Sophomore Die Antwoord pozostawia jednak t r o c h ę do życzenia.
Prowokowanie jest sztuką, a więc nie każdy to potrafi i powinien się za to zabierać. Często ludzie nieświadomi swoich braków próbują wywoływać szok, poruszenie i wprowadzać drugiego osobnika w stan osobliwej konsternacji. Niestety, w większości przypadków udaje im się to z odwrotnym skutkiem. Zamiast szokować i wprowadzać nas w stan osłupienia – śmieszą, żenują, a w najlepszym przypadku, wzbudzają litość. Idealnym przykładem takiego zjawiska jest Die Antwoord.
Ten południowoafrykański zespół powraca z drugim, wydanym własnym sumptem albumem Ten$ion. Choć produkcja nie odbiega zbytnio od samej konwencji i pomysłu na własną twórczość znanego z debiutanckiego krążka, $O$, czyli wyszydzaniu i potępianiu zasad rządzących show-biznesem, to już samo wykonanie, nie tyle, co pozostawia wiele do życzenia, a woła o pomstę do Nieba. Sama koncepcja wydaje się być prosta i trafiona – wyśmiewamy wszystko, co się rusza. Bez kompleksów i żadnych zahamowań. Wokalistka Yo-Landi Vi$$er oraz raper Ninja w swoich tekstach mają w jasny i prosty sposób przedstawić każdemu wyraz sprzeciwu, skierowany ku nowobogackim, wystylizowanym pannom i ich sponsorom z bogatych przedmieść. Choć nikt wielkiego przekazu ani żadnych prawd objawionych nie oczekuje, to ciągłe wulgaryzmy i tzw. hejty podane w nieprzystępny sposób poprzez dziwaczne, niezrozumiały dla większości flow ( „U Make a Ninja Wanna Fuck”, Fok Julle Naaiers”, „Fatty Boom Boom”) po krótkim obcowaniu z materiałem, wywołują odruch wymiotny. Gdy dodamy do tego kilka skitów („Pielie”, „Uncle Jimmy i żałosne „Dj Hi-Tek Rulez”), obecnych na trackliście, mamy już masę, bezsensownego bełkotu w komplecie. Również Dj HI-Tek nie chce być gorszy, a swoimi bitami i samplami dostosowuje się do żenującego poziomu reszty składu. Większość oprawy muzycznej to w zamyśle dj`a chwytliwe, klubowe kawałki, zaś w rzeczywistości to tanie trance`owe „pitu pitu” a`la radomskie dyskoteki. Gdzieniegdzie słychać też wpływy jakże modnego dubstepu („Never Le Nkemise 1”, „Never Le Nkemise 2”) czy inspiracje rodem z Zachodniego Wybrzeża ( „So What?”). Jedynym wartym uwagi utworem na całej, tej blisko 40-minutowej składance jest singiel promujący „I Fink U Freeky”, który udowodnia, że nawet największe miernoty potrafią nagrać coś znośnego i akceptowalnego dla ucha.
Die Antwoord można śmiało określić jednym zwrotem – przerost formy nad treścią. Nieświadomi własnych ułomności wokalnych i muzycznych, dalej kontynuują kiczowatą i buntowniczą epopeję pt. „Odrzućmy wszelkie wartości, zasady moralne, szokujmy – róbmy wszystko, abyśmy odwrócili uwagę od naszego niskiego poziomu muzycznego i jakoś to będzie!”. Niestety, taki stan rzeczy nie może trwać długo. Swoim debiutanckim longplayem zwrócili na siebie uwagę, zaś część społeczeństwa, zasłuchująca się w tak „awangardowej” odmianie muzyki, czekała na kolejne produkcje tego trio z RPA z zapartym tchem. Zastanawiali się, kto tym razem oberwie po uszach? Kogo tym razem ostro skrytykują? Jak się okazało, co czas doskonale zweryfikował, to na Yo-Landi Vi$$er i spółkę spadła największa fala krytyki. I w pełni zasłużenie, bo są 3 rzeczy, których ludzie nie cierpią: kłamstwa, szpinaku oraz tandety. A Die Antwoord pod tym trzecim hasłem można śmiało szukać w encyklopediach.
