Rokendrolowcy z Warszawy ponownie uderzają. Muzyka "Tejpsów" jak zwykle dobra, na wysokim poziomie.
Tylko półtora roku potrzebowali chłopacy z The Black Tapes, żeby przygotować swój drugi już długo grający album zatytułowany Shipwreck. Tym razem muzycy nie udali się do Sztokholmu, ale korzystali z dobrodziejstw Warszawy.
Tylko półtora roku potrzebowali chłopacy z The Black Tapes, żeby przygotować swój drugi już długo grający album zatytułowany Shipwreck. Tym razem muzycy nie udali się do Sztokholmu, ale korzystali z dobrodziejstw Warszawy.
Płyta jest krótka (11 kawałków, a czas trwania to niecałe 29 minut), ale za to energiczna, zachęcająca do zabawy i tańczenia. Zresztą debiutanckie nagrania również ku temu sprzyjały. Koncerty też. Koncerty przede wszystkim. Słuchając Shipwreck żałuje się, że TBT nie grają w tym momencie koncertu w Twoim mieście/ogrodzie/podwórku. Użyję wiejskiego sformułowania: "Nóżka cały czas lata!"
Ale tacy są The Black Tapes. Kawałki luźne, z przymrużeniem oka, zabawne. I mocne. I szybkie. I o to chodzi przecież w dobrym rock’n’rollu, nieprawdaż?
8/10
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.