poniedziałek, 16 maja 2011

Sufjan Stevens – Teatr Polski, Warszawa (5.05.2011)‎


Po tym koncercie można już spokojnie umrzeć.








Niektórzy czekali na ten występ całe życie, dla innych był to koncert marzeń, najlepszy w dotychczasowej wizytacji klubów. Początkowo każdy mógł się zastanawiać i marudzić z powodu biletów (150 i 130 złotych), a także przez miejsce – Teatr Polski. „Jak to? Koncert na siedząco? Dziwnie!” można było wyczytać na forach i usłyszeć od znajomych. Rzeczywistość pokazała jednak, że czwartkowy wieczór tak naprawdę był wart o wiele więcej. A samo ulokowanie gigu – idealne.

Sufjan rozpoczął w najlepszy z możliwych sposobów – utworem tytułowym z płyty Seven Swans. Po nim nastał czas The Age of Adz – albumu trudnego i ciężkiego, wymagającego w odbiorze. Piosenki zawarte na najnowszym albumie multiinstrumentalisty z Detroit na żywo powalały, a dzięki tłumaczeniom Stevensa stały się przystępniejsze.  W końcu słuchacze zaczęli rozumieć zafascynowanie Amerykanina apokaliptyczną  twórczością Royala Robertsona. Sufjan zresztą dużo mówił, opowiadał, przeciągał wstępy przed utworami, czego nie można zaliczyć do negatywnych czynników. To współtworzyło występ, to budowało całą tę marzycielską otoczkę.

Muzyka? Jak już wspomniałem, większość materiału z The Age of Adz, a także wydanej chwilę wcześniej EP-ki All Delighted People oraz Illinoise. Nie zabrakło również – to już w ramach bisu – "Chicago".
Sufjan na żywo sprawia, że kocha się go jeszcze mocniej, a jego utwory stają się jeszcze bardziej emocjonalne. I nieważne, czy akurat gra na gitarze melancholijną piosenkę ("Casimir Pulaski Day”), siada przy fortepianie ("Concerning the UFO Sighting Near Highland, Illinois”), razem ze swoim dziesięcioosobowym zespołem przenosi nas w świat chaosu i zgubienia ("Vesuvius”), czy zaprasza do tańca i zabawy („Impossible Soul) – wszędzie jest niesamowicie. 

Należy zwrócić uwagę również na fakt, że Stevens strasznie się napracował. Rozpisał wszystkie partie instrumentalne, współtworzył bogatą (i zabawną!) choreografię, żeby wszystko do siebie pasowało i nie przeszkadzało w grze. No i wizualizacje, które ciężko opisać słowami.

Sufjan Stevens w Teatrze Polskim ukazał swoim fanom czym jest piękno. Takiego koncertu długo jeszcze nie zobaczymy, tego możemy być pewni. Po nim można już spokojnie umrzeć, widziało się przecież już prawie wszystko.


Przeczytaj nasze recenzje płyt Sufjana Stevensa:


Piotr

2 komentarze:

  1. w pełni zgadzam się z ostatnim zdaniem (z poprzednimi zresztą też). niezapomniany, nieziemski koncert.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałem, popatrzyłem na setlistę i pomyślałem:'Ja pierdole, czemu mnie tam nie było?!?!'...

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.