1,5/10
Prowokowanie jest sztuką, a więc nie każdy to potrafi i powinien się za to zabierać. Często ludzie nieświadomi swoich braków próbują wywoływać szok, poruszenie i wprowadzać drugiego osobnika w stan osobliwej konsternacji. Niestety, w większości przypadków udaje im się to z odwrotnym skutkiem. Zamiast szokować i wprowadzać nas w stan osłupienia – śmieszą, żenują, a w najlepszym przypadku, wzbudzają litość. Idealnym przykładem takiego zjawiska jest Die Antwoord.
Ten południowoafrykański zespół powraca z drugim, wydanym własnym sumptem albumem Ten$ion. Choć produkcja nie odbiega zbytnio od samej konwencji i pomysłu na własną twórczość znanego z debiutanckiego krążka, $O$, czyli wyszydzaniu i potępianiu zasad rządzących show-biznesem, to już samo wykonanie, nie tyle, co pozostawia wiele do życzenia, a woła o pomstę do Nieba. Sama koncepcja wydaje się być prosta i trafiona – wyśmiewamy wszystko, co się rusza. Bez kompleksów i żadnych zahamowań. Wokalistka Yo-Landi Vi$$er oraz raper Ninja w swoich tekstach mają w jasny i prosty sposób przedstawić każdemu wyraz sprzeciwu, skierowany ku nowobogackim, wystylizowanym pannom i ich sponsorom z bogatych przedmieść. Choć nikt wielkiego przekazu ani żadnych prawd objawionych nie oczekuje, to ciągłe wulgaryzmy i tzw. hejty podane w nieprzystępny sposób poprzez dziwaczne, niezrozumiały dla większości flow ( „U Make a Ninja Wanna Fuck”, Fok Julle Naaiers”, „Fatty Boom Boom”) po krótkim obcowaniu z materiałem, wywołują odruch wymiotny. Gdy dodamy do tego kilka skitów („Pielie”, „Uncle Jimmy i żałosne „Dj Hi-Tek Rulez”), obecnych na trackliście, mamy już masę, bezsensownego bełkotu w komplecie. Również Dj HI-Tek nie chce być gorszy, a swoimi bitami i samplami dostosowuje się do żenującego poziomu reszty składu. Większość oprawy muzycznej to w zamyśle dj`a chwytliwe, klubowe kawałki, zaś w rzeczywistości to tanie trance`owe „pitu pitu” a`la radomskie dyskoteki. Gdzieniegdzie słychać też wpływy jakże modnego dubstepu („Never Le Nkemise 1”, „Never Le Nkemise 2”) czy inspiracje rodem z Zachodniego Wybrzeża ( „So What?”). Jedynym wartym uwagi utworem na całej, tej blisko 40-minutowej składance jest singiel promujący „I Fink U Freeky”, który udowodnia, że nawet największe miernoty potrafią nagrać coś znośnego i akceptowalnego dla ucha.
Die Antwoord można śmiało określić jednym zwrotem – przerost formy nad treścią. Nieświadomi własnych ułomności wokalnych i muzycznych, dalej kontynuują kiczowatą i buntowniczą epopeję pt. „Odrzućmy wszelkie wartości, zasady moralne, szokujmy – róbmy wszystko, abyśmy odwrócili uwagę od naszego niskiego poziomu muzycznego i jakoś to będzie!”. Niestety, taki stan rzeczy nie może trwać długo. Swoim debiutanckim longplayem zwrócili na siebie uwagę, zaś część społeczeństwa, zasłuchująca się w tak „awangardowej” odmianie muzyki, czekała na kolejne produkcje tego trio z RPA z zapartym tchem. Zastanawiali się, kto tym razem oberwie po uszach? Kogo tym razem ostro skrytykują? Jak się okazało, co czas doskonale zweryfikował, to na Yo-Landi Vi$$er i spółkę spadła największa fala krytyki. I w pełni zasłużenie, bo są 3 rzeczy, których ludzie nie cierpią: kłamstwa, szpinaku oraz tandety. A Die Antwoord pod tym trzecim hasłem można śmiało szukać w encyklopediach.
