wtorek, 28 czerwca 2011

Wywiad: Tobiasz Biliński (Kyst/Coldair) - część III

Ale masz jeszcze kilka zespołów, które wielbisz, a do których zamiłowanie skrywasz przed światem, za osłoną Sufjana Stevensa, którego coverowałeś w Eufemii, czy Sama Amidona lub Bon Iver.
Bardzo lubię Pet Shop Boys i Mumford And Sons. Ludzie tego mogą nie zrozumieć, ale to jest ciekawe. Ja ogólnie nienawidzę Wielkiej Brytanii i dlatego nie chcę tam grać. Nigdy nie byłem w Londynie, ale nienawidzę Londynu za muzykę, którą z siebie wypluł. A Mumfordy mają tak przyjemne melodyjki i nieważne, że kicz i chała, ale istotne, że są bardzo przyjemne. Wiadomo, że ten zespół nie jest najlepszy, ale po prostu ich lubię. Pewnie, że chciałbym ich supportować, dlaczego nie?



A czego nie chciałbyś supportować?
Czego bym nie chciał? O Jezu, trudne pytanie! Nie wiem. Zajebiście bym chciał wystąpić przed Pet Shop Boys. Ich też bardzo lubię. Szkoda, że są tacy starzy.
To może Duran Duran?
Ou, to trudne pytanie. Ich akurat nie lubię. Nie wiem co Ci powiedzieć. Jest szaro, pada deszcz i mój mózg obecnie pracuje bardzo powoli. Ale Mumfordów z chęcią. Tekstowo są naprawdę „nieźli”, wiesz, miłość, serce i te sprawy…
A może Kings of Leon? To bardzo fajne i popularne.                                                        
O właśnie. Ich lubię tylko dlatego, że basiście nasrał ptak do paszczy. Grali niezadaszonej scenie i przeleciało nad nimi stado ptaków. A wiadomo, że jakiś na pewno musiał „popuścić” i trafił mu prosto do ust. Musieli przerwać koncert i…już nie wrócili (śmiech).
A dlaczego nie chciałeś grać na juwenaliach? Popatrz, takie święto dla młodych ludzi. I znalazłbyś się w niezłym gronie: wcześniej wymienieni Farben Lehre, Kult, Grabaż, Brodka i Ty. I jeszcze Heroes Get Remembered.
Ha, ha, ha. Takie akcje zostawiam tym, którzy mają na to ochotę. Mógłby się tym zająć mój menadżer, ale sam nim jestem, więc chyba odpada. A może Ty chciałbyś nim zostać?
Wysłałbym Cię do nowej edycji X-Factor albo Must Be The Music. Chciałbyś tam pójść?(śmiech). Gdybym umiał śpiewać i grać, to pewnie bym się zgłosił.
W końcu też śpiewasz i grasz na ulicy, jak zwycięzca jednego z tych programów.
Prawda, prawda. Nawet widziałem go kiedyś na ulicy w Krakowie.
Nie sądzisz, że to przykre, że musisz wychodzić z gitarą i zarabiać w ten sposób?
Ale to prawdziwe. Cholernie smutne i prawdziwe. Ale widziałem ile on zarabia. I to nie jest wtedy przykre. Mam nadzieję, że mnie to nie czeka.
A gdzie grasz?
Na Placu Zbawiciela, naprzeciwko Planu B. Na razie tam nie gram, ale na moim koncie facebookowym będę informował, kiedy zamierzam pograć. Wtedy zapraszam posłuchać.
A jak odbiór Waterworks? Podoba się słuchaczom?
Wydaje mi się, że tak. Dostaliśmy kilka całkiem niezłych recenzji.
A Wam? Zmienilibyście coś?
Chyba nie. Na pewno jest lepsza niż debiut, bardziej przemyślana. Pierwsza była taka trochę na „hop siup” nagrana. Waterworks dopracowaliśmy bardziej, zastanawialiśmy się nad nią dłużej, co chcemy na niej umieścić. Kawałków z Cotton Touch nie gramy dlatego, bo skład się zmienił. Odszedł od nas basista i perkusista, trochę graliśmy tylko z Adamem, ale to nie było to samo. Wtedy doszedł Ludwig, ja zacząłem grać na perkusji i granie piosenek z debiutu przestało być możliwe. Zaaranżowanie ich na taki skład było bez sensu, bo straciłyby klimat. Teraz chcemy nagrać nowe kawałki, bo od roku gramy wciąż te same utwory i już zaczynamy od tego wariować. Chcemy pojechać na wieś i powymyślać coś. Już mamy trochę szkiców, które teraz musimy dopracować i coś z nimi zrobić. Zobaczymy co wyjdzie. Może wydamy EP-kę, na własną rękę, że wytłoczymy sami sto egzemplarzy. Powoli, po sopocku. Na razie na gadaniu się kończy.
Wspominałeś coś ostatnio o EP-ce z coverami.
Ha, może, nie wiem. Ja mam tak, że jak mi się chce, to sobie nagrywam utwory, które mi się podobają. Może jak nagram trochę coverów, bo bardzo lubię grać covery, to je wydam. O ile nie trzeba płacić oryginalnym twórcom, bo na to nie byłoby mnie stać. Coverów Pearl Jam, Happysad i Mumfordów, uprzedzam Twoje następne pytanie, nie będzie. Najbardziej hipsterskie byłoby nagranie coveru Just 5, tak jak Sam Amidon nagrał utwór R. Kelly’ego. Kawałek wypadł genialnie, ale nie oryginał, a w przeróbce Amidona. A swoją drogą on też wydawał płyty z coverami. Jego pierwsza płyta zawierała piosenki country, amerykańskie ludowe.
To może i Ty poszedłbyś w taki folk? Kaszubskie piosenki?
No jo. W ogóle to w sierpniu gramy w Szwecji na festiwalu z Pink Freud.
A jak Ci się podobał koncert z How How?
Chillowy. Ja sobie zagrałem dwadzieścia minut, a potem How How zajebiście zagrali i była super impreza.
Ja puszczałem muzykę, np. Of Montreal, Swans, Yeasayer.
A Strokes? The National?
Nienawidzę Strokes, więc – nie, nie.
Wombats?
Nie wiem co to.
To co puszczałeś? W końcu to miał być „befor przed Openerem”.
Naprawdę?
Nie.
A, no właśnie. Arcade Fire są przecież beforem przed Openerem. Rany, jak długo gadamy, pewnie wyciągniesz z tego z dziesięć stron. Potniemy to na odcinki?
Tak, a jeszcze zmieniając temat – ostatnio mega modny jest witch-house. Podobno lubisz?
Nienawidzę! Chociaż imię mam takie imię, że ładnie by się zapisało, i trójkąt by się zmieścił. Ale kultura jakoś mnie nie jara. I są koty! Koty też lubię, więc wiesz, spełniłbym się twórczo. Kończymy? Chce mi się na papierosa.
Palisz?
Aż za dużo.
Będziesz miał głos jak Alison Mosshart i jeszcze skończysz jak The Kills.
O nie! Albo jak Garou. O, w Powiększeniu puścili głośno muzykę, więc nas już wypraszają chyba.

Rozmawiał Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.