piątek, 5 listopada 2010

The Black Tapes - Shipwreck

Rokendrolowcy z Warszawy ponownie uderzają. Muzyka "Tejpsów" jak zwykle dobra, na wysokim poziomie.







Tylko półtora roku potrzebowali chłopacy z The Black Tapes, żeby przygotować swój drugi już długo grający album zatytułowany Shipwreck. Tym razem muzycy nie udali się do Sztokholmu, ale korzystali z dobrodziejstw Warszawy.

Płyta jest krótka (11 kawałków, a czas trwania to niecałe 29 minut), ale za to energiczna, zachęcająca do zabawy i tańczenia. Zresztą debiutanckie nagrania również ku temu sprzyjały. Koncerty też. Koncerty przede wszystkim. Słuchając Shipwreck żałuje się, że TBT nie grają w tym momencie koncertu w Twoim mieście/ogrodzie/podwórku. Użyję wiejskiego sformułowania: "Nóżka cały czas lata!"



Ale tacy są The Black Tapes. Kawałki luźne, z przymrużeniem oka, zabawne. I mocne. I szybkie. I o to chodzi przecież w dobrym rock’n’rollu, nieprawdaż?

Wracając do tematu krótkiego czasu płyty, to pozostaje lekki żal. Bo po włożeniu krążka do odtwarzacza zespół przenosi nas w świat dobrego rock’n’rolla, zabawy i szaleństwa. Słuchamy, słuchamy, coraz bardziej się rozkręcamy, a tu nagle koniec! 

 Z zapowiedzi Huberta Wiśniewskiego, wokala Tejpsów, wynika, że zespół nie zamierza poprzestać na tym, co do tej pory wydał. W grudniu chłopacy mają rozpocząć nagrywanie nowych kawałków, tym razem na EP-kę (do tej pory wydali tylko jedną – „Black City EP”).

8/10

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.