Rozpoczynamy
Jedziemy na Festiwal: Dour Festival. W pierwszej części opisujemy Klaxons, Mark Lanegan Band, Rusko oraz White Denim. Na koncerty tych artystów czeka Piotr Strzemieczny, który zdecydował się krótko scharakteryzować czterech wykonawców poniżej.
KLAXONS
W Polsce grali już kilka razy, ale żaden z tych występów nie
można uznać za szczególnie udany. Po bardzo dobrym debiucie Klaxons lekko się
zapuścili, ale w sercach słuchaczy na zawsze pozostaną takie kawałki jak „Golden
Skans”, „Magick” czy „It’s Not Over Yet”. Niedawno u członków zespołu doszło do
prywatnych zawirowań – James Righton na początku maja ożenił się z Keirą
Knightley, której w prezencie podarował… stuletnie drzewo. Tyle z
plotek-ploteczek, choć fani zespołu pewnie będą liczyć na pojawienie się Keiry
w małej belgijskiej miejscowości. My zaś spodziewamy się lepszego show niż
podczas tych łódzko-gdyńskich gigów. No i może jakieś nowe kawałki, które zetrą
niesmak po arcy-przeciętnym Surfing The
Void. Bo przecież to jeszcze nie koniec?
Słuchając featuringów na nowej płycie Queens of the Stone
Age czy Christine Owman można by stwierdzić, że Mark Lanegan…”zdziadział” i
zastanawiać się, gdzie się podział ten gość ze Screaming Trees. Cóż, odstawmy kawałki z …Like Clockwork i muzyczne niewypały Josha Homme, skupmy się na
samym Laneganie, który koncertowo – ze swoim zespołem – daje radę. Formę
potwierdził w niezbyt sprzyjających warunkach stołecznej
Proximy (niemrawa publiczność itd.). I nawet to było ponad rok temu,
terminami nie warto się przejmować. Mark to Mark, a jego Blues Funeral to Blues
Funeral, czyli płyta bardzo dobra. No i nie znam osoby (obdarzonej dobrym
smakiem muzycznym), która byłaby w stanie zrezygnować ze zmiękczającego ludzkie
serca głosu Lanegana w wersji live.
Przeczytaj także...Mark Lanegan - Blues Funeral.
Przeczytaj także...Mark Lanegan - Blues Funeral.
Ojciec chrzestny dubstepu, razem z Caspą rozpromowali ten
gatunek na cały świat, nie przynosząc mu wstydu (jak obecni, rozfejmowani
producenci). Jego (i Caspy) FabricLive
o numerze 37 to jedna z lepszych części serii, a sam może pochwalić się nie gorszymi
solowymi produkcjami. Większość może kojarzyć Rusko z „Woo Boost”,
rewelacyjnego „otwieracza” O.M.G! z
2010 roku, a przy okazji kawałka, który maltretował uszy przez dłuuuuuuuuuugi
czas na MTV w jednej z reklamówek. Jego Kapow
EP było dostępne do darmowego ściągania, a drugi długograj Songs, choć gorszy od debiutu i okraszony
większą ilością wix-dźwięków, nadal sprawdza się na imprezach. Dobrze, że Rusko
zagra w Belgii, bo: a) ma bliżej, b) jest większa szansa, że dojedzie, bo jak
miał grać w ubiegłym(?) roku nad Wisłą, to akurat wypadł mu dysk, i bynajmniej
nie chodzi o którąś z jego płyt. Masywna muzyka (wzbogacana damskimi wokalami i
naleciałościami reggae) to i masywny ciężar, ho!
Praktycznie przez wszystkie lata kojarzeni byli głównie z
powodu „Let’s Talk About It”, a każdy kolejny album raczej przemijał niż gościł
u słuchaczy na dłużej. Zmiana przyszła z Fits,
który odciął White Denim od łatki „tego zespołu z jednym przebojem”. Nagrania
stały się bardziej depresyjne, przesterowane, mroczne…no, kakofoniczne po
prostu. Kolejne odcięcie nastąpiło wraz z D,
czwartym długograjem, który White Denim wypuścili w 2011 roku, a który przy
okazji okazał się najlepszym, jak do tej pory, albumem Amerykanów. Z tymi
przebojowymi kawałkami White Denim przyjadą na Dour Festival, a plotka głosi,
że może także z nowym materiałem, który ma ukazać się jeszcze w tym roku. Czy
tak będzie, czy też jednak nie – zobaczymy, ale do samego koncertu warto
przygotować się słuchając chociażby „Is And Is And Is”, „It’s Him!”, „Radio
Milk How Can You Stand It” czy też utworu, który niegdyś okazał się chlubą i
zmorą White Denim jednocześnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.