czwartek, 18 listopada 2010

White Rainbow/Stag Hare - White Hare

Pamiętacie Stag Hare? Tak, to ten pan, o którym wczoraj mówiliśmy. I ten pan wydał płytę w październiku tego roku z innym panem, którego kojarzenie z Waszej strony jest bardziej prawdopodobne, a mianowicie chodzi mi o White Rainbow – utalentowanego i ambitnego muzyka z Portland, przy okazji producenta płyt takich projektów jak Atlas Sound czy Dirty Projectors. Adam Forkner, bo tak nazywa się on naprawdę, gdy udziela się w różnych zespołach, gra na gitarze. Gdy zaś „bawi się sam”, kombinuje, szuka nowych rozwiązań. Kreatywność. Tego mu nie brakuje. Co się stanie zatem, jeśli obaj opisani panowie spotkają się razem? Zapewne powstanie coś ciekawego. I właśnie powstało – White Stag.

White Stag to trzy kawałki (w tym remix) z gatunku tych ambientowo-drone’owych, czyli dokładnie to samo, co mogliśmy znaleźć na wcześniejszych albumach Staga i White Rainbow. To kolejna podróż w nieznane, w której za przewodników robią obaj panowie. Forkner zaprasza nas w swój świat w „SHHOOOPEEY SHOOP” (płytę otwiera „mega tuff house remix” tego kawałka), a Garrick Biggs swoimi chorymi myślami dzieli się z nami w „Driftwood Fresh Swells Shells”. Oba kawałki zapewniają słuchaczowi solidną dawkę psychodeli, ale nie takiej w rozumieniu zespołów grających stonera, lecz takiej z gatunku „wskocz do wody, spróbuj dopłynąć do dna, a jak zaczniesz się topić, to moja muzyka umili Ci czas”. White Rainbow i Stag Hare nie chodzi o nadmierną ilość hałasu, mocne riffy gitarowe, ale właśnie o przeciąganie padów, o te odgłosy dzwoneczków, o zastosowanie ciszy w najbardziej odpowiednim momencie.

Kawałki, które znalazły się na tej płycie (a jest to winyl – na stronie internetowej można zakupić go w wersji jednak elektronicznej [sic!] – i strona A należy do Forknera, na B-sajdzie usłyszymy Biggsa + oryginalna wersja Shhooopeey shoop w wersji mp3) znakomicie komponują się do codziennych czynności życiowych. Można je sobie załączyć i robić inne rzeczy. Ale to nie wszystko. Gdy się skupimy na tej muzyce, możemy odkryć piękno i wrażliwość z niej płynącą. Może dlatego ta płyta jest taka fajna, bo taka idealnie dostosowana do życia. Dla mnie minusem jest ten remix, który jednak stanowi połowę podstawowego materiału. Dlatego ocena nie może być inna niż…

Ocena: 4.5/6 (remix zjadł aż jedno „oczko”)

Deser  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.