Najlepszy album Tindersticks od bardzo dawna.
Nawet gdybym nie miał The Something Rain, to przesiadując stosunkowo często w warszawskim Beirucie mógłbym napisać tę recenzję, będąc przy tym całkiem nieźle (żeby nie powiedzieć „bardzo dobrze”) osłuchany z dziewiątą już płytą Tindersticks. Na szczęście album mam, więc nie będzie po łebkach. Ale wpierw w skrócie – to bardzo ładny longplay. Było telegraficznie skrótowo.
Tindersticks nagrali naprawdę dobry album. Elegancja – to
słowo nasuwa się jako pierwsze i zagnieżdża się w głowie aż do końca ostatniego
na płycie „Goodbye Joe”. Bo jak inaczej rozumieć przejmującą,
dziesięciominutową melorecytację w akompaniamencie ambientowo-lounge-jazzowych
kompozycji? Zwłaszcza gdy ta muzyka rozwija się i wpasowuje idealnie w ciąg
opowiadanej przez Stuarta Staplesa historii.
The Something Rain przynosi nowość. Nowość nowego (tak,
wiem, pleonazm wyszedł) zespołu. Dziewiąta płyta Tindersticks to smętny
majstersztyk, dryf po wodach smutku i melancholii. I nieważne, czy melodia
będzie wesoła (np. w przypominającym Roxy Music gdy Brian Eno już nie był w
zespole, a przed wydaniem Avalon – „Slippin’
Shoes”), smętna („Medicine”), wypełniona namiętnością („Come Inside”) czy
niepokojem (free jazzowe „Frozen”), bo wszystkie te utwory są rzewne,
zapełnione rozpaczą.
I dojrzałością. Bo dwadzieścia lat na scenie (z małą
przerwą), dziewięć albumów i ogromny bagaż życiowych doświadczeń były tą
właściwą podstawą do najlepszej od czasów Curtains
płyty bandu z Nottingham. Jasne, Falling
Down a Mountain był niejako najbardziej spójnym materiałem Tindersticks w
ostatnich latach, jednak to najnowsze dzieło Brytyjczyków wymaga ogromnej uwagi
i poświęcenia czasu przy słuchaniu tych dziewięciu kompozycji. Bo za każdym
razem, gdy włoży się płytę do odtwarzacza/ naciśnie play w iPodzie, kolejne
muzyczne zwroty akcji przynoszą coś nowego. I chociaż jest smutno, gdzieś w
tych kompozycjach tli się ciepło i swoiste bezpieczeństwo.
Tindersticks grają muzykę dla trzydziestolatków i „więcej”.
Jednak to bardzo ładna muzyka, która przemawia także do ludzi młodszych. The Something Rain nie jest dziełem
wybitnym, płyta roku r a c z e j nie zostanie, ale wypełnione jest emocjami i
uczuciami przyciągającymi słuchacza. Ją chłonie się całym sercem.
8.5/10
Piotr Strzemieczny
Tindersticks wystąpią w Warszawie na jedynym koncercie w Polsce już 9 maja w Palladium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.