Czy zamierzasz dalej ciągnąć wątki zapoczątkowane na Waterworks, czyli freak folk na podobieństwo Animal Collective? Wasz krążek był mocno porównywany do AC.
To prawda, prawda. Może coś w tym jest, nie wiem. Ale Coldair nie będzie freakowy. Będzie się różnił od Kyst, bardziej w stronę folk popu zamierzam uderzać.
A tak szczerze mówiąc, wyczuwasz jakiekolwiek podobieństwo Kyst do Animali? Ja – przyznam się – nie łapię tych porównań.
Ja też nie rozumiem. Ale to jest na takiej samej zasadzie, że ktoś sobie wymyślił, że nasza pierwsza płyta brzmi jak Low, a tego kompletnie nie ogarniam. W ogóle nie kumam porównywania zespołów, które tak naprawdę nie są ewidentnie podobne. Jakbyśmy mieli taki wokal jak Avey Tare plus dodali trochę elektronicznych bitów i komputerowe plamy z tyłu, to rozumiem, ale teraz nie widzę nawet klimatem podobieństwa. Może to kwestia takiej szamańskiej nutki, która jest i u nas, i u nich.
Te plemienne bębny…
Tak, bębny (śmiech). Może o to chodzi.
Wracając jeszcze do Coldair – fajne nowe kawałki.
A dziękuję, one są świeże. W Eufemii mówiłem, że gram je po raz pierwszy, więc jeszcze się wiele razy zmienią zanim ukażą się na płycie. Wiadomo, mam dwie rączki i dwie nóżki, jedną paszczę i wszystko gram dość akustycznie i prosto, ale na płycie planuję raczej to wszystko ciekawiej zaaranżować, żeby było takie zaskakujące.
Wspominałeś kiedyś o featuringach. Kto prócz Adama i Ludwiga?
Ha, ha. Adam będzie, Ludwiga pewnie nie będzie, ale może będzie. Chyba będzie. Ale Siobhan Wilson, tak dziewczyna z Paryża, z którą grałem kiedyś w Eufemii. Możliwe, że pojawi się również Sam Amidon. Ale to nie jest pewne, bo on jest zapracowanym gościem.
I bardzo zapracowanym.
I zapracowanym…Kiedyś mi powiedział, że tak, a potem, że jest bardzo zajęty i teraz zobaczymy.
Ale przy okazji supportowałeś go kiedyś.
No kiedyś tak, w Poznaniu. To był mój pierwszy koncert jako Coldair, więc byłem bardzo spięty. Ale ludziom się podobało, co było bardzo przyjemne.
Koncertujecie.
Teraz trochę mniej.
Ale mieliście bardzo wyczerpującą trasę po Polsce.
No tak, zagraliśmy trzy bardzo męczące koncerty.
Mogło być więcej.
Mogły być cztery, gdyby nie pewien wypadek losowy.
Opowiedz o nim.
(śmiech) Zawiniła firma Gerda i Ford. Zepsuł nam się samochód, a potem Adam został zamknięty w swoim mieszkaniu przez swoich współlokatorów, przypadkiem. Mam nadzieję, że przypadkiem. I zanim go wydobyliśmy z mieszkania i już byśmy nie zdążyli dojechać do Wrocławia.
A jak reszta koncertów, udana? W Poznaniu, na godzinę przed koncertem, byliście tylko Wy, nasz fotograf i barman.
Ale potem przyszło trochę ludzi! Nie wiem, może z czterdzieści osób przyszło.
A Wasze rodzinne strony?
Graliśmy w Uchu, który jest gigantycznym klubem, wygląda jak Stodoła i…przyszło pięćdziesiąt osób.
Kto bookował trasę?
Ja (Tobiasz wypowiada to bardzo dumnie – przyp.red)
Kto wybierał klub?
Ha, bardzo zabawne. No bo graliśmy już chyba we wszystkich klubach w Trójmieście i stwierdziliśmy zgodnie, że nie chcemy grać znowu w Papryce, tylko w jakimś miejscu, w którym jeszcze nie występowaliśmy. A że przyszło tak mało osób, to już trudno. Nie jesteśmy buzzbandem, no to tłumów nie było.
Będziecie na OFFie. Byliście ogłoszeni na samym początku, a potem nagle znikliście.
Będziemy. Ogłosili nas jako pierwszych wykonawców, a potem jako ostatnich.
Zamykaliście lajnap – to takie prestiżowe!
Wiadomo, z jakimiś zespołami, których nawet nie znam, ale spoko. Gramy niedługo na Fusion Festival, na którym gra wyśmienity polski zespół Farben Lehre. To może się zakumplujemy i pojedziemy razem w trasę.
To może po mniejszych miejscowościach, żebyście zdobyli fanów? Jakaś Iława albo Sopot…
Gliwice, Grodzisk Mazowiecki…
A mamy klub taki wixowy.
A koncerty są? (Tobiasz wydaje się być bardzo zainteresowany)
Koty? To zajebiście.
Opowiedz o tym.
No lubię bardzo koty. Głaskać lubię. Mam zdjęcia na fb, jak głaszczę. Teraz mam kota w mieszkaniu. Ma szesnaście lat i wszędzie rzyga. Kurcze, chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale zapomniałem.
Dalej temat koncertów? Jedziecie do Niemiec na festiwal i chyba jeszcze gdzieś indziej, co?
No to na razie gramy na OFF Festival, ale to dopiero w sierpniu. Lipiec mamy cały wolny, na Openerze nie gramy w tym roku, nie zaprosili nas.
Ale chyba trochę żałujecie, co? Wyobraź sobie – „występ przed COLDPLAY!” To przecież Twoje takie skryte marzenie, takie guilty pleasure.
Ej, ja mam takie guilty pleasure, że bardzo lubię Parachutes Coldplay. Uważam, że to jest naprawdę dobra płyta, jedyna dobra płyta tego zespołu.
A jutro część III
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.