czwartek, 4 listopada 2010

Rah Rah - Breaking Hearts

Podczas tegorocznych Igrzysk Olimpijskich było takie fajne spotkanie Kanada – USA w hokeju na lodzie. Ja kibicowałem tym z liściem klonowym w tle, Wojtek zaś Amerykanom. Wygrali Kanadyjczycy. 3:2. Po dogrywce. Przenieśmy się jednak ze sportu do muzyki. Na płaszczyznę radosnego indie rocka, bo tu także można by było zrobić taki wyścig najlepszych zespołów. I, według mnie, znowu górą byliby północni sąsiedzi USA. To z tego kraju pochodzą takie formacje jak Tokio Police Club, The New Pornographers, Islands, Born Ruffians czy opisywani przeze mnie dziś Rah Rah.

Pochodzące z Reginy nastolatki to zespół znany na kanadyjskiej scenie indie. Grali na kilku znaczących festach, wydali dwie długo grające płyty. I o tym drugim, najnowszym krążku dzisiaj. Ale wróćmy jeszcze do przeszłości, a konkretnie roku 2008, kiedy to Rah Rah wydali swoją debiutancką płytę „Going Steady” – najlepszą płytę indie tamtego okresu w Kanadzie.
Po dwóch latach zespół znowu atakuje nas dobrym materiałem. Może nie o takiej wysokiej jakości, jak przy debiucie, ale na „Breaking Hearts” znalazły się naprawdę dobre, równe kawałki popowo-rockowe. I szkoda, by talent tej siódemki się zmarnował, gdyż każde nagranie na tym krążku mogłoby pokazać naszym rodzimym wykonawcom „indie”, jak tworzyć dobre, radosne i skoczne kawałki.

Płyta mieści 13 traków, których przyjemnie słucha się od początku (otwierające „Arrows” daje naprawdę solidnego, pobudzającego kopa!) do końca („Parkade”, czyli spokojna, melodyjna ballada z damskim wokalem) z uśmiechem na twarzy. Po wysłuchaniu tej płyty możemy mieć tylko dobry humor. Bo jak tu nie być radosnym, gdy przez blisko trzydzieści minut słyszymy pozytywne piosenki?
Ocena: 4/6

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.