziewanym momencie przycisnąć sceniczną energią. Ciekawostka godna uwagi. 



Przeczytaj także:

Recenzja: Esben and the Witch - WashtheSins Not Only the Face, Matador (2013)

Recenzja: Dignan Porch - Deluded EP, Captured Tracks (2011)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.