1,5/10
Kacper Ponichtera
Etykiety: Syf <3
OdpowiedzUsuńwow. Nie ma to jak polska krytyka. Recenzja na poziomie zbuntowanego licealisty.
OdpowiedzUsuńJestem wprawdzie koneserem dobrego, klasycznego rock'a. Mozna powiedziec, ze jestem konserwatywna w kupowaniu plyt. Nie slucham nowych zespolow z zasady. Jednak Die Antwoord jest dla mnie mila odskocznia i rozrywka. Nie sa bogaci, z malym wkladem kreca swietne teledyski. Przeslanie maja, nie ulegaja wielkim korporacjom. Sympatyczni ludzie z pasja i wizja. Zyja ta muzyka. I chyba to sie liczy? Nikt nie dba o fanow tak jak oni. A na zywo ich wystepy sa niesamowite.
Miło, że wreszcie ktoś zauważył jak słaby jest to zespół
OdpowiedzUsuń@Anonymous - To co napisałeś to totalna prożka ... "Nie slucham nowych zespolow z zasady" buahahah to mnie najbardziej dobiło a Die Antwoord to gówno kropka.
OdpowiedzUsuńPomysł jak najbardziej trafny i ciekawy. ALe wychodze z zalozenia, ze jak robic cos to dobrze. A badziewia nie toleruje :)
OdpowiedzUsuńChyba zapomnieliscie o tym, ze Die Antwoord celowo sa tandetni i badziewni. Rowniez po to, zeby wysmiac kiepsko zorientowanych sluchaczy, pokazujac, ze moga im wcisnac kazdy kit, jezeli media to dobrze naswietla. Nie ma co sie wytrzasac nad kiczowatoscia Die Antwoord - przeciez oni doskonale wiedza ze sa parodia rowniez samych siebie, taki mieli na ten projekt pomysl. Dziwie sie ze FYH odebrali pierwszy album tak powaznie.
OdpowiedzUsuńCzyli umyslnie i specjalnie nagrywaja gowno i badziewie? AH juz rozumiem...
OdpowiedzUsuńbyliscie chociaz raz w RPA? jesli nie to nie zrozumiecie tego co maja na mysli. posluchajcie chociaz ich wywiadow na temat ludzi, ktorzy tam mieszkaja.
OdpowiedzUsuńDyskryminacja jest tam na porzadku dziennym. Nie pozwalali mi tam rozmawiac z kazdym, a dlaczego? Bo dla nich ludzi z prowincji to malpy. Nie mowie tu tylko o kolorowej ludnosci, ale tez biednych bialych, ktorzy z gory skazani sa na porazke. Zadnej pomocy, nic, zero. A jak potrafia sie ladnie reklamowac. Ci ludzie spychani sa juz prawie w sama dzicz, bo trzeba ladnie rozwijac miasta zarezerwowane dla bogatych znudzonych ludzi. i te polowania. dla mnie to kpina, a nie polowanie. zero umiejetnosci, ale co tam i tak ich prawo nie dotyka. prawem tam sa pieniadze! bez pieniedzy jestes mniej warty od zwierzecia. ze zwierzat masz przynajmniej trofeum i futro...
a oni daja nadzieje mlodym ludziom, ze za male pieniadze mozesz byc kims wyrozniajacym sie. mlodzi ludzie w rpa sluchaja ich, dla nich to wyraz buntu przeciwko wladzy. i jesli nazywacie to gownem to jestescie takimi samymi ignorantami co ci sprawujacy piecze nad tym krajem.
OdpowiedzUsuńPod hasłem 'kłamstwo" Die Antwoord akurat też pasują. Ale szpinak jest spoko
OdpowiedzUsuń@ Anonymous: w RPA ten zespół jest raczej nie popularny i większość młodych ludzi nie słucha ich ;)
OdpowiedzUsuń