sobota, 28 listopada 2015

RECENZJA: ZETENWUPE - Bejbo



WYTWÓRNIA: Alkopoligamia
WYDANE: 4 lipca 2015

Moje pierwsze spotkanie z Bejbo ZETENWUPE było wybiórcze, ostatecznie raczej krótkie i nie pozostawiło we mnie ani odrobiny chęci, by do tego krążka jeszcze kiedykolwiek wrócić. Wróciłam. Wiem bowiem dobrze, że nierzadko zdarza się, iż pierwszy odsłuch wypada niekorzystnie, ale przy kolejnych sytuacja zmienia się na lepsze. Czasem na lepsze dla mnie, czasem dla płyty, a bywa tak, że i dla mnie, i dla płyty. Przy czym nie mam tu oczywiście na myśli tego, że krążkowi fizycznie robi się miło, gdy jest ponownie odtwarzany, ale w pewien sposób zyskuje na wartości, zwłaszcza gdy kolejne odtworzenia zlicza Spotify.

W tym wypadku na moim powrocie zyskał, co prawda, wyłącznie album, jednak nie mam poczucia, że zmarnowałam czas na Bejbo. Po prostu okazało się, że treść płyty nie trafia w obszary moich zainteresowań, a definicja świeżości (bo właśnie jako świeżą opisała tę płytę Alkopoligamia), której osobiście się trzymam, jest zupełnie inna. Picie, palenie, dziewczyny czy melanże nie są bowiem dla mnie ani interesujące, ani tym bardziej świeże. Takich kawałków powstało multum i już nie mogę słuchać o tym, który ile zjarał albo wypił. Na tle tego nudziarstwa wybijają się świetne „Wstyd” i „Whiplash”, jednak dwa utwory to zdecydowanie za mało, by przyciągnąć uwagę kogoś innego niż kumpla z ławki pod blokiem. I to jest chyba najlepszy sposób, w jaki można opisać Bejbo - ZETENWUPE nagrali płytę dla swoich kumpli. I tyle.

Nawet świetne brzmienie tego krążka ściągają niejako w dół wokale Mady i Kaietanovicha. I o ile jeszcze ten drugi miewa swoiste przypływy energii („Nie nienawidzę”), to Mada rapuje jak flegmatyk, w dodatku dopiero co obudzony po grubej imprezie. A szkoda, bo podkłady rzeczywiście są solidne i różnorodne (instrumentalną wersję albumu kupiłabym bez wahania), można byłoby je więc zagospodarować z większym entuzjazmem.

Bejbo nie jest płytą złą, jednak ta jej okołojointowo-alkoholowa otoczka jest raczej nudna niż chilloutowa. Płytę włączę jeszcze pewnie parę razy w samochodzie i to będzie na tyle. W przyszłości prawdopodobnie zdarzy mi się wrócić do „Nie nienawidzę”, „Wstydu” i „Whiplasha”, ale o reszcie „nawet już nie pamiętam”.

***

5

Katarzyna Janik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.