środa, 10 listopada 2010

Thunder Buffalo - Thunder Buffalo

Jarałem się Sufjanem, że na przestrzeni dwóch miesięcy wydał dwie płyty. Jakiż głupi byłem, bo widać, że nie taki płodny on, jak nam się zdaje. Istnieje bowiem zespół, który w ciągu kilku miesięcy (dokładnie: luty, marzec i maj) wydał… trzy płyty! Jest różnica, prawda?
OK., to był akurat głupi dowcip, bo twórczości Stevensa nie da się porównać do praktycznie nieznanego zespołu z jakiegoś tam Seattle.

Lubię wynajdywać zespoły niepopularne. Fajnie, gdy, prócz mnie oczywiście, podobają się i Wam. Mam nadzieję, że zapałacie sympatią do Thunder Buffalo. Chłopacy grają dobre lo-fi, w ich muzyce czuć solidną dawkę brudu. Brudu i chaosu.

Dźwięki nie są najlżejsze, tak samo jak i zawodząco-usypiający w niektórych piosenkach głos „pana wokala” („Gloomy In Us All”). Jednak to tylko wyjątek, gdyż reszta materiału na pewno rozruszałaby niejedną imprezę organizowaną w garażu albo piwnicy. Bo tak „niszowa” (HA! Hipsterzy uwielbiają to słowo, więc musieliśmy je wstawić;)!) jest ta muzyka. Dla przykładu, w „Middle Of the Street” kapitalnie brzmi perkusja, a próżno jest wyszukiwać melodii śpiewu. To raczej wykrzykiwane słowa, jak gdyby ktoś organizował wiec i namawiał do buntu. Tak samo „ In The Valley Of The Scarecrow” – tekst również jest wyrecytowany, tym razem brzmi to jak mówienie przez megafon, napędzanie do rozpoczęcia rewolucji. Nie bez znaczenia są tu: prosty rytm perkusji i agresywne riffy gitarowe.

W takim klimacie utrzymana jest prawie cała płyta. Na krążku nie brakuje także kawałków w wolniejszym tempie, jak np. „ If I Leapt” – piosenka depresyjna, o myślach samobójczych.
Wam oczywiście takich rozkmin nie polecamy, zachęcamy jednak do zapoznania się z twórczością już tria (bo pierwszy album został wydany przez jedną tylko osobę) z Seattle.

Posłuchaj sobie wszystkich płyt, za darmo! (ściąganie już płatne)

Ocena: 4/6

Deser

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.