Przyznam, że po ostatnim singlu (Mecha Love) trochę zapomniałem o tym zespole. Przypadkowo dziś włączyła mi się ich płyta i… postanowiłem sprawdzić co u mojego ulubionego zespołu z Leeds z roku 2008 – serio, nie kojarzę żebym jakiś inny band z Leeds katował w tamtym czasie.
W tym tekście opisany został tylko tytułowy kawałek. O Mecha Love przeczytasz tu.
Syntezatory w pierwszych kilkudziesięciu sekundach przywołują w pamięci introkawałek z debiut albumu, Get Smashed Gate Crash, a trochę także ostatni ich track, wyżej wspomniany Mecha Love. Dlaczego właśnie ‘mechaniczna miłość’? Dlatego, że kawałek cholernie długo się rozkręca. Na plus, że syntezatory nie drażnią ucha. Tego nie można jednak powiedzieć o śpiewie, który wbija w trzydziestej pierwszej sekundzie (You are oxygen…). Tak ciągnie się do piętnastej sekundy pierwszej minuty. Tutaj Oxygen się rozkręca, a Hadouken! serwują znane słuchaczom, mocno chaotyczne brzmienia, które tworzą coś na podobieństwo hybrydy – wszystkie dźwięki na siebie nachodzą, beat jest mega niejednostajny. No, może poza początkiem.
Należy zaznaczyć jedną, bardzo złą rzecz – śpiew. Nie wiem czy James Smith robi to specjalnie, czy sprawdza wytrzymałość słuchaczy. Jednak jeśli tak, to musi chyba w końcu dojść do wniosku, że nie tędy droga. Za dużo osób, ponoć, odebrało sobie życie z powodu kakofonicznego wokalu, a z każdym dniem powiększa się liczba słuchaczy, którzy odcięli sobie uszy! A tak serio – Smith powinien porzucić śpiew na rzecz zdzierania gardła, przepraszam, miałem na myśli grindie (ten dziwny stwór oznacza grime w wersji indie). Tak się niestety w Oxygen nie dzieje. Frontman Hadouken! ani razu nie podnosi głosu.
Jeśli chodzi o ekspresję wokalną, to Mecha Love bije na głowę Oxygen. Nie świadczy to chyba dobrze o kawałku. No nic, czekamy na trzeci studyjny album Anglików.
Za wcześnie na oceny
Piotr
no więc tak... jedyne co jest dobre na tej EPce, to remix Alix Perez, bo w ogóle nie przypomina oryginału ;)
OdpowiedzUsuńa poza tym smutek, co sie z nimi podziało :((( chyba nowa płyta bedzie dramatem...