wtorek, 22 grudnia 2015

RECENZJA: Cassie Ramone - Christmas in Reno




WYTWÓRNIA: Burger Records
WYDANE: 11 grudnia 2015

W tym miejscy chciałbym przeprosić moją siostrę za ubiegłoroczny prezent od Świętego Mikołaja. Słowo daję, gdybym wiedział, że Szczęście w Cichą Noc to tak żenująca książka, nigdy bym jej w Matrasie nie dotknął nawet patykiem. Ale zawierzyłem reklamie na Lubimy Czytać, jakby to miał być jakiś wyznacznik czy co, i stwierdziłem, że Mikołaj (tak też się nazywa mąż Hanki, głównej bohaterki Szczęścia....) powinien przynieść właśnie tę książkę. Cóż, nie był to dobry pomysł, a przekonałem się o tym ostatnio, gdy sam ją przeczytałem, chcąc jednocześnie 148 razy przerwać lekturę i zlekceważyć książkę, która liczy gdzieś 148 stron właśnie. Za prezent Agnieszkę naprawdę przepraszam i wiem, że gdybym w tym roku miał znowu jej coś kupić (od ubiegłego roku nie chce ode mnie prezentów), z pewnością byłoby to Christmas in Reno

No, może nie dla niej, bo nie ta muzyka, ale na Mikołajki sam bym sobie sprawił nowy album Cassie Ramone. Była członkini Vivian Girls, czyli zespołu, z którego wyrasta także Katy Goodman, znana obecnie jako La Sera, swoją drugą płytę (solowo debiutowała w sierpniu ubiegłego roku za sprawą The Time Has Come) wypchała świątecznymi piosenkami w najlepszej dla siebie stylistyce - garażowym popie utrzymanym w wierze w lo-fi. A skoro lo-fi, to jeszcze dodajmy do tego DIY, bo o ile debiut wspierał Ariel Pink i Jay Heiselmann, tak na Christmas in Reno Cassie załatwiła wszystko sama. Sama nagrała partie, sama śpiewała, sama zajęła się masterem. Wydało tylko Burger Records, czyli dobry wybór, jeśli przypomnimy sobie zdezelowany katalog tej wytwórni.

W ogóle słowo zdezelowany to chyba najlepsze określenie Christmas in Reno. Ponadczasowe utwory, ba, niemal sztandary Świąt Bożego Narodzenia w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, zostały tutaj potraktowane przez Ramone bardzo po macoszemu. Melodie na przesterach, z wyczuwalnym fałszem, a często nawet z fałszem drastycznie jawnym. Czy to oznacza, że źle? Nie, to oznacza po prostu „inaczej”. Czasem warto pójść w inną niż standardowa stronę, odgrzewanie znanych piosenek i na dodatek w tym samym aranżacyjnym sosie jest wtórne, a przez to i nijakie. A tutaj mamy „Wonderful Christmastime”, prawdziwą perełkę, właśnie zdezelowaną, perełkę w szlamie, unoszącą się jedynie na wokalu Ramone, fałszującym i wędrującym między pogłosami i akustyczną gitarą. Paul McCartney przewracałby się w grobie, gdyby był Johnem Lennonem, a John Lennon przewracałby się w grobie, gdyby Cassie Grzymkowski wzięła do swojego studia zamysł coverowania „Happy Xmas (War Is Over)”. Nie zrobiła tego, obaj mogą odetchnąć. Wypuścić z ulgą powietrza nie mogą natomiast Billy Hayes i Jay W. Johnson, bo ich szlagier „Blue Christmas” zyskał nowe oblicze. Tak jak i „Walking Around The Xmas Tree”, z nową linią melodyjną, smutną, przygnębioną. W ogóle prawie całe Christmas in Reno jest przygaszone. Tak, jasne, to wina lub zasługa (jak kto woli) rozpisania kompozycji przez Ramone, przez co można przypuszczać, że w tym Reno to raczej za wesoło na Święta nie jest. Parodia bożonarodzeniowych piosenek? Takie muzyczne Christmas Vacation

Kakofonia, dysonans, fałsz; nawet częste nietrafianie w tonacje przez Cassie Ramone. To wszystko jest na Christmas in Reno ogromnie autentyczne. Słuchając tej płyty, nie sposób się po prostu nie uśmiechnąć. Jak przy „Sleigh Ride”, gdzie można odnieść wrażenie, że te riffy gdzieś się pomyliły, tempo melodii zbyt szybkie dla wokalu, a tonacja czasem aż za niska. „I'll Be Home For Christmas” brzmi jakby ta wizja spędzania świąt w domu była raczej karą i czymś z góry narzuconym (ma tak ktoś?), brakuje tylko szlochu do pełnego obrazu dramatu. 

A mimo to jest to płyta radosna, przynosząca banana na twarz, radość w oczach i moment zastanowienia, dlaczego skoro to takie złe, to jest aż takie dobre? Z Christmas in Reno, tak samo jak i z Bożym Narodzeniem wszędzie, jest jeden problem. Wszystko co dobre, szybko się kończy. I gdy przelatują nam ostatnie takty „The Christmas Song”, po nich następuje już cisza. Tak samo w zwykłym życiu. 26 grudnia do popołudnia jest super, a następnego dnia praca, koniec świąt. Pyk. 

***

UBIERZESZ PRZY TYM CHOINKĘ

Piotr Strzemieczny


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.