Jedenaście skocznych, klasycznych indie utworów to kontynuacja wydanej dwa lata temu EP-ki Bred For Skills and Magic. Od tego czasu czwórka pochodzących ze Stonehaven Szkotów znacznie poprawiła swoje umiejętności, czego efektem jest właśnie self-titled krążek. Zespół przy okazji uderza w modne ostatnio rozwiązania DIY – założył własny label (naturalnie debiutancki album wydało Slow Learner). Zresztą materiał zawarty na Copy Haho to nie tylko nówki, ale również stare nagrania w nowych aranżacjach. „Nie mogliśmy się powstrzymać, by ich nie wrzucić. Są niezłe, a dla nas ważne. I zawsze najbardziej się podobały publiczności” – powiedział Joe Hearty w jednym z wywiadów. Chodzi o „Wrong Direction”, „Demons and Gods” oraz „The Be Good”. I jeżeli by się tak przyjrzeć/przysłuchać piosenkom, to można zauważyć, że pierwsza z trzech nabrała znacznego dynamizmu – jest żywsza i bardziej energiczna, co należy zaliczyć na pozytyw. Druga praktycznie się nie zmieniła, nadal to ten sam utwór, który znalazł się na stronie b singla „Wrong Direction”. „The Be Good” to jedyny ze starszych kawałków, którego zespół nigdy nie wydał, a który zawsze grali na koncertach. Jak wyjawił wokalista Copy Haho, wcześniej wspomniany Hearty, miał on do tej piosenki zawsze sentyment.
Skupiając się na nowych nagraniach należy podkreślić jedno – wszystkie prezentują równy poziom. Nie jest to mocny indie rock spod znaku debiutu The Strokes (starsze), Pavement (najstarsze), czy Hot Hot Heat (początki twórczości). Copy Haho to jednak zbiór utworów znacznie lepszych, niż indie rozumiane przez Oracular Spectacular MGMT, The Kooks, czy Razorlight. Są to utwory, o dziwo – patrząc na kraj pochodzenia muzyków i klimat tam panujący – radosne i pocieszne. I nawet jeśli tekst może nie napawać optymizmem, to melodia już jak najbardziej tak.
Otwierający album „Factory Floor” sugeruje, że dalej może być ciekawie. Kawałek robi przede wszystkim kapitalna, wyrazista linia basu, a gitarowe riffy sprawiają, że utwór można „czuć” jako „słoneczny”. To przy okazji kontrastuje z niekiedy lekko leniwym wokalem Joe. Hearty niesamowicie brzmi za to w „Wrong Direction”, refrenie singlowego „Dying Bread”,
Nie rozumiem zbytnio co na płycie robi „When It Gets Dark”, utwór zupełnie niepasujący do reszty. I nawet jeśli to ma być hymn ku pamięci bliskich zespołu, to jednak znacznie odbiega od materiału zawartego na Copy Haho. „Nostalgiczna linia szkockiego indie” to chyba najlepsze określenie na piosenkę opartą tylko na dźwiękach fortepianu.
Kawałki na debiutanckim krążku chłopaków ze Stonehaven zbudowano na znanej większości indie pop-rockowych zespołów z Wysp zasadzie – gramy radośnie, skocznie i przyjemnie. Utwory są na tyle proste, że na długo po wyłączeniu płyty zostają w głowie. Ma to oczywiście swoje dobre i złe strony. Słuchacze mogą przywiązać się do nich i maksymalnie eksploatować nagrania, lecz piosenki mogą się równie dobrze znudzić po krótkim czasie lub, jak kto woli, zlać w jeden wspólny obraz. Zwłaszcza, że one są po prostu do siebie lekko podobne. Mimo, iż jest to dobry debiut, trochę mu do zachowania przebojowości brakuje.
I taka pomoc na sam koniec – nazwę zespołu (Copy Haho) należy wymawiać „Caw-pee Haa-hoe”. Tak gdyby ktoś nie wiedział.
6.5/10
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.